- W trybie natychmiastowym zażądałem szczegółowych informacji z sądu w Gdańsku. Dokumenty wpłynęły już do ministerstwa, będę osobiście zapoznawał się z nimi i podejmował dalsze kroki. W tej sprawie jest bardzo wiele okoliczności, które mnie zastanowiły. Nie ukrywam, że sprawa mnie poruszyła - powiedział na antenie radia Tok FM minister Kwiatkowski. Jednocześnie podkreślił, że w tego typu sprawach, dobrem szczególnie chronionym jest dobro dziecka. Zdaniem pełnomocnika ojca Piotrusia, mecenas Moniki Piaseckiej, sąd wydając takie postanowienie kierował się właśnie dobrem chłopca.
W piątek zawiadomienie o braku możliwości sprawowania przez matkę opieki nad dzieckiem złożył do Prokuratury w Gdyni mecenas Bolesław Senyszyn, reprezentujący matkę chłopca. Barbara L. od czasu przekazania dziecka ojcu nie może się z nim skontaktować. Zastanawia się więc, czy o sprawie nie powiadomić policji.
Czytaj także:Sprawa Piotrusia: Siłą zabrali matce dziecko
Dotarliśmy do akt sprawy. W uzasadnieniu sąd wskazuje, że postawa matki i jej rodziców była bezpośrednią przyczyną przerwania więzi dziecka i ojca. Sąd powołując się na literaturę pedagogiczną i psychologiczną podkreślił, że istotna do prawidłowego rozwoju dziecka jest obecność obojga rodziców. Według kuratorów, matka Piotrusia często nadużywała swojej rodzicielskiej władzy. Po rozwodzie kobieta musiała podjąć psychoterapię mającą na celu „zmianę postawy w zakresie uznania autonomii syna, rozluźnienia symbolicznej więzi z synem i zaakceptowania udziału ojca w życiu dziecka”. Barbara L. uczęszczała na zajęcia terapeutyczne, jednak Sąd Rejonowy uznał, że nie przynoszą one zamierzonego efektu.
Piotruś miał nadal negatywny stosunek do ojca i przy każdej jego wizycie zamykał oczy, nie odpowiadał na pytania, unikał dotyku oznajmiając „to nie jest mój tata”. Sędzia Anna Pałkiewicz wydała postanowienie o odebraniu chłopca matce uzasadniając swoją decyzję tym, że Barbara L. „lekceważy wartość uznaną i zagwarantowaną prawem jaką jest miłość rodzica – ojca do dziecka. Taki rodzic nie powinien kształtować dziecka, dopóki nie uzna tej wartości”.
Decyzją sądu pięciolatek został przekazany pod opiekę ojca, który został pozytywnie oceniony jako rodzic przez kuratorów. Jednocześnie sędzia podkreśliła, że Barbara L. również wykonywała swoje rodzicielskie obowiązki bez zastrzeżeń, jednak „szkoda, którą ponosi dziecko przez utratę dóbr (kontakt dziecka z ojcem – przyp. red.) jest większa i bardziej doniosła, aniżeli trud w przystosowaniu się dziecka do nowej sytuacji bycia pod opieką ojca”.
Do kiedy Piotruś pozostanie pod tą opieką – nie wiadomo. Matka chłopca nadal nie posiada też informacji o miejscu przebywania jej syna. – Mogę zapewnić, że chłopiec jest spokojny i przyzwyczaja się do ojca. Podawanie adresu, pod którym się znajduje byłoby nieodpowiednie, bo dziecko musi oswoić się z nową sytuacją. Nie można go narażać na stres związany z ewentualnymi wizytami jego matki w najbliższym czasie – zapewniła pełnomocnik ojca Piotrusia, mecenas Monika Piasecka. Poinformowała jednocześnie, że jeśli chłopiec, mimo podjętych przez jego ojca prób, nadal będzie reagował z taką niechęcią, to dobrowolnie, bez decyzji sądu odda dziecko matce. Barbara L. sytuacją jest załamana. Nie może nawiązać żadnego kontaktu ze swoim dzieckiem, nadal nie wie gdzie jest i w jakim jest stanie.
Martwi się również o metody wychowawcze swojego byłego męża, profesora psychologii. – Jedyną zasadą, którą wyznaje przy wychowywaniu dzieci jest „niech dziecko ryczy, krzyczy, padnie i się przyzwyczai”. Tak nie powinno się traktować nawet zwierzęcia – mówi zrozpaczona matka Piotrusia. Kobieta nie wierzy też w zapewnienia pełnomocnika o tym, że dziecko zostanie kiedyś oddane pod jej opiekę.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?