Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stadion na Letnicy nie może żyć tylko piłką nożną - debata "Polski Dziennika Bałtyckiego"

Redakcja
Fot. Przemek Świderski
15.12 mija rok od rozpoczęcia budowy stadionu w Gdańsku Letnicy i gdy za ok. 1,5 roku zostanie na nim rozegrany pierwszy mecz, nie ma już sensu rozmawiać czy warto było budować go za miliard, pół czy ćwierć miliarda. Należy natomiast zastanowić się, co zrobić, żeby stadion w przyszłości nie stał pusty. Temu poświęcona była debata w redakcji "Dziennika Bałtyckiego".

Paweł Rydzyński, "Dziennik Bałtycki": Zdania co do sensowności inwestycji na taką skalę wciąż są podzielone. Ale chyba nawet przeciwnikom "miliardowej" inwestycji nie zależy, żeby skończyła się klęską.

- Kazimierz Koralewski, lider gdańskich radnych PiS: Jak najbardziej chcemy, by skończyła się sukcesem. Ale bez silnej drużyny piłkarskiej nie da się liczyć na to, że stadion będzie finansowym sukcesem. Gdańsk powinien zadbać, by Lechia stała się klubem godnym czołówki polskiej ligi.
- Andrzej Bojanowski, wiceprezydent Gdańska: Trudno się z tym nie zgodzić. Odkąd UEFA zdecydowała, że jesteśmy gospodarzem Euro 2012, miasto nie myśli tylko o procesie inwestycyjnym. Wkładamy dużo energii i kosztów, żeby się nauczyć, czym są nowoczesne stadiony, jak na nich prowadzić biznes. Musimy mieć świadomość, że Polska jest niemowlęciem, jeśli chodzi o zarządzanie takimi obiektami, ale także zarządzanie ligą, dojrzałością kibiców. Tego się uczymy, ale bez dobrego stadionu nie dałoby się tego zrobić. Po to były wizyty studialne w Wielkiej Brytanii, Niemczech, współpraca z firmą konsultingową Ernst Young...
- Adam Kalata, wiceprezes BIEG 2012: Na takim stadionie mogą odbywać się nie tylko mecze. Jest przygotowany do koncertów, spotkań biznesowych. Pomieszczenia, które posiada, pozwolą generować przychody. Nie tylko nasz bezpośredni partner - Amsterdam Arena, ale także inni operatorzy wypowiadają się o projekcie w superlatywach.
- Andrzej Bojanowski: Stadion nie będzie megadochodowy. Nigdy tego nie obiecywaliśmy. Gdyby taki był, nie byłby zadaniem publicznym.

Paweł Rydzyński: Jaki zatem będzie bilans stadionu?]
- Adam Kalata: Ze wstępnego zestawienia przychodów z kosztami wynika, że wynik powinien być dodatni. Przekonują nas do tego m.in. ostatnie wydarzenia, takie jak wybór sponsora tytularnego (debata odbyła się dzień przed tym, jak Polska Grupa Energetyczna zaofowała 35 mln zł za wykupienie nazwy stadionu na 5 lat; to o ok. 8 - 10 mln więcej od szacunków ekspertów - red.).

Paweł Rydzyński: Ile meczów, koncertów i innych imprez musi się odbyć na Letnicy w ciągu roku, żeby stadion nie przynosił strat?
- Adam Kalata: Scenariusze nie są hurraoptymisytyczne. Jeśli chodzi o mecze, to priorytet ma Lechia i mamy nadzieję, ze w przyszłości kalendarz będzie poszerzony o mecze wyższej rangi niż obecnie. Konserwatywnie zakładamy, że na stadionie odbędzie się jeden duży koncert w roku. Zyski będą czerpane z wynajmu sal konferencyjnych, restauracji VIP, sponsoringu tytularnego... Stadion to trochę biurowiec i trochę centrum handlowe. Będzie 9 tys. m kw. powierzchni do wynajmu. Czy będzie tam kasyno, czy kręgielnia - rozmowy się toczą.

Maciej Wośko, redaktor naczelny "Polski Dziennika Bałtyckiego": Z jednej strony, organizując przyjęcia komunijne, stadion się nie utrzyma. Z drugiej, czy jest to miejsce akurat na hipermarket? I wreszcie - czy i na ile realne jest, że miasto będzie do stadionu dopłacało?
- Andrzej Bojanowski: W naszej ocenie nie będziemy dopłacali.

Lech Parell, "Polska Dziennik Bałtycki": Czy jest realne, żeby 9 tys. m kw. na stadionie wynająć sensownie w otoczeniu, które jest puste i zapełnia się raz na 2-3 tygodnie?
- Andrzej Bojanowski: Pierwsze założenie jest takie, że stadion nie ma się zapełniać raz na 2-3 tygodnie. Wizytowaliśmy Hanower, który ma przeciętną drużynę, a wokół stadionu życie toczy się od 10 rano do późnego popołudnia. Letnica to nie tylko stadion. Rewitalizujemy dzielnicę, stawiamy TBS-y, mam nadzieję, że przed Euro 2012 zdążymy przenieść w sąsiedztwo stadionu hale Międzynarodowych Targów Gdańskich.
- Adam Kalata: Jest teraz czas w Polsce, by zaoferować ludziom nie tylko podróże po galeriach handlowych. Chcemy, by na mecze przychodziły całe rodziny, tak jak na Zachodzie, żeby impreza nie kończyła się wraz z ostatnim gwizdkiem. Ale to także rola dla klubu, żeby wychować nowe pokolenie kibiców, rozumiane inaczej niż do tej pory.
- Kazimierz Koralewski: Jeżeli klub będzie w środku tabeli, to miasto będzie musiało dopłacać do stadionu. Koszty gry w piłkę są stosunkowo niskie, a zyski duże. Opłaca się robić koncerty?
- Andrzej Bojanowski: Oczywiście. Te imprezy można związać z wymianą murawy. W projekcie zakładamy, że raz do roku następuje całkowita wymiana murawy. To wynajmujący pokrywa koszt przykrycia murawy.
- Kazimierz Koralewski: Trójmiasto jest aglomeracją 2-2,5 mln osób. Jeśli chcemy konkurować np. z Chorzowem, oferta musi być przebijająca.
- Adam Kalata: Gdański stadion będzie częścią tzw. ringu północnego. Jeśli przyjedzie Madonna, na jej koncert nie będziemy ściągać ludzi tylko z Żabianki czy Chyloni, ale też ze Skandynawii. Oni do Chorzowa nie pojadą.
- Ryszard Bongowski, dyrektor agencji Astreet, organizator m.in. koncertu J.-M. Jarre'a w Gdańsku: Przestrzegam przed nadmiernym optymizmem. Słuszne jest założenie, że odbędzie się jeden koncert w roku. Niedługo pojawią się stadiony nie tylko w Gdańsku, ale też w innych miastach, które przygotowują się do Euro 2012. Będzie wyścig, jakie gwiazdy ściągnąć. Na początku miasta będą musiały inwestować w organizowanie dużych koncertów, a nie liczyć zyski. Załóżmy, że bilet będzie kosztował 100 zł. 50 tysięcy osób na koncercie [na samej murawie ma zmieścić się 18 tys. osób - red.] to 5 mln zł. Koncert z okazji 4 czerwca kosztował 13 mln zł. Nie ma nigdzie poza Chorzowem stabilnego "rynku" fanów. Taki rynek tworzy się przez kilka lat. Marka Open'er Festivalu był budowana i inwestowana przez 10 lat.
- Andrzej Bojanowski: Popatrzmy na mapę. Co jest przewagą Gdańska w porównaniu np. z Krakowem czy Wrocławiem? My jesteśmy najdalej, jeśli chodzi o taki obiekt w Polsce. Otwieramy się na Polskę północną. Nie wyciągamy klienta z Chorzowa, tylko ze Szczecina - o ile koncertu nie będzie w Berlinie - Torunia, Bydgoszczy, Olsztyna.
- Adam Kalata: Chorzów żyje koncertami, ale nie było do tej pory konkurencyjnej infrastruktury. Gdzie te koncerty miały się podziać?

Lech Parell: Na ile miasto jest w stanie inwestować w tworzenie rynku? Lechia będzie stanowiła podstawę wykorzystania stadionu, jeśli chodzi o duże imprezy. Ile w takim razie jesteście gotowi zainwestować w Lechię? Bo jeśli Lechia będzie słaba, to stadion na tym straci.
- Andrzej Bojanowski: W modelach europejskich stadiony są miejskie lub narodowe. Ale kluby są prywatne, a stadiony są przez nie wynajmowane. Jeden z modeli, u podstaw studium wykonalności spółki Lechia, mówił, że klub ma nowy stadion de facto za darmo, za 125 tys. zł rocznie. Ale nie ma żadnych innych dochodów poza biletami. Dziś Lechia chce mieć wszystkie dochody. Tak się bawić nie będziemy. Potrzebujemy "x" milionów na pokrycie kosztów operacyjnych stadionu. Mówimy jasno - jeśli pokryjecie te koszty, płaćcie i wynajmujcie, co chcecie. Lechia dziś tego nie może zaoferować.
- Kazimierz Koralewski: Dobrze byłoby, by miasto powiedziało - chcemy silnego klubu, rozmawiamy o przyszłości.
- Andrzej Bojanowski: Ale my to mówimy. Nie wydalibyśmy 500 tys. zł na studium wejścia w spółkę, gdybyśmy nie chcieli mieć silnego klubu. Cały biznes stadionowy oparty jest na tym, że mamy dobry klub. Jeśli nie, to powtórzymy schemat Deusseldorfu, gdzie jest piękny stadion, na którym grane są koncerty, bo klub jest w III lidze. Lechia ma wartość. Będziemy w nią inwestować dalej. Biorąc pod uwagę wpływy z innych źródeł, miasto wspiera Lechię na całkiem niezłym poziomie.
- Kazimierz Koralewski: Miasto i tak będzie miało przez 15 lat na sobie ciężar spłat kapitałowych za budowę stadionu. Wpływy z imprez czy wynajmu powierzchni na to nie wystarczą.
- Andrzej Bojanowski: Od początku mówiliśmy, że te środki starczą tylko na potrzeby bieżące, a długi spłaca miasto, dokapitalizowując corocznie BIEG.
- Ryszard Bongowski: Nie mamy dobrego rynku imprez. To, co się stało 4 czerwca, gdzie bilet był po 10 zł, to było bardzo poważne psucie rynku. Jak ktoś przychodzi na koncert za darmo lub prawie za darmo, to czy potem zapłaci 100 zł?
- Andrzej Bojanowski: Gdański Archipelag Kultury odszedł od biletów za 5 zł i tak zostanie. Podobnie musi być z Open'erem, który też się musi dostosować. Pytanie, czy Gdynia będzie chciała nas w tym wspierać, bo też buduje stadion i będzie chciała na nim zarabiać.

Paweł Rydzyński: Dobrze się stało, że Lechia chce wystawić spółkę-córkę w przetargu na operatora?
- Andrzej Bojanowski: Dobrze. To uczciwe. Mają dobrego partnera. Pamiętajmy jednak, że od początku deklarowaliśmy cele, które nie podobają się Lechii i Sportfive. Np. to, że sprzedaż nazwy stadionu będzie w naszej gestii. Nie chcieliśmy oddać miliona złotych prowizji dla operatora. Pojawił się pomysł, żeby cały dochód szedł dla operatora, który byłby powiązany z klubem. Nie tędy droga. Mierzmy miarą kapitałowego zaangażowania w projekt. Wszystko musi mieć rozsądek. Kluby na Zachodzie mają udziały w spółkach stadionowych, ale też inwestują w stadion, nie przychodzą na gotowe.

Paweł Rydzyński: Operator ma być wyłoniony w połowie 2010 r. Kiedy będzie musiał przedstawić listę planowanych imprez na stadionie?
- Adam Kalata: Już w trakcie postępowania przetargowego.

Paweł Rydzyński: A co z powierzchnią handlową?
- Adam Kalata: Operator to nie dzierżawca. Będzie działał w imieniu miasta, w ramach jego strategii.

Paweł Rydzyński: Czy jeśli Marek Kondrat zechce otworzyć na stadionie winiarnię, miasto na to przystanie?
- Andrzej Bojanowski: Po to wybieramy operatora w postępowaniu publicznym, żeby nam pomagał. Jeśli operator stwierdzi, że winiarnia dobrze spełni swoje zadania, to jak najbardziej.

Maciej Wośko: Niepokoi nas, czy powierzchnia na stadionie będzie nastawiona na komercję, czy na komercję "z sensem".
- Wojciech Hartung, prezes klubu wrotkarskiego Twister Trójmiasto: Wokół stadionu powstanie pierwszy w Polsce tor wrotkarski. 1715 m trasy, punkty pomiaru czasu, wpasowanie toru w system ścieżek rowerowych - takiego miejsca nie będzie nigdzie w Polsce. W Europie jest ich 4-5.

Paweł Rydzyński: Jakim cieszą się zainteresowaniem?
- Wojciech Hartung: Z toru pod Berlinem korzystają 3 mln osób rocznie! Nam do tego daleko, ale w każdym sezonie w Trójmieście sprzedaje się 15 tys. par rolek. W tym roku mieliśmy pierwszy w Gdańsku maraton wrotkarski, w przyszłym zawody będą miały rangę Pucharu Świata. Niech weźmie udział tysiąc osób, który w każdym następnym roku przyciągnie następny tysiąc. W Berlinie zawody wrotkarskie skupiają za jednym zamachem 8 tys. osób.
- Andrzej Bojanowski: Ścieżka rowerowa połączy stadion, a więc i tor, ze ścieżką biegnącą wzdłuż al. Hallera do pasa nadmorskiego.
- Wojciech Hartung: Zrobienie tego kawałka zmieni niebywale dużo. Na tym torze będzie można zrobić wszystko, dla rowerzystów, rolkarzy, nordic-walkingowców, biegaczy... Po co wychodzić na miasto, jeśli możemy biegać na peryferiach, mając jako punkt odniesienia stadion.

Paweł Rydzyński: Rowery i wrotki to nie wszystko. Jakie plany wobec obiektu na Letnicy mają żużlowcy?

- Marcin Skabowski, dyrektor Lotosu Wybrzeże Gdańsk: Już kilka lat temu, gdy pojawił się projekt budowy stadionu, przyszło nam do głowy, żeby zorganizować na nim jedną z eliminacji mistrzostw świata - Speedway Grand Prix. Wystosowany został do BSI, firmy zarządzającej rozgrywkami, list intencyjny, że chcielibyśmy taką imprezę zorganizować w Gdańsku w latach 2012-14. Paul Bellamy, szef BSI, odpowiedział, że nie widzi nic przeciw temu, ale chciałby coś więcej wiedzieć o stadionie.

Paweł Rydzyński: Zawody dużej rangi na stadionie nieżużlowym są możliwe?
- Marcin Skabowski: W Goeteborgu, Cardiff czy nawet w hali w Hamar co roku sypie się specjalną sztuczną nawierzchnię. Sztuczne tory jednak mają pewne zagrożenie. Bywają dziurawe, śliskie, są kłopoty z geometrią. Aczkolwiek firmy, które robią te tory, nabierają doświadczenia.

Paweł Rydzyński: Czy Speedway Grand Prix uda się pogodzić z meczami Lechii?

- Marcin Skabowski: Na przygotowanie i uprzątnięcie obiektu po zawodach żużlowych potrzeba ok. 10 dni. W Cardiff robi się to wraz ze wspomnianą wymianą murawy. Sytuacja ze Speedway Grand Prix jest o tyle skomplikowana, że w Polsce jest więcej miast, które by chciały zawody organizować. W przyszłym roku mamy trzy turnieje z tego cyklu - do Bydgoszczy i Leszna dołączy Toruń. Parę lat trzeba poczekać. Ale np. w przyszłym roku będziemy w Gdańsku organizować rundę żużlowych mistrzostw świata juniorów.

Paweł Rydzyński: Koncerty, wielcy żużlowcy, europejskie puchary... Wielkie plany... Równie wielkie miał Polski Związek Narciarski, gdy odbudowywał skocznię w Wiśle-Malince. Na razie kalendarz imprez na niej znacznie odbiega od założeń. A PZN był krytykowany, że wydał na skocznię za dużo.
- Adam Kalata: Przyjmujemy scenariusz konserwatywny. Nikt nie mówi, że w Gdańsku będzie rozgrywanych 5-10 meczów reprezentacji Polski rocznie. Wiemy, że powstają inne nowe stadiony. Naszym założeniem jest jeden mecz reprezentacji na dwa lata.

Paweł Rydzyński: Kiedy zostaną podpisane umowy na wynajęcie lóż VIP?
- Adam Kalata: Do końca 2010 r. Na razie prowadzimy rozmowy sondażowe. Formalnie wszystko będzie załatwiać operator.

Paweł Rydzyński: W dalszym ciągu aktualny jest plan, by po Euro 2012 liczbę lóż zwiększyć z 40 do 58?
- Adam Kalata: Już dziś widzimy duże zainteresowanie. W Niemczech w takich lożach codziennie odbywają się spotkania z pracownikami, klientami. Spotkania podczas meczów w lożach czy klubie biznesu to świetna okazja, by nawiązać kontakty, wymienić się wizytówkami. Na Zachodzie taki mechanizm funkcjonuje bardzo sprawnie. Jesteśmy pewni, że 40 lóż przed Euro 2012 zostanie wynajętych i jest duże prawdopodobieństwo, a projekt stadionu na to pozwala, że po Euro będzie dobudowane kolejne 18. Na Zachodzie stadiony są nawet przeprojektowywane, kosztem zwykłych miejsc powstaje więcej lóż.
- Kazimierz Koralewski: Szkoda, że stadion będzie żyć właściwie tylko ze sportu. Wypada życzyć, żeby się spółce i miastu udało. Dziś, gdy jest kryzys, firmy tną wydatki na marketing i trudno coś sprzedać. Ale z miesiąca na miesiąc powinno być łatwiej. Może w 2010 r. uda się uzyskać dobrą cenę.

Maciej Wośko: Do tej pory słyszeliśmy, że opieranie strategii stadionu na Lechii czy piłce będzie błędne, bo to się nie utrzyma. Cieszę się, że pojawiają się ciekawe pomysły, nie tylko komercyjne. Mówiąc o rozsądnej komercjalizacji, korzystam z analogii do "orlików", do pomysłu, który pojawił się za późno, wykorzystania ich zimą. Swego czasu zabrakło myślenia, żeby tworzyć z nich także lodowiska.

- Marcin Skabowski: Jeśli operator będzie zapatrywać się tylko na piłkę, to biorąc pod uwagę, w jakim miejscu jest teraz polska piłka nożna, stadion może być trochę martwą ikoną.
- Ryszard Bongowski: Wiele zależy od PZPN, który dziś nie ma najlepszych notowań, a to rzutuje na cały projekt.

Lech Parell: Duże znaczenie ma otoczenie stadionu, czy człowiek czuje się wokół niego dobrze, czy jest zagubiony jak na parkingu przed hipermarketem.
- Andrzej Bojanowski: Wycofujemy się z zalesiania terenu wokół stadionu. Znów możemy narazić się na krytykę, ale chodzi o to, żeby teren wokół stadionu móc racjonalnie wykorzystać.
- Adam Kalata: Teren będzie funkcjonalny, będzie miał zdejmowalne latarnie.

Lech Parell: Widzimy, jak wiele jest czynników, które będą wpływały na powodzenie bądź niepowodzenie stadionu...

Maciej Wośko: ...A ponieważ na powodzeniu nam zależy, będziemy do tego tematu wracać na naszych łamach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto