Na powitanie każdy z gości otrzymał lampkę szampana, by uczcić, nadchodzące wielkimi krokami, święto. Występ tak docenianego muzyka zwabił grono przeróżnych słuchaczy- niektórzy przybyli w garniturach i garsonkach, inni w luźnych bluzach. Na początku Jose podziękował wszystkim zgomadzonym na sali kobietom za ich wkład w jego życie. Zaznaczył, że pomysł podróży sentymentalnej był autorstwa żony.
Artysta wprowadził w swojej grze program chronologiczny- zagrał to, co budowało go na przełmie lat już od dzieciństwa. Pojawiły się więc piosenki hiszpańskie, ale również polskie kawałki. W rozmowie z widownią podkreślił znaczenie tradycji, którą, jego zdaniem, należy pielęgnować.
-Bez korzeni nie wiemy, dokąd zmierzamy. Swoim dzieciom zawsze chciałem dać korzenie i skrzydła- korzenie, by wiedziały, skąd pochodzą, a skrzydła- by wiedziały, dokąd idą- dodał.
Pierwszy utwór "La Fiesta" opowiadał o nocy świętojańskiej, podczas której wszyscy, nie zważając na dzielące ich różnice, bawią się razem. W końcu świt zmusza ludzi do powrotu do swojego przeznaczenia, ale najważniejsze, że mogli oni choć przez chwilę o nim zapomnieć. Dźwięki gitary oraz drżącego głosu artysty rozpływały się w powietrzu. Większość piosenek została przetłumaczona przez muzyka na potrzeby polskiej widowni. Przy okazji opowiadał on mnóstwo najróżniejszych anegdot- o listonoszach, Polakach itp. Kolejne utwory mówiły o uwielbieniu, zdradzie, wybaczeniu- każda z nich została dodatkowo okraszona jakąś interesującą historią. Torres sprawiał wrażenie, jakby patos i powagę muzyki chciał zrównoważyć dowcipami- publiczność była oczarowana tym charyzmatycznym Kubańczykiem. Sypały się komentarze, pytania i żarty. W zabawny sposób przedstawiono im przesłanie idealnej miłości. W kawałku "El Telegrama" opowiadał o telegramie wysłanym przez oczy kochanka do serca kobiety, telegramie o prostym przekazie "bardzo cię kocham". Wzruszający trel niekiedy nabierał głębi, stawał się mocny i twardy- wówczas dźwięki gitary przyspieszały. Jose zaprezentował także piosenkę-tango oraz w rytmie Chacarery. Muzyka niekiedy wprowadzała w trans, a przerwy pomiędzy utworami ożywiały zachwyconą publikę. Wyjątkową reakcję wywołał zabawny utwór aktorski, kiedy to muzyk wcielał się w postać pijaka, a następnie chóru. Perfekcyjnie modulowany głos robił niemałe wrażenie na zgromadzonych. W jednym z lepszych kawałków opowiadał historię chłopca złapanego na kradzieży kłębka nici. Delikatny, poruszający głos tłumaczył, że zrobił to, by jego latawiec z doczepionym listem mógł dotrzeć do nieba, gdzie od poprzedniego dnia znajduje się jego mama. Torres zaśpiewał również kawałek polskiej piosenkarki, Elżbiety Adamiak, którego nauczył się na studiach- o parze kochanków, którzy nie mogą być razem. Jedną z energiczniejszych piosenek była "Lagrimas negras", czyli "Czarne Łzy"- o oddaniu i poświęceniu się miłości.
Zmieniwszy gitarę, Torres zaczął uczyć widownię rytmu. Piosenkę "Bésame mucho" śpiewali już wszyscy. Podobnie było w przypadku znanego utworu "Samba Sikoreczka". Pod koniec koncertu oczywiście hucznie domagano się bisu. Był to wyjątkowy występ, który na długo zapamiętają wszyscy na nim obecni.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?