Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adopcja dziecka z Okna Życia. Dzieci z Okna Życia muszą dłużej czekać na swój dom

Dorota Abramowicz
Państwo Sylwestrowiczowie tworzą niezawodową rodzinę zastępczą. Wcześniej przeszli odpowiedni kurs. Szósty już rok zajmują się także czekającymi na adopcję maluszkami
Państwo Sylwestrowiczowie tworzą niezawodową rodzinę zastępczą. Wcześniej przeszli odpowiedni kurs. Szósty już rok zajmują się także czekającymi na adopcję maluszkami Karolina Misztal
Anonimowe porzucenie dziecka pozbawia je tożsamości. I chociaż natychmiast pojawiają się chętni, by stworzyć mu prawdziwy, pełen miłości dom, miesiącami trwa regulowanie sytuacji prawnej.

Dzwonek, sygnalizujący, że w Oknie Życia w Matemblewie pojawiło się dziecko, zabrzmiał w ubiegłym roku trzy razy. Pierwszą, Lenkę, znaleziono 28 czerwca ub.r. W lipcu podrzucono kolejną dziewczynkę, a pod koniec września - Piotrusia. Do dziś z tej trójki tylko jedno dziecko znalazło rodzinę. Lena i Piotruś nadal czekają w interwencyjnych rodzinach zastępczych. Dlaczego?

- Okno Życia pozbawia dzieci tożsamości i trzeba czekać na uregulowanie ich sytuacji prawnej - mówi Joanna Radzimowska, kierująca działem pieczy rodzinnej w gdańskim Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie. - Ponadto zgłosiła się kobieta, która twierdzi, że jest matką Lenki. Należy wykonać badania, które mogłyby potwierdzić jej słowa - zaznacza Joanna Radzimowska.

Przeczytaj także rozmowę z Joanną Radzimowską, kierownikiem działu pieczy rodzinnej MOPR w Gdańsku

Piotruś przez kilka tygodni - zanim trafił do domu Saye i Stanisława Sylwestrowiczów - przebywał w szpitalu. Pan Stanisław tworzy wraz ze swoją żoną niezawodową rodzinę zastępczą.

- Wychowujemy troje własnych dzieci - dwóch synów i córkę oraz od dziesięciu lat Asię, przebywającą u nas w rodzinie zastępczej - opowiada pan Stanisław. - Nie planowaliśmy tego, ale gdy okazało się, że 6-letnia wówczas dziewczynka szuka domu, nie wahaliśmy się ani chwili. Wcześniej przeszliśmy kurs dla rodzin zastępczych. Szósty rok zajmujemy się także czekającymi na adopcje maluszkami. Jak to się mówi - chata u nas pełna - dodaje.

Pierwszym maluchem był Kamil, porzucony przez matkę - nosicielkę wirusa HIV. Żadna placówka nie chciała zająć się chłopcem, zanim lekarze nie zbadają, czy i on nie jest nosicielem. Trafił więc do rodziny Sylwestrowiczów. Dziecko na szczęście nie zostało zarażone , jednak dopiero po roku Kamil trafił do adopcji.

- Zżyliśmy się z nim, pokochaliśmy, cała rodzina na pożegnanie płakała - wzdycha Stanisław Sylwestrowicz. - Wiemy, że w nowym domu jest mu dobrze. Ładnie się rozwija.

Po Kamilu przyszedł Maciuś. Śliczny, mądry. Od początku odwiedzali go rodzice adopcyjni. Obdarzyli miłością, zabrali do siebie. Adaś miał prawie cztery miesiące, gdy odebrano go matce. Dziecko było wygłodzone, brudne, ze świerzbem. Prawie rok mieszkał u zastępczych rodziców.

Przeczytaj także rozmowę z Joanną Radzimowską, kierownikiem działu pieczy rodzinnej MOPR w Gdańsku

- To za długo - podkreśla pan Stanisław. - Na szczęście trafił do wspaniałej rodziny w Gdyni, nawiązał z nimi więź.
Potem w domu państwa Sylwestrowiczów pojawiła się Iza, a w listopadzie, po sześciu tygodniach pobytu w szpitalu, Piotruś z Okna Życia.

Choć zaraz po podrzuceniu chłopca zgłosiło się małżeństwo, gotowe go zaadoptować, jednak Piotruś pewnie pomieszka jeszcze kilka miesięcy u rodziny Sylwestrowiczów. Sąd rodzinny na pierwszym, listopadowym posiedzeniu odłożył do grudnia wyznaczenie opiekuna prawnego. Bez opiekuna nie można wszcząć procedury adopcyjnej. W grudniu posiedzenia nie było, bo sędzia zachorowała, więc termin przełożono dopiero na... luty tego roku.

Na szczęście udało się przyspieszyć termin i już pod koniec stycznia wreszcie ruszy machina prawna.
- Dla niemowlęcia tydzień bez rodziny to rok - mówi pan Stanisław. - Rozwija się umysł, sfera emocjonalna, dziecko powinno jak najszybciej trafić do kochającego domu.

**Aktualnie prowadzony jest nabór kandydatów na rodziców zastępczych. Więcej informacji na:

stronie MOPR w Gdańsku

**

Cały czas szukamy ludzi gotowych pomóc opuszczonym dzieciom

Rozmowa z Joanną Radzimowską, kierownikiem działu pieczy rodzinnej MOPR w Gdańsku

Ile dzieci trafia do pogotowia rodzinnego w Gdańsku?
Około 60. Na szczęście wśród niemowląt większość to dzieci zostawione w szpitalach, a nie w Oknie Życia. To lepsze rozwiązanie dla matki i dziecka. Szpital zapewnia opiekę medyczną zarówno mamie, jak i noworodkowi, pozwala dziecku na zachowanie tożsamości. Do Gdańska przyjeżdżają rodzić też kobiety z innych miast, a szpitale gwarantują im anonimowość. Po 6 tygodniach matka w sądzie, bez świadków może zrzec się praw do dziecka. Równocześnie wiedza, kim byli rodzice jest bardzo ważna, chociażby w razie dziedziczenia chorób.

Dlaczego Piotruś najpierw musiał czekać w szpitalu, a teraz na opiekuna prawnego?
Odpowiadając od końca - sądy rodzinne to "wąskie gardło" systemu. Sędziowie są wręcz zawaleni pracą, więc terminy się wydłużają. Piotruś czekał w szpitalu, bo w Gdańsku mamy tylko siedem zawodowych interwencyjnych rodzin zastępczych, gdzie na kilka miesięcy trafiają dzieci do siedmiu lat porzucone bądź odebrane rodzicom. W momencie, gdy dowiedzieliśmy się o Piotrusiu, wszystkie miejsca były zajęte. Ostatecznie zgodzili się nim zaopiekować państwo Sylwestrowiczowie, którzy nie są zawodową rodzina zastępczą. Szukamy kandydatów, którzy chcą stworzyć takie zawodowe rodziny.

Jakie warunki trzeba spełnić, by zostać "interwencyjną rodziną"?

Szukamy ludzi cierpliwych, gotowych dać ciepło, uczucie małemu, często skrzywdzonemu dziecku. Kandydaci przechodzą u nas trzymiesięczne szkolenia, w których muszą uczestniczyć także ich bliscy. Obowiązkowe warsztaty trwają cztery godziny, organizowane są raz w tygodniu.Po ich zakończeniu zbiera się komisja, złożona z trenerów, psychologów, pedagogów, która wydaje ostateczna opinie na temat kandydatów. W tej chwili organizowane są trzy kursy dla zawodowych rodzin zastępczych. W pierwszym i drugim bierze udział po 10 osób, do ostatniego, który rozpocznie się pod koniec lutego zgłosiły się cztery osoby i nadal szukamy kandydatów.

Ile zarabia zawodowa rodzina?
Pieniądze niestety nie są najlepsze - 2 tys. zł brutto miesięcznie dla zawodowej rodziny zastępczej i 2600 brutto dla rodziny interwencyjnej. Do tego 1 tys. zł miesięcznie na dziecko i w razie potrzeby jednorazowe świadczenie na "wyprawkę".

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto