Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Abelard Giza swinguje. Sławę pierwszemu buntownikowi IV Rzeczypospolitej przyniósł kabaret Limo

Grażyna Antoniewicz
Abelard Giza wciąż zaskakuje wielbicieli swego talentu
Abelard Giza wciąż zaskakuje wielbicieli swego talentu Tomasz Bołt
Pomysłodawca kabaretu Limo, ulubieniec publiczności - aktor, reżyser, scenarzysta i politolog - gdańszczanin Abelard Giza z powodzeniem romansuje z filmem. Swoją karierę niezależnego filmowca zaczynał od filmów krótkometrażowych ("Mojżesz", "Dzień Szósty" i "DEMO"). Potem przyszły długometrażowe produkcje.

Najpierw komedia "Wożonko", którą zrealizował z grupą przyjaciół. Później wraz z doświadczonymi zdjęciowcami Marcinem Brachem i Michałem Giorewem nakręcił sensacyjny "Towar". "W stepie szerokim" był trzecim filmem gorąco przyjętym przez widzów. Teraz realizuje "Swing". Najpierw jednak napisał sztukę. Pomysł narodził się ponoć, gdy znalazł w internecie ogłoszenia o ludziach "swingujących", czyli seksie grupowym lekko sobą znudzonych par, dla których jest to ucieczka od rutyny.

- Wydaliśmy na "Swing" ponad sto tysięcy złotych, ale nakręciliśmy już wszystkie sceny. Film jest zmontowany, przed nami korekcja barwna - mówi.
- Czy łatwo jest zdobywać pieniądze od ewentualnych sponsorów?
- Nie, jeżeli reżyser tej klasy jak Andrzej Wajda ma problemy ze zrobieniem filmu, to jakie szanse ma taki Giza, który zrealizował "W stepie szerokim", film który obejrzało może piętnastu widzów.

Gdy Blacha spotkał Putina

Ale Abelard Giza to przede wszystkim znakomity kabareciarz. Sławę przyniósł mu kabaret Limo, który do życia w 1999 roku powołali Abelard Giza i Marcin Kulwikowski, wówczas uczniowie gdańskiego VIII LO. Dziś, oprócz Gizy, grupę współtworzą: Ewa Błachnio, Szymon Jachimek, Wojciech Tremiszewski i Hugo Giza. Limo zabłysnął na festiwalu "Wyjście z cienia" w Gdańsku. Potem była PAKA i pierwsze miejsce. I znów PAKA, na której dostali główną nagrodę, budząc szemranie z powodu tematyki programu "Za murami, za ogniami"... Święta Inkwizycja, braciszkowie, Joanna d'Arc, habity. W roku 2006 na festiwalu Lidzbarskie Wieczory Humoru i Satyry zdobyli Grand Prix za program "Miasteczko".

Limo ma swoją wierną publiczność. Na ich spektakle przychodzą wszyscy ci, którzy mają zwariowane poczucie humoru. W kabarecie gdański twórca obiema dłońmi czerpie z doniesień prasowych i telewizyjnych. Aplauz widowni budziły spotkania posła z kolesiem z "Dzielni".
- Co robicie? - pyta koleś.
- Remontujemy szkoły, budujemy drogi, stadiony...
- Zarąbiście, a ile bierzecie za tapetowanie?
- My się nie rozumiemy. My mamy mandaty...
- To tak jak my, tylko że my mamy jeszcze wyroki.
- My też - odpowiada z dumą poseł.

Sytuacje bywały abstrakcyjne, jak ta, gdy wszechmocny Blacha szukał Putina. Znalazł na Kremlu, ale...
- Podobno tak pociągnął Putinowi z bańki, że ten przepraszał za jakiś Katyń - informował koleś.

Trudno było umówić się na rozmowę, bo Abelard Giza, jak zwykle, jest w rozjazdach. Wczoraj był w Katowicach, jutro jedzie do Olsztyna, gdzie robi stand-up. To nowa forma sztuki kabaretowej: na sceniepojawia się tylko jeden wykonawca i oprócz tego, że monologuje, prowadzi też improwizowany dialog z widownią.
- Czasami ta lekkość sceny kabaretowej nieco mnie mierzi, dlatego chciałbym, żeby głośniej było o stand-up. Bo to jest trochę mocniejsze - zapewnia. Różnorodność jest kluczem w moim życiu zawodowym. Nie mogę robić tylko jednej rzeczy, bo się zanudzę. A jak ja się znudzę, to ludzie też będą ziewać. Jeśli ja będę cały czas podniecony, to mam nadzieję, że ta energia troszeczkę udzieli się widzom.

Pastuszek w jasełkach

Radość życia, zdolności artystyczne wyniósł z domu.
- Mam genialną rodzinę, mama jest zdolniachą, ojciec ma fajne poczucie humoru. Moi najbliżsi nigdy w życiu nie mówili mi, co mam robić. Po prostu patrzyli, wspierali mnie, dopingowali. Chodzili na jasełka w kościele (dwa razy grałem w nich pastuszka). Potem oglądali moje pierwsze występy kabaretowe. Początkowo mnie to wkurzało. Mówiłem: Nie, nie przychodźcie. Zawsze musiałem zarezerwować miejsce dla babci, dziadka, rodziców i brata oczywiście też. Kumple mówili: Daj spokój stary, rodzinę będziesz zapraszał. Więc marudziłem: "Już to widzieliście". Dzisiaj wiem, że to najlepszy zespół dopingujący, jaki można mieć. Zawsze byli szczerzy, nigdy nie zachwycali się bezkrytycznie tym, że "Abelardek" jest na scenie. Czasem dziadek (znany malarz Hugon Lasecki) przychodził i radził: A może zrób tak? Każdy z moich najbliższych zdawał jakąś relację od siebie. Coś im się podobało, coś nie. Chyba też ufali mi, że idę we właściwym kierunku.

Zawsze to był krok do przodu.
Jak się pojawiłem w telewizji, cała rodzina zwariowała, ale super - cieszyli się.

Szukając świętego Graala

Kiedy był mały, mówił, że chce być reżyserem. Potem uznał, że to, co lubi, to pisanie i wymyślanie dziwnych historii.
- Jak byłem mały bawiłem się z bratem, np. odtwarzaliśmy przygody Indiany Jonsa albo ubrani w kurtki i czapki chodziliśmy po całym mieszkaniu szukając świętego Graala - uśmiecha się wspominając.
Jest popularny. Czasem ktoś poprosi o autograf, zawoła: "Sie masz Blacha".
- Gorzej, gdy rozpoznają mnie ze skeczu o Hitlerze, wtedy krzyczą: E! Hitler! Wyrwane z kontekstu brzmi dziwnie - dodaje.
Praca jest jego pasją.
- Nie mam wolnego czasu, zwłaszcza odkąd w moim życiu pojawiła się ukochana. Odkryłem, że obejrzenie razem filmu, wspólne zjedzenie obiadu albo wyjście razem na spacer jest super. To coś, czego nigdy nie miałem, bo 28 lat byłem sam. Nagle odkryłem, że to normalne życie jest takie... takie ciepłe, wspaniałe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto