Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk:Szukają przyczyn pożaru zajezdni. Mieszkańcy twierdzą, że budynkiem nikt się nie interesował

J. Wierciński, A.Werońska/(Patsz)
Pożar zajezdni w Gdańsku paradoksalnie może być dla niej szansą. Mieszkańcy domów na jej terenie liczą, że po pożarze ktoś wreszcie zainteresuje się ich sytuacją.

Zawiadomienie o pożarze policja otrzymała w sobotę po godzinie 22. Wszczęte zostało już postępowanie wyjaśniające przyczyny wzniecenia ognia. Jedna z hipotez to bezdomni...

ZOBACZ ZDJĘCIA Z POŻARU ZAJEZDNI

- Bogu dzięki, że nie było upałów ani wiatru, bo ogień mógłby się rozprzestrzenić na sąsiednie zabudowania - mówi jeden z mieszkańców, którzy byli w ostatnim czasie świadkami kilku mniejszych pożarów na terenie zajezdni. - W ciągu ostatnich trzech miesięcy strażacy przyjeżdżali tu trzy czy cztery razy, ogień zaprószali bezdomni - mówi pani Krystyna, lokatorka jednego z budynków przy skrzyżowaniu al. Grunwaldzkiej i ul. Pomorskiej.

Co na to urzędnicy?

Problem z zajezdnią mieli nie tylko mieszkańcy. Także urzędnicy nie byli w stanie wyegzekwować od właściciela postępowania zgodnie z ustawą o ochronie zabytków.

- Obiekt był niezabezpieczony, właściciel dopuszczał się zaniedbań od początku, a pożar z naszego punktu widzenia nic nie zmienia, bo obiekt ten nadal stoi, nadal jest zabytkiem i będziemy starali się przymusić właściciela do działania - komentuje Marcin Tymiński, rzecznik prasowy pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Liczymy też, że miasto - które ma takie możliwości - nam w tym pomoże.

Sprawa ciągnie się już wiele lat. Mieszkańcy wystosowali pismo do Prokuratury Okręgowej, w którym zawiadomili o możliwości popełnienia przestępstwa przez spółkę Easy.pl.

Wnioski do prokuratury

- Złożyliśmy je w ubiegłym roku. Chodziło o trzy paragrafy ustawy o ochronie zabytków, dotyczące niezabezpieczenia obiektu, niepoinformowania konserwatora o wcześniejszym pożarze i umieszczania reklam bez zezwolenia - opowiada pan Janusz. - Ostatnio dowiedzieliśmy się, że w sprawie zapadł wyrok w trybie nakazowym, ale nie wiemy jaki, bo podobno nie jesteśmy stroną - denerwuje się mężczyzna.

W 1998 miasto sprzedało teren zajezdni Fundacji Edukacji Gospodarczej Pro Publico Bono. Fundacja zobowiązała się wyremontować budynek do 2001 roku. Nie wywiązała się z umowy, a sześć lat później sprzedała zabytek spółce Easy.pl.

- Nie możemy się doprosić, by zainteresowano się naszą sytuacją - tłumaczy pani Krystyna. - W opuszczonej części budynku nocują bezdomni, piją alkohol i korzystają ze świeczek, które łatwo mogą spowodować kolejny pożar. Drewniana weranda grozi zawaleniem, a doczekała się tylko tabliczki ostrzegawczej - dodaje.

Inni mieszkańcy skarżą się, że od czasu pożaru części mniejszego budynku, ich mieszkanie jest regularnie zalewane, a górna, spalona kondygnacja jest nieodremontowana. Na budynku pojawiła się za to nielegalna reklama wielkoformatowa.

Co na to prezydent Maciej Lisicki?

- Zajezdnia była sprzedawana w czasach, gdy prawo umożliwiało sprzedaż budynku razem z lokatorami, dlatego nabywcy udało się pozyskać ten teren za niską cenę, bo we własnym zakresie miał zorganizować lokale zastępcze. Taka praktyka była wtedy dość często stosowana. Tak czy inaczej, sprawę wyjaśnić powinien konserwator zabytków - zaznacza.

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdańska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto