Palący problem: z nieba leje się żar, a w aucie uwięziony pies…

Artykuł sponsorowany
Wsiadanie do samochodu, który w czasie upału stał zaparkowany w pełnym słońcu, do przyjemnych nie należy. Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy spędzić w takim pojeździe więcej niż kilka chwil. Dlaczego więc tak wielu osobom brakuje wyobraźni, gdy chodzi o zwierzęta? Wciąż słyszymy o czworonogach, skazanych na męczarnię we wnętrzach rozgrzanych aut. Aby uzmysłowić niezorientowanym, co przeżywa pies w takiej sytuacji, znawcy tematu podpowiadają: proszę ubrać futro i zamknąć się w saunie.

Wiele zwierzaków straciło już życie, bo ich właściciele bezmyślnie zostawili je w zamkniętych samochodach, zaparkowanych w pełnym słońcu. W czasie upału temperatura w takim aucie dochodzi do 60 stopni Celsjusza. Pies, który przebywa w tych warunkach przez dłuższy czas, jest narażony na przegrzanie, odwodnienie, udar słoneczny i w końcu uduszenie.

W zamkniętym samochodzie, jak w piekle…

Specjaliści podkreślają, że nawet pozostawienie uchylonego okna lub miski z wodą w niczym nie pomoże. We wnętrzu auta nie ma cyrkulacji powietrza, która umożliwiałaby swobodne oddychanie. Pewnie nie wszyscy wiedzą, że pies (w odróżnieniu od nas) ma nieliczne gruczoły potowe i to jedynie na poduszkach łap, więc nadmiaru ciepła z organizmu może się pozbyć głównie poprzez ziajanie. A zatem musi swobodnie oddychać! Opiekun zwierzęcia powinien być też odrobinę przewidujący – nawet wtedy, gdy zwraca uwagę gdzie parkuje auto. Musi pamiętać, że słońce wędruje po niebie i tam gdzie w danym momencie jest cień, niebawem może zrobić się naprawdę bardzo gorąco.

Każdego roku latem straż miejska dostaje wiele sygnałów o czworonogach, skazanych na cierpienie we wnętrzach rozgrzanych aut. Czasami są to sytuacje, które nie trwają długo, bo właściciel odjeżdża wraz ze swoim pupilem jeszcze zanim na miejscu pojawi się patrol. Ale bywa i tak, że pies jest skazany na piekło przez wiele godzin. Ustalenie właściciela pojazdu i skontaktowanie się z nim może zająć wiele czasu. Natomiast strażnicy, widząc wycieńczonego czworonoga nie mają chwili do stracenia, muszą działać. Tu przecież chodzi o życie!

Potrzebna szybka interwencja

Po odebraniu zgłoszenia funkcjonariusze jadą na miejsce, by je potwierdzić. Nie ma znaczenia, czy chodzi o teren miejski czy prywatny ogólnodostępny (na przykład parking przy sklepie lub obok centrum handlowego). Najważniejsza jest ocena sytuacji: temperatura powietrza, nasłonecznienie, zachowanie psa, itp. Jeśli funkcjonariusz ma podejrzenie, że zwierzę cierpi i jego życie może być zagrożone, przede wszystkim próbuje poszukać właściciela auta. W przypadku, gdy terenu pilnuje pracownik ochrony, takie działanie podejmowane jest wspólnie.

Jeśli zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa (znęcanie się nad zwierzęciem jest nim niewątpliwie), a właściciela pojazdu nie można znaleźć, na miejsce wzywany jest patrol policji. Sytuacja zagrożenia życia czworonoga w pełni uzasadnia taką interwencję. Przy okazji warto podkreślić, że zawsze gdy w grę wchodzi niehumanitarne traktowanie zwierząt, sprawa trafia właśnie do policji, która następnie ustala czy nie doszło do popełnienia przestępstwa.

Tłuc szybę w samochodzie?

W skrajnej sytuacji, kiedy trzeba ratować dobro wyższej wartości niż mienie (w tym wypadku życie zwierzęcia), nie tylko strażnik, ale nawet osoba postronna może wybić szybę w aucie. Zgodnie z przepisami prawa karnego osoba, która robi coś takiego, nie popełnia przestępstwa. Jednak warto też od razu wezwać na miejsce policję – podkreśla Dorota Gwizdalska, inspektor do spraw ochrony środowiska Straży Miejskiej w Gdańsku.

Niejedno oblicze kary

Pozostawiając w upalny dzień psa w zamkniętym aucie jego właściciel naraża się na zarzut znęcania się nad zwierzęciem. Grozi za to do trzech lat więzienia lub grzywna. W stosunku do kogoś, kto krzywdzi zwierzę, sąd może też orzec czasowy zakaz posiadania czworonogów.

W maju media poinformowały o pewnym zdarzeniu w Elblągu. Tamtejsza straż miejska interweniowała w sprawie psa, pozostawionego w aucie w czasie upału. Funkcjonariusze szybko ustalili i odnaleźli właściciela pojazdu. Gdy wraz z nim poszli do samochodu, okazało się, że zwierzę doszczętnie zdemolowało wnętrze drogiego auta. Zdesperowany pies między innymi wydrapał dziury w tapicerce, zerwał i pogryzł podsufitkę. Strażnicy mieli oczywiście prawo ukarać bezmyślnego właściciela czworonoga, który naraził swego pupila na utratę życia. Jednak widząc wyrządzone szkody, zrezygnowali z wypisania mandatu. Uznali, że wyjątkowo kosztowną karę wymierzył mężczyźnie jego własny pies. Koszt remontu wnętrza pojazdu wyniesie w tym przypadku kilka tysięcy złotych.

Autorem powyższego tekstu jest Wojciech Siółkowski, młodszy inspektor ds. komunikacji społecznej Straży Miejskiej w Gdańsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Palący problem: z nieba leje się żar, a w aucie uwięziony pies… - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto