Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk w finale Pucharu Polski! Biało-zieloni pokonali Raków w Częstochowie po golu Artura Sobiecha

Paweł Stankiewicz, Częstochowa
Fot. Karolina Misztal
Fajerwerki, śpiewy i radość dobiegały z sektora kibiców Lechii w Częstochowie! Biało-zieloni wygrali z Rakowem i 2 maja zagrają z Jagiellonią Białystok w finale Totolotka Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie! To trzeci finał w historii gdańskiego klubu.

Biało-zieloni byli nastawieni na twardą walkę w Częstochowie o upragniony awans do wielkiego finału.

- Przed nami następny rywal, którego musimy wyeliminować. Jesteśmy dobrze przygotowani, bo tak też pracowaliśmy w przerwie na kadrę - mówi Błażej Augustyn, obrońca biało-zielonych. - To było widać chociażby w meczu z Lechem, w którym pomimo dużego natężenia gier, dobrze wyglądaliśmy pod względem fizycznym. Wiemy na co stać Raków, mieliśmy długą odprawę i analizowaliśmy jego grę i wiemy, jak będziemy realizować nasz plan na to spotkanie. Mielemy nadzieję, że wynik końcowy będzie dla nas korzystny. Stadion Narodowy kusi i każdy chce się tam znaleźć. Jesteśmy już blisko, ale najpierw musimy zająć się meczem z Rakowem, a dopiero potem myśleć o finale.

Poczynania piłkarzy obu zespołów z trybun oglądali m.in. Zbigniew Boniek, prezes PZPN, Jerzy Brzęczek, selekcjoner reprezentacji oraz Jacek Magiera, selekcjoner kadry do lat 20. Gdańszczanie wyszli na boisko bardzo zdeterminowani. Do składu wrócili Daniel Łukasik, Joao Nunes, którzy nie zagrali z Lechem Poznań oraz Flavio Paixao, który w ostatnim meczu zagrał tylko 15 minut. Ponadto w bramce stanął Zlatan Alomerović. Początek spotkania to jednak zdecydowane ataki piłkarzy Rakowa, którzy po wyeliminowaniu Lecha i Legii Warszawa mieli ochotę na sprawienie kolejnej sensacji. Już w 2 minucie biało-zieloni mogli mieć problem, bowiem po dośrodkowaniu Patryka Kuna i strzale głową Andrzeja Niewulisa poprzeczka uratowała Lechię przed utratą gola. W tej części gry podopieczni trenera Piotra Stokowca grali tak, jak do tego przyzwyczaili w Lotto Ekstraklasie. Oddali zatem inicjatywę rywalom, a sami nastawili się na kontry i stałe fragmenty gry.

- Lechia pokazała jednak, że nie jest nam straszny żaden rywal i potrafimy być skoncentrowani, jeśli przeciwnik jest wyjątkowo zdeterminowany. Chcemy zagrać tak, aby awansować do finału - mówił przedmeczem Piotr Stokowiec, trener gdańszczan

Raków zatem atakował, a Lechia w 17 minucie wyprowadziła skuteczną kontrę. W pole karne dośrodkował Lukas Haraslin, a głową strzelał Artur Sobiech, ale jego strzał obronił Jakub Szumski. Dobitka Sobiecha okazała się już skuteczna, a przy tym ucierpiała głowa napastnika biało-zielonych, który długo nie podnosił z murawy, ale ostatecznie mógł kontynuować grę. Biało-zieloni spełnili zatem swój plan, bowiem objęli prowadzenie i mogli spokojnie czekać na to co zrobi Raków i szukać okazji do podwyższenia wyniku. Lechii grało się trudno bowiem gospodarze prezentowali ostrą postawę na boisku. W 30 minucie przekonał się o tym Sobiech, który ponownie został trafiony w głowę i masażyści musieli opatrywać jego rozbity łuk brwiowy. Artur do gry już nie wrócił i chwiejnym krokiem opuścił boisko. Jak się później okazało nie był w stanie stać na nogach i z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu został odwieziony na badania do szpitala. To była duża strata, bowiem Sobiech od początku meczu prezentował się bardzo dobrze, toczył boje z obrońcami rywali, strzelił gola i pomagał we własnym polu karnym. Ta pomoc była nieoceniona, bo Raków ma w składzie zawodników o bardzo dobrych warunkach fizycznych. Do końca pierwszej połowy trwała twarda walka, ale sytuacji bramkowych oba zespoły już stworzyć sobie nie potrafiły.

Początek drugiej połowy to zupełnie inna gra Lechii, która przystąpiła do zdecydowanych ataków. Biało-zieloni chcieli za wszelką cenę zdobyć drugą bramkę i rozstrzygnąć losy półfinałowej rywalizacji. Świetną okazję zaraz po wznowieniu gry miał Filip Mladenović, ale jego strzał na słupek sparował Szumski. Po chwili w dobrych sytuacjach w polu karnym znaleźli się Jakub Arak i Flavio Paixao, ale i oni nie zdołali skierować piłki do siatki. Z czasem role na boisku zaczęły się odwracać. Podopieczni trenera Stokowca skupili się na obronie korzystnego wyniku, a Raków zaatakował z pełną determinacją. W 63 minucie Petr Schwarz uprzedził Mladenovicia i skierował piłkę z bliska do gdańskiej bramki i w zespole gospodarzy wybuchła radość. Szymon Marciniak doznał jednak sygnał od Tomasza Musiała, arbitra VAR, obejrzał sytuację i gola anulował, bowiem piłkarz Rakowa wcześniej piłkę przyjął ręką. Jeszcze Kun świetnie strzelił z wolnego i Alomerović kapitalnie obronił. Końcówka spotkania była nerwowa, ale po 36 latach to Lechia zagra w finale Pucharu Polski! Po meczu piłkarze świętowali sukces wraz ze swoimi kibicami.

Artur Sobiech po meczu Lechia Gdańsk - Lech Poznań: Nie liczyłem minut bez gola, dobrze się przełamać

PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto