Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobieta w dawnym Gdańsku cz. II: Ślub

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Podstawową instytucją życia społecznego była w dawnym Gdańsku rodzina, a u jej podstaw leżało małżeństwo. Ceremonia zaślubin wyglądała jednak nieco inaczej, niż obecnie.

Felieton:Kobieta w dawnym Gdańsku cz. I

Zanim małżeństwo mogło być zawarte, odbywały się długie i żmudne pertraktacje o charakterze głównie majątkowym. Przez długie tygodnie przedstawiciele obu stron negocjowali warunki zawarcia małżeństwa i wysokość posagu. W tym samym czasie wywiadowcy obu stron przeprowadzali detaliczne dochodzenie, dotyczące sytuacji majątkowej i nienaganności obyczajowej potencjalnych narzeczonych. Nienaganność obyczajowa liczyła się jednak w zasadzie wyłącznie w stosunku do kobiety.

Majątek

Skąd brała się taka skrupulatność w przygotowaniach? Stąd, że w wyniku małżeństwa następowało zazwyczaj dość istotne przemieszczenie majątkowe z rodziny ojca panny do rodziny kawalera. Jak bardzo liczył się majątek, wskazują przypadki całkiem urodziwych panien, które pozostały niezamężne, nie mogąc się pochwalić odpowiednim posagiem. Uroda urodą, ale przesłanką wyboru żony był jednak majątek.

Kobieta, która osiągnęła wiek odpowiedni do małżeństwa (16 lat w zupełności wystarczało), musiała być wydana za mąż, a transakcja ta odbywała się za sporą dopłatą - za panną "szedł" posag. W zasadzie więc centralnym przedmiotem całego zamieszania była młoda kobieta, którą ojciec, bądź opiekun, umieszczał w nowej rodzinie.

W rzeczywistości jednak, mimo że to o jej przyszłość chodziło, sama panna nie miała przeważnie zupełnie nic do powiedzenia w kwestii wyboru partnera, czy też akceptacji kawalera wybranego jej przez rodzinę.

Cykl felietonów historycznych: Miasto wczoraj i dziś

Zaręczyny

Kiedy już uzgodniono wszelkie sprawy, mogło dojść do zaręczyn, będące niczym innym, jak wstępną umową, w której wykonaniu zawarte miało zostać małżeństwo. Zaręczyny były bardzo ważne, gwarantowały bowiem w pewien sposób dopełnienie właściwego kontraktu, jakim było małżeństwo. Odbywały się uroczyście, narzeczeni wymieniali podarunki - najczęściej klejnoty lub pieniądze - od tego momentu byli ze sobą związani, co nie oznacza, że mogli się spotykać bez stosownego nadzoru.

Uroczystość zaręczyn poddana była regulacjom natury ilościowej, w ramach ogólnych zasad przeciwdziałających zbytkowi i marnowaniu pieniędzy. Luterańskie społeczeństwo Gdańska kierować się bowiem miało charakterystyczną dla tej kultury oszczędnością i powściągliwością. I tak na uroczystość zaręczyn wolno było zaprosić określoną ilość gości. Wraz z kawalerem mogło przybyć na zaręczyny tylko dwunastu gości. Panna mogła przyprowadzić aż dwadzieścia osob, w tym dwunastu mężczyzn i osiem kobiet.

Ślub

Z zasady śluby, podobnie jak dzisiaj, odbywały się w kościele. Można było jednak uzyskać specjalne zezwolenie na to, by ceremonii dokonać w prywatnym domu. Jeśli ślub odbywał się w świątyni, to początkowo narzeczeni szli do ślubu pieszo, rozdzieleni przez gości w taki sposób, że na początku pochodu szedł pan młody, a na końcu panna młoda. Z czasem patrycjusze zaczęli jeździć do ślubu powozami, co traktowano jako przywilej zamożności, zakazując go jednocześnie biedniejszym warstwom społeczeństwa.

Rzadko ślub brano w specjalnie w tym celu sporządzonych strojach. Nie byłoby to zgodne ani z protestancką oszczędnością, ani z praktycznym zmysłem mieszczan. Ślub brano po prostu w najlepszych strojach – takich jakie kto posiadał. Początkowo panna młoda brała ślub w kolorowej sukni, z czasem przyjął się kobiecy ślubny strój w ciemnych kolorach, z czarną peleryną. To ograniczenie kolorystyczne dotyczyło panny młodej, nie obejmowało natomiast druhen, które występowały w sukniach we wszystkich możliwych kolorach.

Oczami Francuza

Jak wyglądała ceremonia ślubna, dowiedzieć możemy się z arcycennego opisu wizyty w Gdańsku, jaką pozostawił Francuz, Charles Ogier, goszczący w Gdańsku w I poł. XVII w. O uroczystości zaślubin, odbywających się w mieszczańskim domu Ogier pisał tak:

"Koło południa schodzą się niewiasty po jednej do domu weselnego. Następnie mężczyźni, wszyscy idąc parami, przyprowadzają pana młodego i stają w sieni czy przedsionku domu. W środku ustawiają ławę. Wchodzi do sieni pastor i staje przy tej ławie z obnażoną głową, nie otwierając ust. Przywołują potem z głębi domu dziewczęta, które wchodzą parami; na końcu, między dwiema starszymi idzie panna młoda w czarnej sukni, podczas gdy wszystkie insze wyróżniają się sukniami barwistymi. Otaczają stojącego tam bez ruchu pastora, a panna młoda i pan młody stają przed nim po drugiej stronie ławy. Wtedy minister otwarłszy księgę czyta im weselną ewangelię, a następnie, po krótkiej nauce, wypowiada uroczystą formułę. Wtedy dopiero odzywają się muzyczne instrumenty i śpiewy. Następnie ustawiają pannę młodą koło drzwi i tam jej obecni i nowo wchodzący składają życzenia i podarunki."

Kiedy to wszystko się odbyło, można było zacząć wesele - ale o tym w części trzeciej.

(fragment paniętnika Ch.Ogiera według: K.Ogier, "Dziennik podróży do Polski 1635-36", Gdańsk 1950-1953, t. II)

Cykl felietonów: Kobieta w dawnym Gdańsku
od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto