18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Soundrive Fest w Gdańsku.Udane otwarcie nowego klubu muzycznego na terenach postoczniowych

Tomasz Rozwadowski
Data 16 sierpnie 2013 r. jest warta zapamiętania z powodu rozpoczęcia pierwszej gdańskiej edycji festiwalu Soundrive, będącej równocześnie oficjalnym otwarciem B90 nowego, wielkiego klubu muzycznego na terenach po Stoczni Gdańsk.

I inauguracyjny dzień i chrzest bojowy klubu wypadły bardzo dobrze, co może tylko cieszyć, ponieważ Gdańskowi brakowało i dużej imprezy dla fanów muzyki alternatywnej oraz miejsca z prawdziwego zdarzenia, gdzie z tą dziedziną sztuki można by się spotykać przez cały rok. Początek zapowiada się niezwykle obiecująco.

ZOBACZ co się będzie działo!Weekend w Trójmieście.

B90 ma dwie sale koncertowe, jedną na przeszło 2 tys. osób, drugą na grubo ponad 5000, festiwal mógł więc bezkolizyjnie odbywać się na dwóch scenach. Pomieszczenia są perfekcyjnie wygłuszone i dwa równoczesne koncerty wzajemnie sobie nie przeszkadzają. Organizatorzy skorzystali z tej możliwości, co dało dyskusyjny efekt długich przerw pomiędzy duetami nachodzących na siebie występów. Może, jeśli po tegorocznym Soundrive będzie wystarczająco dużo głosów sugerujących zmianę tego założenia, w przyszłym roku układ koncertów nieco się zmieni.

Ale to niewielki problem, pora o plusach, nie dotyczących jeszcze bezpośrednio samej muzyki granej w piątek. Te plusy można podsumować jednym wielkim pozytywem i powiedzieć, że B90 jest klubem stworzonym dla słuchaczy i podporządkowanym prezentowaniu muzyki w jak najwyższym standardzie. Tak dobrej odbioru dźwięku nie ma żaden z polskich klubów, może poza Sfinksem, w którym jednak koncertów dla adresatów Soundrive'u nie ma za wiele.

Rewelacyjne nagłośnienie i oświetlenie, w które zainwestowano w bezkompromisowy sposób, dają fantastyczne możliwości. W pierwszym dniu festiwalu zostały one wykorzystane na mocną czwórkę, ale tendencja była w miarę upływu wieczoru zwyżkowa. B90 jest więc klubem wartym odwiedzenia dla samej przyjemności rewelacyjnego odbioru dźwięku. A to komplement mogący jeszcze niedawno brzmieć w Trójmieście egzotycznie. Tak jednak jest.

Teraz pora o muzyce. B90 to z założenia bez gwiazd w tradycyjnym tego określenia pojęciu, za to poszukujący i pokazujący muzykę, której powodem tworzenia nie jest jedynie zarabianie pieniędzy i zdobycie globalnej sławy, Wszyscy wykonawcy tego festiwalu chcą, z różnym stopniem powodzenia, pokazać i przekazać odbiorcom coś od siebie. Pierwsze zespoły grające w piątek, brytyjskie Gilrls Names i 2:54 na Main Stage oraz polscy Karate Freestylers i brytyjski Digan Porch nie bez powodu pełnili rolę przystawek, ale i tak mogli się podobać przynajmniej części, coraz liczniejszej festiwalowej widowni.

A później było już bardzo ciekawie, na dużej scenie zagrał jeszcze postrockowy The Soft Moon z USA, który zaprezentował się jeszcze lepiej niż dwa tygodnie wcześniej na OFF Festivalu w Katowicach, a na małej była cała seria intrygujących składów - The Experimental tropic Blues Band z Belgii, brytyjskie The Faimily Rain i Holograms, a na koniec Rainbow Arabia - mogły się podobać i z pewnością zdobyły w Polsce nowych fanów występując na Soundrive Fest.

Dwa ostatnie koncerty na Main Stage oddzieliłem celowo, bowiem w porównaniu do solidnego otoczenia były tak zwaną inną bajką. Najpierw był brytyjski mocno, oczekiwany Turbowolf, podręcznikowy przykład udanej zabawy muzyką. Bristolski zespół czerpie głównie z hard rocka i wczesnego heavy metalu, ale można usłyszeć w jego muzyce i punk i elektronikę i psychodelię. Ta mikstura została doskonale i z wyczuciem wymieszana, obficie przyprawiona humorem (ale nie dowcipasami) i zagrana z rzeczywistym ogniem, co stanowiło porządny test dla nagłośnienia w klubie. Swoją drogą koncert Turbowof mógł być pouczającą lekcją da fanów np. Big Cyca, jeśli byli obecni.

Ale to jeszcze nie była wisienka na torcie. Jej rolę pełnił zespól pochodzącego z Nowej Zelandii Connana Mockasina. Od czasu występu na OFF Festivalu kosmita z antypodów ma w Polsce grupę żarliwych fanów, która po gdańskim koncercie musiała znacznie się powiększyć. Mockasin i jego czterech rewelacyjnych kolegów z zespołu zaparli na blisko godzinę dech obecnym. Koncert, a zarazem pierwszorzędny pokaz sztuki performerskiej, był trudnym do zapomnienia (obecni się przekonają!) psychodelicznym transem. Fizycznie przypominający legendarnego, urodzonego zresztą w Sopocie, niemieckiego aktora Klausa Kinskiego, wyśpiewywał i wypowiadał przedziwny, nosowym falsetem rzeczy niestworzone, czarował bezwstydnym narcyzmem, ale przede wszystkim zaprezentowa rewelacyjną muzykę, w której oprócz zupełnie własnych odjazdów było dużo z Pink Floyd, Bee Gees i pościelowych ballad z lat 70, a wszystko podane z absolutną elegancją i czarem. Maksymalna liczba punktów i koncert, dla którego warto było wybrać się na Soundrive.

A przed nami przecież jeszcze dwa dni festiwalu, na którym wiele zdarzyć się może.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Soundrive Fest w Gdańsku.Udane otwarcie nowego klubu muzycznego na terenach postoczniowych - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto