Maciej Makuszewski rozegrał się po przeciętnym początku i dziś jest ważnym ogniwem zespołu. Krytykowany Zaur Sadajew pokazał, że bramki jednak potrafi strzelać. W dwóch meczach trafił trzy razy i został bohaterem spotkania z "Kolejorzem". Stojan Vranjes i Nikola Leković nadają jakość zespołowi. Do tego rozwinęli się Marcin Pietrowski, Rafał Janicki i Paweł Dawidowicz. Dwaj ostatni tak pewnie spisywali się na środku obrony Lechii, że dziś mało kto pamięta o przesuniętym do rezerw Sebastianie Maderze, który i tak zapowiedział, że po sezonie chce odejść z Lechii.
W piątkowy wieczór piłkarze Lechii pokazali na PGE Arenie, że potrafią grać, szybko, agresywnie, z pierwszej piłki i to w konfrontacji z kandydatem na mistrza Polski. To bez wątpienia był jeden z najlepszych meczów w Gdańsku na przestrzeni kilku lat. Ricardo Moniz odmienił ten zespół, nastawił znacznie lepiej pod względem mentalnym, a piłkarze grając w szybkim tempie wytrzymali trudy spotkania. Nie można powiedzieć, że Lech grał źle, bo swoją postawą dostosował się do dobrego widowiska. A nawet mógł wywieźć z Gdańska remis, ale po strzale Łukasza Teodorczyka w drugiej połowie piłka odbiła się od dwóch słupków i wróciła na boisko.
- Przy tym strzale postarzałem się o 10 lat - przyznał po meczu trener Moniz.
- Wreszcie zaczyna nam dopisywać szczęście, bo ostatnio różnie bywało. A oprócz dobrej gry trochę szczęścia też potrzeba - dodał Pietrowski.
Lechia zaczyna zachwycać swoją grą kibiców. Potrafi dominować na boisku, mieć okazje bramkowe i chce grać ofensywnie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?