Problemy z finansową płynnością wobec piłkarzy w Lechii nie są już tajemnicą. Kwestie zaległości były już wielokrotnie poruszane na spotkaniach rady drużyny z prezesem Lechii Adamem Mandziarą. Według naszych informacji regularne zaległości wobec piłkarzy biało-zielonych to opóźnienia do trzech miesięcy. To istotne, bo po przekroczeniu tego czasu zawodnik może wnioskować o rozwiązanie kontraktu z klubem. Klub stara się więc regulować te zaległości, tak by nie przekraczały owych trzech miesięcy, bo to mogłoby okazać się dużym problemem na płaszczyźnie sportowej, organizacyjnej i finansowej.
W przypadku Lechii istotna jest także kwestia przyznania licencji na grę w Lotto Ekstraklasie. Lechia do końca marca musiała spłacić przynajmniej część zaległości, by móc liczyć na licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w przyszłym sezonie. Według informacji „Dziennika Bałtyckiego” zaległości wobec piłkarzy sięgające grudnia 2017 roku zostały zapłacone pod koniec marca tego roku, czyli przed derbowym meczem z Arką w Gdańsku. Kolejny mecz tych drużyn już w piątek w Gdyni. Na ile ta sytuacja wpłynie na postawę zawodników na boisku?
Sytuacji w Lechii nie poprawia także fakt braku porozumienia między większościowym udziałowcem gdańskiego klubu Philipem Wernze, a tak zwanymi „strażnikami pieczęci”, czyli grupą mniejszościowych udziałowców. Ci drudzy nie godzą się na zamianę długów Lechii na dodatkowe akcje dla większościowego udziałowca. To właśnie w tej, patowej, sytuacji prezes Adam Mandziara upatruje źródła problemów klubu. Inna sprawa, że 2-3 miesięczne zaległości wobec piłkarzy to w Polsce przypadek dość częsty, nie wyłączając z tego klubów ekstraklasy.
Zobacz oprawę w trakcie meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?