Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańszczanie przegrali z sędzią Marciniakiem

Paweł Stankiewicz
Piłkarze Lechii zostali zastopowani. Gdańszczanie, po czterech kolejnych zwycięstwach, przegrali w Krakowie z Wisłą 2:5. Wynik jest jednak bardzo mylący, bowiem długimi fragmentami to biało-zieloni byli zespołem lepszym. A w Krakowie bardziej przegrali z sędzią Szymonem Marciniakiem z Płocka niż z zespołem "Białej Gwiazdy".

- Wszyscy widzieli, jakie decyzje podejmował sędzia i jakie miały znaczenie dla losów spotkania. To wszystko, co mam do powiedzenia na ten temat - stwierdził bez narażania się na kary finansowe Tomasz Kafarski, trener Lechii.
My możemy napisać wprost: prowadzenie meczu w Krakowie przez sędziego Marciniaka było nieudolne i skandaliczne. Zresztą to już nie pierwszy popis w tym sezonie tego arbitra, którego najwyraźniej polska ekstraklasa przerasta. Marciniak to po prostu bardzo słaby sędzia, który ciągle jest obsadzany do ważnych meczów ligowych. Sędzia z Płocka pokazał, że nie czuje gry w Białymstoku, kiedy prowadził spotkanie Jagiellonii z Lechem. Nie wyrzucił z boiska brutalnie faulującego Mladena Kascelana, a potem usunął z placu gry Manuela Arboledę z Lecha, a z ławki rezerwowych Jacka Zielińskiego, trenera poznańskiego zespołu. Już wtedy w Lechu domagali się zawieszenia sędziego Marciniaka. Szkoda, że nikt w PZPN tego głosu nie posłuchał, bo wówczas Lechia mogłaby w sobotę toczyć wyłącznie walkę z Wisłą na boisku.
- Dlaczego mają zawiesić mnie? Niech zawieszą arbitra, który się pomylił - grzmiał Arboleda.
- Nie może być tak, że synek, który ma jeszcze mleko pod nosem, próbuje decydować o żółtych i czerwonych kartkach i wypaczać wynik ważnego meczu - skomentował pracę Marciniaka w meczu Jagiellonia - Lech trener "Kolejorza" Jacek Zieliński. Zieliński za swoje słowa dostał karę finansową, a także dwa mecze Lecha musiał oglądać z trybun. A sędzia Marciniak? Ma się dobrze, sędziuje dalej i wciąż pokazuje swoją nieudolność i wypacza wyniki meczów.
Tak właśnie było w Krakowie, gdzie bez pomocy płockiego arbitra Wisła miałaby wielkie problemy z pokonaniem dobrze grającej Lechii. Marciniak popełnił jednak aż cztery olbrzymie błędy, mające wpływ na zmieniający się rezultat spotkania. Sędziowie się mylą, bo to rzecz ludzka, ale kiedy arbiter popełnia cztery poważne błędy, które mają kolosalny wpływ na wynik spotkania i wszystkie na niekorzyść jednego z zespołów, to prowokuje u kibiców różnego rodzaju domysły.
Lechia od początku meczu była zespołem lepszym. Gdańszczanie prezentowali się podobnie jak w poprzednich spotkaniach, czyli groźnie atakowali i dobrze się bronili. Wisła nie miała recepty na biało-zielonych i nie potrafiła sobie stworzyć sytuacji bramkowej. Po 29 minutach było 1:0 dla biało-zielonych i to był najniższy wymiar kary dla gospodarzy. Gol dla Lechii padł w 11. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Abdou Razack Traore, a piłkę głową do siatki posłał Krzysztof Bąk. Później strzał najlepszego na boisku Traore z dystansu obronił Mariusz Pawełek. Bohaterem mógł być jednak Bedi Buval, a został antybohaterem. Z trzech sytuacji nie potrafił wykorzystać żadnej. Dwukrotnie mógł znaleźć się sam na sam z Pawełkiem, ale w obu sytuacjach nie zdołał dobrze przyjąć piłki. W trzeciej sytuacji pognał z piłką w pole karne i szukał kolegi, któremu mógłby podać piłkę. Nikogo takiego nie dostrzegł, więc sam oddał strzał z ostrego kąta. Zasłonięty bramkarz Wisły popisał się intuicyjną i fantastyczną interwencją. W 25. minucie po raz pierwszy "błysnął" sędzia Marciniak. Piłka została dośrodkowana w pole karne, a do strzału przewrotką z kilku metrów składał się Bąk. W tym momencie został pociągnięty za koszulkę przez Gordana Bunozę i sprowadzony do parteru. Jak można było nie widzieć tak prostej i czytelnej sytuacji? Sędzia Marciniak nie widział ewidentnego faulu i nakazał grać dalej. A w 30. minucie Wisła doprowadziła do wyrównania. Bąk próbował wybijać piłkę, ale nie trafił w nią czysto i futbolówka spadła pod nogi niepilnowanego w polu karnym Patryka Małeckiego, który strzelił wyrównującego gola. Lechia mogła strzelić przynajmniej dwie bramki, położyć rywali na łopatki, bo z tego krakowianie już by się nie podnieśli. A tymczasem dzięki biało-zielonym to Wisła uwierzyła w swoje możliwości i w zdobycie kompletu punktów.
- Tak to jest, kiedy nie strzela się kolejnych goli, marnuje się sytuacje, to może paść bramka dla rywali. I stało się - powiedział trener Kafarski.
Druga połowa zaczęła się fatalnie dla biało-zielonych, bo już na początku tej części gry padł gol dla Wisły. Znowu przy pomocy sędziów. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego na pozycji spalonej był Bunoza, który w pojedynku w powietrzu walczył o piłkę z Pawłem Kapsą. Sędzia liniowy najpierw podniósł chorągiewkę, ale szybko ją opuścił, a piłka trafiła do Radosława Sobolewskiego, który skorzystał z sędziowskiego prezentu i posłał piłkę do siatki. To miało swoje następstwa, bo Lechia musiała grać bardziej ofensywnie. W 67. minucie Kapsa wybił piłkę, a zza niego wyskoczył Andraż Kirm, potknął się o ręce interweniującego Kapsy i położył się jak długi. Co zrobił Marciniak? Podyktował rzut karny dla Wisły! - Skoro sędzia podyktował karnego, to znaczy, że faul był - dyplomatycznie powiedział Kirm.
A jedenastkę na bramkę zamienił Paweł Brożek. Dwie minuty później nie pierwszy błąd w tym meczu zrobił Deleu, a wykorzystał to Kirm, zdobywając czwartego gola dla Wisły. 4:1 dla gospodarzy, choć wynik absolutnie nie odzwierciedlał wydarzeń na boisku. Lechia atakowała cały czas i dążyła do strzelenia bramki. I udało się w 82 minucie, kiedy do siatki trafił Tomasz Dawidowski. Minutę później Kirm jednak odpowiedział, strzelając piątego gola dla Wisły.
W końcówce Lechia mogła strzelić trzy gole. Najpierw okazji nie wykorzystali Traore i Łukasz Surma, a później Buval minął już Pawełka, ale sędzia Marciniak nie zauważył, że Francuz był faulowany przez Małeckiego.
Do porażki doszły jeszcze problemy kadrowe, bowiem z powodu kontuzji boisko musieli opuścić Hubert Wołąkiewicz i Piotr Wiśniewski.
- Na ŁKS zostaje 16 piłkarzy. Oba urazy są mięśniowe, ale sztab medyczny postara się postawić Huberta do gry na mecz z Koroną. Piotrek może mieć dłuższą przerwę - zdradził Kafarski.

Więcej o meczu w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gdańszczanie przegrali z sędzią Marciniakiem - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto