Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Filip Drzewiecki, hokeista Stoczniowca: Liczę, że zza chmur wyjdzie słońce

Rafał Rusiecki
Filip Drzewiecki w środku
Filip Drzewiecki w środku tomasz bołt
Rozmowa z Filipem Drzewieckim, hokeistą Stoczniowca Gdańsk i reprezentacji Polski.

- Pana powrót do Gdańska dla wielu był zaskoczeniem. Czego taki hokeista szuka w przeciętnym klubie?

- Nie powiodło mi się. Przez trzy lata grałem w Cracovii [2 mistrzostwa i wicemistrzostwo Polski - przyp. red.]. Nie dostałem jednak podwyżki, a wiadomo, że z roku na rok życie jest coraz droższe. Liczyłem więc na jakiś bonus. Dostałem propozycję z Sanoka, która odpowiadała mi finansowo. Jednak rozstałem się i z tym klubem. Wróciłem do Gdańska. Myślę, że jak nie ma pieniędzy, to w domu, wśród bliskich, jest lepiej. Nie chciałem już zostawać na południu Polski.

- Dlaczego zrezygnowano z Pana w klubie z Sanoka?

- Bo podobno nie spełniałem pokładanych we mnie nadziei. Nie chcę już jednak do tego wracać. To przeszłość. Teraz chcę udowodnić wszystkim, którzy źle mnie oceniali, że się mylili.

- Ale przecież w Stoczniowcu się nie przelewa?

- Nie wróciłem tutaj dla pieniędzy, tylko po to, aby zacząć dobrze grać. Myślę, że najlepiej jest się odbudować w domu. Już teraz czuję się lepiej psychicznie. Koledzy z drużyny, z której większość osób znam z gry przed laty, przyjęli mnie jak swego. To najważniejsze. A sytuacja w klubie? Jest, jaka jest, czyli ciężka. Po pochmurnych dniach zawsze wychodzi jednak słońce. Mam nadzieję, że podobnie będzie w przypadku Stoczniowca.

- Trener Obłój mówi, że gdyby miał czterech Drzewieckich, to Stocznia grałaby dużo lepiej. Co Pan na to?

- Bardzo się cieszę, że trener mi ufa. Jak ma się oparcie w szkoleniowcu i w drużynie, to gra się zdecydowanie lepiej. Można się koncentrować na tym, co trzeba zrobić na lodowisku.

- Nie było Pana w Gdańsku szmat czasu. Co się pozmieniało?

- Do Cracovii trafiłem na wiosnę 2007 roku, a do Gdańska wróciłem w październiku 2010 roku. Wliczając okresy przygotowawcze, moja przerwa trwała prawie 4 lata. Czy coś się zmieniło? Nie chcę oceniać pracy osób, które tworzą Stoczniowiec. Przyjeżdżałem do domu na wakacje i zawsze miałem kontakt z zawodnikami. Czas minął szybko. Podkreślam, że cieszę się, że znowu jestem w Gdańsku.

- A na co stać Stoczniowiec w tym sezonie?

- Ciężko w tej chwili powiedzieć. Skład zmienia się z roku na rok. Część zawodników odchodzi, a pojawiają się młodzi. Gdańsk zawsze bazował na tym, że miał perspektywiczny hokejowy "narybek". Teraz jest tak, że kilku doświadczonych zawodników stanowi trzon zespołu. Dużo jest przy tym młodzieży, która uczy się gry w PLH. Potrzebują czasu. Liczę więc, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Nie chcę nic zakładać z góry, bo różne rzeczy mogą się dziać w trakcie sezonu.

- W piątek do Gdańska przyjeżdża Sanok. Motywacja do dobrej gry będzie podwójna?

- Na każdy mecz koncentruję się tak samo, ale na pewno temu w piątek będzie towarzyszyła dodatkowa adrenalina. W końcu zagram przeciwko niedawnym kolegom. Będę chciał pomóc zespołowi, aby ograć rywali. Mam nadzieję, że tak się stanie, bo ważne są dla nas każde punkty.

- Polski hokej przeżywa zapaść. Uwsteczniamy się?

- Sytuacja jest bardzo trudna. Jak jadę na zgrupowanie kadry narodowej, to słyszę od chłopaków, co dzieje się w innych klubach. Mam jednak nadzieję, że to jakoś wytrzymamy i z czasem coś się ruszy. Liga od dobrych paru lat nie ma sponsora strategicznego. Ja i koledzy jesteśmy zawodnikami. Jesteśmy więc od grania, a nie załatwiania sponsorów.

- Słabość ligi odbije się na grze reprezentacji Polski?

- Na pewno tak. Jestem zdziwiony tym, że gramy coraz mniej. Jeszcze w zeszłym roku w regularnym sezonie zespoły występowały w 48 meczach. Teraz będzie ich tylko 36. A przecież im więcej się gra, tym większe zdobywa się doświadczenie. To ważne w kontekście błędów, jakie popełnia się w tym szybkim sporcie. Po porażkach trzeba po prostu wyciągać wnioski. Dzięki większej liczbie spotkań stale można poprawiać pewne niuanse. A tak jest coraz gorzej.

Trzeci raz ograli Podhale
Stoczniowiec pokonał wczoraj w Gdańsku aż 7:4 nowotarski zespół w meczu Pucharu Polski.
Gole dla gdańszczan zdobyli Dawid Maciejewski, Marek Wróbel, Filip Drzewiecki, Jan Steber, Paweł Skrzypkowski oraz dwa Aron Chmielewski.
Kolejny mecz w Gdańsku - tym razem o ligowe punkty - w piątek o godz. 18 z Ciarko KH Sanok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto