Kilkadziesiąt listów - z firm telekomunikacyjnych, telewizji kablowych, banków, ale też kancelarii windykacyjnych - odnalazł na swojej klatce mieszkaniec gdańskiej Moreny. Zaniepokojony porzuconą korespondencją zebrał ją i przyniósł do redakcji. Adresaci przesyłek byli różni, różne były też numery budynków. Łączyła je za to ta sama ulica: Żylewicza. Inna niż ta, przy której mieszka pan Leszek, i gdzie znalazł on "pocztową zgubę".
Daty na listach wskazywały, że zostały w większości nadane w połowie maja, jednak kilka krążyło już od 7, 6, a nawet 5 maja. Z opisów wynikało, że zostały powierzone trzem operatorom pocztowym. Najwięcej - bo 32 - firmie InPost, do tego po kilka Polskiej Grupie Pocztowej oraz firmie Speedmail.
Zarówno InPost, jak i PGP tłumaczyć się nie chcą. Po wyjaśnienia w sprawie odsyłają do podwykonawcy, który na ich zlecenie dostarczał listy w tym rejonie. Podwykonawcą tym jest... spółka Speedmail. Firma w oficjalnej odpowiedzi przysłanej do naszej redakcji przeprasza za powstałe problemy.
Czytaj także: Listonosz zostawia awizo zamiast paczki.
- Dziękujemy za przekazanie za pośrednictwem redakcji listów - mówi Krzysztof Piątek z biura prasowego Speedmail. - Odebrane z redakcji przesyłki zostały w tym samym dniu przekazane do dostarczenia do adresatów. Bardzo przepraszamy adresatów przesyłek za zaistniałą sytuację. Jak tłumaczy Piątek, dzięki systemowi informatycznemu oraz procedurom śledzącym drogę poszczególnych przesyłek firma sprawdziła, który z listonoszy odpowiadał za ich dostarczenie. Doręczyciel w rozmowie z przełożonym miał tłumaczyć się, że listy pozostawił "przez roztargnienie, najprawdopodobniej podczas przekładania pakietów przesyłek".
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?