Kliknij i zobacz zdjęcia z pierwszego dnia Open'era! »
Brytyjczycy w Blur mają w Polsce tysiące fanów, ale zespół jeszcze nigdy nie wystąpił w naszym kraju. Wreszcie do tego doszło - na tegorocznym Open'erze - już 12. z kolei.
Blur, wreszcie!
Pierwszy dzień Open'era rozpoczęła wyczekiwana premiera "Kabaretu warszawskiego", na którego udało się zdobyć wejściówki tylko niektórym festiwalowiczom. Właściciele biletów musieli być z tego faktu zadowoleni, bowiem na scenie pojawili się najlepsi polscy aktorzy, a sam spektakl jeszcze przed premierą wzbudzał ogromne zainteresowanie.
Muzycznie festiwal otworzył Dawid Podsiadło (chociaż jako pierwsi zagrali młodzi-zdolni z Patrick the Pan), który szturmem podbił polską scenę muzyczną. Nic dziwnego, że organizatorzy dali mu możliwość zagrania pierwszego koncertu na scenie głównej. Po dwudziestolatku z Dąbrowy Górniczej wystąpili Editors i trzeba przyznać, że chociaż ostatnie dwie płyty są dużo niżej oceniane niż debiut, po którym usłyszał o nich cały muzyczny świat, to nadal Tom Smith i reszta zespołu to koncertowo jeden z lepszych indie rockowych zespołów. Nie zabrakło największych hitów, a także nowych kompozycji. A wszystko z olbrzymią dawką energii.
I wreszcie, z ewentualną przerwą na Mikromusic i Savages, Blur. Na ten koncert czekały tysiące fanów, których zespół ma nad Wisłą, i chyba nikt nie mógł być niezadowolony. Najwierniejsi znali playlistę już od dawna, ale to nie miało znaczenia, gdy Damon Albarn, Graham Coxon, Alex James i Dave Rowntree porywali tłum kolejnymi hitami, które przez te wszystkie lata w ogóle się nie zestarzały.
Źródło: X-News/TVN24
Albarn na scenie aż kipiał energią, skakał, tańczył, niemal wskakiwał w tłum, oblewał go wodą... po prostu cieszył się muzyką i tym, że mógł śpiewać i grać dla takiej publiczności. Myślę, że zespół sam zdziwił się tym, jak wiernych fanów ma w Polsce - dziesiątki transparentów, flagi i znajomość dosłownie każdego słowa ich utworów, to musiało zrobić na nich wrażenie. A zagrane na bis "The Universal" i "Song 2" to jedne z lepszych i piękniejszych momentów w historii Open'era.
Ogromny pozytyw Alt-J
Po szaleństwie z Blur, przyszła pora na chwilę odsapnięcia z Alt-J. Zespół z Leeds to prawdziwe objawienie zeszłego roku i w Gdyni w stu procentach potwierdzili, że są nie tylko ogromną nadzieją, ale po prostu świetnie ukształtowanym zespołem. "Breezeblocks", "Tessellate" czy "Matilda" na żywo brzmiały świetnie, a Brytyjczycy dołożyli do tego cover Kylie Minogue, czym pokazali, że mają ogromny dystans do swojej twórczości.
Na koniec część festiwalowiczów skakała przy Kendricku Lamarze, a inni oddali się innemu szaleństwu, tym razem stuprocentowo elektronicznemu i dyskotekowemu na Crystal Castles. Niestety ci trochę zawiedli. Chociaż wszystko brzmiało bardzo dobrze i mocno tanecznie, to jednak czegoś zabrakło. A może po prostu formuła electro i zwariowanej Alice Glass się wyczerpała?
Po środzie z Blur, czas na czwartek i koncerty m.in. Junip, Tame Impala i przede wszystkim Nicka Cave'a.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?