Okazało się, że miasto mogło stać się właścicielem dźwigu już w ubiegłym roku, urzędników ubiegł jednak prywatny nabywca. I teraz zaproponował miastu odkupienie dźwigu.
- W związku z koniecznością porządkowania terenów postoczniowych, na których znajduje się dźwig, podjęto decyzję o pozbyciu się zbędnego majątku. Decyzja zapadła w drugiej połowie ubiegłego roku. W sierpniu zostały wysłane zaproszenia do złożenia oferty do kilku podmiotów, w tym do władz Gdańska i wojewódzkiego konserwatora zabytków - tłumaczy Aldona Dybuk, rzecznik prasowy Stoczni Gdańsk SA. - Stocznia Gdańsk zwróciła się z zaproszeniem do złożenia oferty, mając na względzie troskę o zachowanie krajobrazu stoczniowego.
Miejscy urzędnicy utrzymują jednak, że oferty takiej od Stoczni Gdańsk nie dostali.
- Nie otrzymaliśmy w zeszłym roku oferty od stoczni. Zgłosiliśmy się do firmy z propozycją, że chętnie odkupimy od niej nieczynny dźwig - twierdzi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta miasta Gdańska. - Prosiliśmy tylko, by ze sprzedażą stocznia wstrzymała się do końca roku, bowiem w budżecie na 2010 nie mieliśmy na ten cel zabezpieczonych pieniędzy. Jednak władze stoczni zdecydowały się na sprzedaż przed tym terminem.
Aldona Dybuk potwierdza, że miasto wyrażało zainteresowanie transakcją, jednak...
- W obliczu braku pisemnej odpowiedzi, deklaracji ze strony miasta zarząd Stoczni Gdańsk zdecydował się sprzedać urządzenie innemu oferentowi - wyjaśnia rzecznik stoczni.
Prywatny nabywca zdecydował, że dźwig nie zostanie "pocięty na żyletki" i zaoferował go miastu. Za ile dokładnie, magistrat nie ujawnia. Na koszt może wskazywać jedynie zabezpieczona w tegorocznym miejskim budżecie kwota. Czy miasto mogło zaoszczędzić połowę tej sumy, gdyby zdecydowało się na kupno w ubiegłym roku od stoczni? Nieoficjalne informacje mówią o proponowanej w ubiegłym roku kwocie nieco ponad 500 tys. złotych, a więc dwukrotnie niższej.
- Nie wiemy, za ile stocznia sprzedała dźwig, więc trudno nam powiedzieć, czy było to zdecydowanie mniej, mniej czy też tyle samo - dodaje Pawlak.
Także stocznia nie ujawnia, za ile pozbyła się nieużywanego już majątku.
- Przykro mi, nie mogę podać kwoty - tajemnica handlowa. Zaproponowana cena nabycia urządzenia policzona była według cen złomu - informuje Aldona Dybuk.
Miejsce, w którym obecnie stoi dźwig, nieopodal wydziału K2, ma się w niedalekiej przyszłości diametralnie zmienić. Teren ten od 1998 roku nie należy do Stoczni Gdańsk. Urządzenie trzeba będzie najprawdopodobniej przenieść. Decyzja co do docelowego miejsca, w którym będzie stał dźwig, zostanie dopiero podjęta. Jedną z rozważanych lokalizacji są tereny przy powstającym właśnie na terenie przyszłego Młodego Miasta Europejskim Centrum Solidarności.
Czytaj także: Gdańscy radni przeznaczyli 1,1 mln zł na stoczniowy dźwig
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?