Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łukasz Surma: Sam zastanawiałbym się, czy przyjść na Lechię, bo graliśmy żenadę

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bołt
Lechia ma za sobą fatalną rundę jesienną. Kapitan gdańskiej drużyny, Łukasz Surma wcale nie dziwi się kibicom, że nie chcieli ich oglądać na PGE Arenie. - Rozumiem kibiców, że nie przychodzą na nasze mecze, ale w zeszłym sezonie, nie rozumiałem, że było ich tylko 6-7 tysięcy - przyznaje piłkarz.

Kto spadnie z ekstraklasy w tym sezonie?

Mam nadzieję, że to nie będzie Lechia. A dalej to mnie już nie interesuje.

Po słabej jesieni Lechię trzeba zaliczyć do grona drużyn, które będą walczyć o utrzymanie?

Ja byłem tym, który mówił to najwcześniej. Niektórzy mieli do mnie pretensje, że mówię głośno o takich rzeczach, ale trzeba mierzyć siły na zamiary. Lepiej brać najgorszy scenariusz i starać się go uniknąć, niż myśleć o planach nie do pogodzenia, nie zawsze do zrealizowania. Plany trzeba na bieżąco weryfikować. Po nieudanych kilkunastu meczach "śmierdziało", że będziemy na dole tabeli. Zagraliśmy ponad 10 złych meczów w lidze, a to bardzo dużo.

CZYTAJ WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK

To miał być wasz kluczowy sezon. W poprzednim puchary przegraliście w końcówce, teraz mieliście grać o czołowe miejsca w lidze.

Okazało się to zbyt piękne. Chwali się, że klub zakłada rozwój z każdym rokiem. Teraz miało być trzecie miejsce, potem drugie, a za trzy lata mistrzostwo Polski. W piłce nożnej wszelkie plany biorą w łeb, bo to jest sport nieprzewidywalny. W poprzednim sezonie była szansa na puchary. To był jeden z lepszych sezonów w historii Lechii, w jakim uczestniczyłem. Nie wszyscy to doceniali. Takie mecze jak z Legią i Lechem ciężko będzie powtórzyć. Wygrywaliśmy z Lechem po pięknej grze, a niektórzy ciągle chcieli więcej i więcej. Tak się nie da. Ten sezon pokazuje, że poprzedni był bardzo dobry, ale też, że nam jeszcze dużo brakuje.

Przenieśliście się na PGE Arenę.

To bardzo ważne wydarzenie. To rewelacja mieć taki stadion. To powinien być nasz atut. Stało się inaczej. Przeprowadzka nie wpłynęła jednak na nasze wyniki.

JAKA JEST RECEPTA LECHII NA WYJŚCIE Z KRYZYSU?

Nie sprostaliście zadaniu przyciągnięcia fanów.

I to jest problem. Musimy dążyć do tego, żeby być drużyną z tamtego sezonu. Wcale nie jestem pewien, czy tamta drużyna przyciągnęłaby 30-40 tysięcy. Przy Traugutta nie zawsze był komplet, choć była szansa na coś wielkiego. Teraz sam zastanawiałbym się, czy przyjść oglądać Lechię, bo graliśmy żenadę. Rozumiem kibiców, że nie przychodzą na nasze mecze, ale w zeszłym sezonie nie rozumiałem, że było ich tylko 6-7 tysięcy.

Jak się czujecie na PGE Arenie?

Szatnia nie wygląda jak przy Traugutta, gdzie mamy swoje szafki, zdjęcia rodzinne, gdzie jest bardziej domowo. Nie da się tego porównać. Uważam jednak, że można byłoby tak zrobić, żebyśmy nie wsiadali do autobusu zaraz po meczu i jechali na Traugutta, tylko zostawali na PGE Arenie w jakimś fajnym miejscu z rodzinami i byłaby lepsza atmosfera. A tak wywozili nas na Traugutta i tam się rozchodziliśmy. Tak nie powinno być. To jest do dogrania. Na pewno będziemy się coraz lepiej czuli na PGE Arenie z każdym miesiącem. Klubowi na tym zależy.

GŁÓWNE GRZECHY LECHII GDAŃSK

Co nie zagrało w okresie przygotowawczym, że tak źle spisywaliście się fizycznie?

To były tylko cztery tygodnie. Zimą jest więcej czasu, bo dwa miesiące. Okres przygotowawczy jest bardzo ważny, ale równie istotny jest każdy trening. Z piłkarzem jest jak z rośliną. Nie podlejesz, nie ma nawozu, to zwiędnie. Nie ma tak, że raz naładuje się akumulator i jest spokój. Nie tędy droga. Forma fizyczna jest miarą zawodnika.

To z czego wynikało, że zatraciliście swój styl, mało utrzymywaliście się przy piłce, a zamiast gry kombinacyjnej było wykopywanie piłki?

Było kilkanaście czynników. W tamtym sezonie zarzucano nam, że gramy za dużo wszerz boiska, za długo utrzymaliśmy się przy piłce. Teraz chcieliśmy szybko strzelić gola i zaczęliśmy zatracać styl. Zapomnieliśmy o tym, że utrzymanie się przy piłce to dobra forma obrony. W tamtym sezonie była bardzo dobra Lechia, bo utrzymywała się przy piłce, grała nią, a tak się w końcu zmęczy przeciwnika.

TO BYŁA FATALNA JESIEŃ BIAŁO-ZIELONYCH

Nie strzelaliście goli, a w końcówce sezonu coraz więcej ich traciliście. Lechia była słabsza kadrowo niż w poprzednich rozgrywkach?

Jako zespół graliśmy słabiej. Nie chcę mówić o poszczególnych zawodnikach, żeby kogoś nie obrazić. Ta Lechia, z tego sezonu, musiałaby zagrać supermecz, żeby wygrać z Lechią z sezonu poprzedniego.

Trener Tomasz Kafarski nie sprostał zadaniu?

Gdzieś coś nie poszło w takim kierunku, jak my chcieliśmy, jak chciał trener. Można powiedzieć, że nie sprostał zadaniu, ale trzeba pamiętać, że poprzeczkę sam zawiesił wysoko. My swoją grą też. Doskoczyć do niej było ciężko i razem z trenerem tego nie zrobiliśmy.

ZOBACZ TAKŻE:**LECHIA GDAŃSK MA JUŻ PLANY NA ZIMĘ**

Coś się w pewnym momencie wypaliło na linii piłkarze - trener Kafarski?

Do ostatniego dnia byliśmy za trenerem Kafarskim. Skłamałbym, że atmosfera była taka, jak w poprzednim sezonie. Na pewno się nie poddawaliśmy. Pojechaliśmy na ważny mecz do Lubina i wygraliśmy, ze Śląskiem też zagraliśmy nieźle. Razem chcieliśmy to odbudować. Atmosfera się zepsuła, bo niezadowolony był i trener, i piłkarze. Gęstniała, bo wszyscy byli nerwowi. Ambicja ludzi powoduje, że czasami puszczają nerwy.

W miejsce Kafarskiego przyszedł Rafał Ulatowski. Świeża krew, ale i on sobie nie poradził. Miał zbyt mało czasu?

Różnie bywa w zawodzie trenera. Jedni powiedzą, że mało czasu, a z drugiej strony mamy efekt nowej miotły. Przychodzi nowy trener, drużyna zaczyna grać inaczej i wygrywać. U nas to nie miało miejsca.

JANAS RUSZA NA ŁOWY W GDAŃSKU. BĘDZIE TRENEREM PRZEZ DUŻE "T"?

Ulatowski odchodząc powiedział, że w Lechii nie ma piłkarzy z charakterem.

Dziwne, bo w szatni mówił, że jedyne, czego nam nie można odmówić, to zaangażowania. Powtarzał, że brakuje nam jakości i nowego pomysłu na grę, ale zapewniał, że charakter jest. Przykro mi, że jak odszedł, to zmienił zdanie. Widocznie w to nie wierzył, więc i my nie mogliśmy uwierzyć w jego słowa. Zobaczmy, jak wyglądał nasz mecz z Ruchem. Ile musieliśmy zostawić charakteru, żeby ten mecz wygrać. My nie mieliśmy piłki, Ruch naciskał, a my się broniliśmy. Wtedy pokazaliśmy charakter, wygraliśmy zaangażowaniem mecz, który kosztował nas bardzo dużo zdrowia.

Teraz nadszedł czas Pawła Janasa, szkoleniowca z nazwiskiem i autorytetem.

W Lechii taka osoba była potrzebna od dawna. Kiedyś był Jacek Zieliński, Radek Michalski, a teraz Paweł Janas z jeszcze większym doświadczeniem.

ZOBACZ WIZYTÓWKĘ PAWŁA JANASA

Miałeś okazję z nim współpracować?

Grałem tylko pięć razy w reprezentacji Polski, a dwa razy za trenera Janasa. Pamiętam też, że powoływał mnie do kadry olimpijskiej. Nie zawsze grałem, bo był mocny zespół. Nie znam osoby z tamtej drużyny, która po latach, by powiedziała źle o trenerze Janasie. Wszyscy darzą go szacunkiem.

Jak widzisz przyszłość Lechii?

Mnóstwo pracy przed nami. Optymizm opieram na tym, że wciąż mi się chce. Mam niedosyt po jesieni, jestem bardzo niezadowolony. Cieszę się, że jesienią grałem od 1 do 90 minuty i fizycznie w miarę dawałem radę. Jako drużyna musimy zdać sobie sprawę, że przed nami dużo pracy, jak nigdy dotąd.

CZYTAJ O LECHII:

FIRMA DRUTEX ZAMIERZA KUPIĆ LECHIĘ?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto