Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głaz na Siedlcach upamiętni siedemnaście ofiar wybuchu gazu w 1976 roku. Dotarliśmy do świadków

Grażyna Antoniewicz
Głaz już stoi. Na nim zawiśnie tablica upamiętniająca ofiary
Głaz już stoi. Na nim zawiśnie tablica upamiętniająca ofiary Przemek Świderski
Był mroźny lutowy wieczór 1976 roku. Około godziny 21 młody mieszkaniec kamienicy przy ulicy Struga 12 w Gdańsku zszedł do piwnicy, zapalił światło - przeskoczyła iskra, nastąpiła eksplozja gazu. Większa część domu się zawaliła, wybuchł również pożar. W budynku mieszkały 44 osoby, ale tego wieczoru w domu było tylko 22 lokatorów i 6 gości. Śmierć poniosło 17 osób, 11 zostało ciężko rannych.

- Pamiętam tamten dzień. Pękały ściany, szafy się przewracały, panika wielka. Wszyscy bali się wyjść z domu. Moja mama mówiła, że jakaś bomba musiała uderzyć. Pomyślałem: Jak jest bomba i mam zginąć, to niech chociaż zobaczę ten koniec świata - opowiada Aleksander Kaczmarczyk, mieszkający nieco dalej przy ul. Struga. - Wyszedłem na dwór. W pierwszej chwili nic nie widziałem, patrzę, a po ulicy jakby świetliki biegały - co u licha? Idę, przeskakuję te świetliki, patrzę nagle, a domu, który tam stał, nie widać, taki kurz.

Czytaj też: Największe katastrofy na Pomorzu. Tragiczne wydarzenia, śmiertelne wypadki [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Kiedy pan Aleksander tam podszedł, jedna część budynku już się zawaliła, druga jeszcze stała. Po jakimś czasie też runęła.
- Podbiegam. Krzyk wielki, ludzie, którzy jeszcze żyją, wołają o pomoc - wspomina. - Wszystkich tam znałem, pomogłem wyciągnąć kolegi mamę, jego dziewczynę, potem innych ludzi, dopiero przyjechała milicja, straż. Na końcu pomógł nam milicjant, bo myśmy nie mieli już siły wyciągnąć Karinki (córki kolegi), która leżała w łóżeczku.
Dziewczynka ocalała, bo belka z dachu oparta była o komin nad jej łóżeczkiem. Na miejscu katastrofy był jeden wielki tuman kurzu - nagle wzrosła temperatura, szalał ogień. - Próbowaliśmy z kolegą wyciągnąć panią Grabalową, bo dom jeszcze stał, krzyczała, myśmy drabinę przystawili, ale strop się zarwał i... cicho było - opowiada świadek.

Budynek był z czerwonej cegły: solidny, przedwojenny. Bracia Aleksander i Stanisław Kaczmarczykowie mieszkali może sto metrów dalej, przy ulicy Struga 24. - Znałem panią Ostrowską, która umarła w szpitalu z oparzeń, znałem Wachlerów, trójka ich była, ojciec, matka i syn - wspomina pan Stanisław. - Ludzi wyciągali gdzieś po północy, wszyscy spaleni na węgiel. Na parterze mieszkał cinkciarz, którego nazywali Dzwon, handlował złotem. Rozpoznałem go po złotym sygnecie z niebieskim oczkiem. Wyciągnąłem poparzoną dziewczynę kolegi. Cały czas tylko mówiła, że jej bardzo zimno, marynarkę jej nałożyłem, a ona cała się trzęsła. Przeżyła, wzięła ślub z kolegą, są szczęśliwym małżeństwem.

Żona pana Stanisława tak wspomina ten wieczór: - Synka miałam wykąpanego, położyłam go spać. Nagle szyby się zatrzęsły, dzieci się przestraszyły, zaczęły płakać. Światło raptownie zgasło, nie wiedzieliśmy, co się dzieje - czy to wojna? Huk był niesamowity. Pamiętam, jak płonął tamten dom, na drzewach wisiały ubrania, wszędzie wersalki porozrzucane leżały, straszne to było - mówi pani Bogumiła Kaczmarczyk.

Ludzie zginęli od wybuchu gazu, chociaż - to paradoksalne - budynek, w którym mieszkali, nie był podłączony do miejskiej sieci gazowej. Jednak gdzieś pękł spaw na podziemnym gazociągu - gaz się ulatniał, szedł po rurach, dostał się do piwnicy domu.

Mieszkańcy długo jeszcze pamiętali ten tragiczny wybuch, przychodzili w rocznicę tragedii, kładli kwiaty, zapalali znicze. Z czasem przestali przychodzić. Mieszkanka gdańskich Siedlec Justyna Manuszewska od kilku lat starała się, aby pozostał ślad po tej jednej z największych katastrof w Gdańsku. Udało się. Skrzyknęła ludzi. Stanął głaz, na nim zawiśnie tablica z nazwiskami osób, które zginęły w wybuchu.

Wielki, ważący 5 ton kamień przywiozła firma Nobas. Stanisław Kaczmarczyk już go ustawił. Jest, oczywiście, więcej osób, które pomagały bezinteresownie, z potrzeby serca. 29 października - przed Wszystkimi Świętymi - rodziny i znajomi spotkają się o godz. 10 na rogu ul. Łostowickiej i Kartuskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto