Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpitale i przychodnie chcą pozwać Narodowy Fundusz Zdrowia w Gdańsku

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Szpitale i przychodnie z Pomorza szykują pozwy sądowe przeciw Narodowemu Funduszowi Zdrowia w Gdańsku. Gra toczy się o grube pieniądze. Na całym zamieszaniu z rozliczaniem się szpitali z NFZ jak zwykle ucierpieć mogą pacjenci. Już dziś placówki medyczne ograniczają przyjęcia na planowe operacje. Jedenaście największych szpitali na Pomorzu, którym za leczenie ponadlimitowych pacjentów należy się około 60 mln zł, może liczyć na zaledwie 25-30 proc. tej kwoty.

Na podobną zapłatę nie ma natomiast widoków tzw. AOS, czyli poradnie specjalistyczne na mieście, które przyjęły w pierwszym półroczu więcej pacjentów niż przewidywała umowa. To bardzo źle rokuje dla mieszkańców województwa, którzy medycznej pomocy będą potrzebować jesienią czy zimą tego roku. O tym, by zarejestrować się jeszcze w tym roku do specjalisty "na fundusz", można tylko pomarzyć.
Te 25-30 proc., czyli 18 mln zł, to kwota, którą wicemarszałkowi Leszkowi Czarnobajowi udało się we wtorek wynegocjować z Dorotą Pieńkowską, dyrektor pomorskiego NFZ.

- Ustaliliśmy, że w pierwszej kolejności fundusz zapłaci szpitalom za wszystkie procedury ratujące życie - tłumaczy Czarnobaj. - Nie oznacza to, że pozostałe zobowiązania "odpuścimy". Do rozmów wrócimy pod koniec października, gdy gdański NFZ będzie wiedział, ile pieniędzy otrzyma z centrali. Pozwy sądowe to ostateczność, bo pieniądze są szpitalom potrzebne teraz, a nie za pięć lat.

Na propozycję ugody czeka też Uniwersyteckie Centrum Kliniczne, które leczenie dodatkowych pacjentów od stycznia do czerwca 2009 kosztowało ok. 24 mln zł. Jeżeli nie uda się jej zawrzeć, w połowie października UCK, które na razie ograniczyło operacje serca, będzie musiało wstrzymać planowe przyjęcia prawie we wszystkich klinikach. O ile ograniczenie przyjęć w mniejszych placówkach, jak szpital MSW, jest bolesne głównie dla jego pacjentów, o tyle taki manewr w strategicznym szpitalu, jak UCK, "Specjalistyczny" na Zaspie czy placówka w Kościerzynie zachwiać może systemem bezpieczeństwa zdrowotnego na całym Pomorzu. Szpital w Kościerzynie już ogranicza przyjęcia na niektórych oddziałach, w tym na ortopedii, bo ze względu na olbrzymią ilość urazów podczas wakacji już w sierpniu przekroczył kontrakt. Szpital ma nadlimitów na 5 mln zł. Dyrektor Andrzej Steczyński cieszy się, że NFZ obiecuje zapłacić za wszystkie procedury ratujące życie. - W przypadku naszego szpitala to 90 proc. nadwykonań - uzasadnia Steczyński.

Entuzjazm szefa kościerskiej placówki studzi jednak Dorota Pieńkowska, dyrektor oddziału NFZ w Gdańsku. I zapowiada weryfikacje każdego świadczenia ratującego życie. Po pierwsze to niemożliwe, by Kościerzyna miała aż 90 proc. pacjentów w krytycznym stanie, a inne, podobnie wielkie szpitale, jak "Wojewódzki", Miejski w Gdyni czy Specjalistyczny na Zaspie tylko 25 proc. Po drugie - brakuje wykładni prawnej, co to procedura "ratująca życie". W przypadku każdego chorego decyduje o tym lekarz. Dlatego podstawą do zapłaty szpitalowi za takie procedury musi być dokumentacja medyczna.

- Jeżeli NFZ będzie teraz analizował dokumenty kilku tysięcy pacjentów, pieniądze na koncie szpitala zobaczymy za kilka lat - odpowiada Andrzej Steczyński.
- Na pewno zapłacimy za wszystkie świadczenia nielimitowane, jak np. porody czy leczenie wcześniaków na oddziałach neonatologicznych -

obiecuje Pieńkowska. - Proponujemy też szpitalom "przesunięcie" pieniędzy z oddziałów, na których nie wykonali kontraktu tam, gdzie mają "nadwykonania".
NFZ w Gdańsku wysyła do szpitali propozycje nowych aneksów, z których usunięto drażliwą klauzulę, która w lipcu oburzyła szpitale na Pomorzu. Dyrektor Pieńkowska domagała się w niej, by ich szefowie zrzekli się wszelkich roszczeń w stosunku do NFZ.

Problem zapłaty za leczenie pacjentów "ponad kontrakt" dotyczy nie tylko Pomorza, ale całego kraju. Dług NFZ z tego tytułu wobec wszystkich szpitali sięga 1 mld zł. To pierwszy taki rok od wielu lat, gdy NFZ ma za mało pieniędzy i nie jest w stanie uregulować wszystkich zobowiązań wobec szpitali. W 2007 i 2008 roku NFZ płacił szpitalom za wszystkie nadwykonania. Choć kryzysu ekonomicznego pozornie nie widać, to odczuwa go Narodowy Fundusz Zdrowia. Od początku roku notuje on znaczący spadek wpływów ze składek odprowadzanych na zdrowie za pośrednictwem ZUS. Tymczasem NFZ musi w pierwszej kolejności zapłacić aptekom za refundację leków oraz przychodniom podstawowej opiece zdrowotnej, bo one - jako niepubliczne najszybciej mogą zbankrutować. Ich prostest może sparaliżować całą ochronę zdrowia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szpitale i przychodnie chcą pozwać Narodowy Fundusz Zdrowia w Gdańsku - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto