Osiem lat temu Tomasz Kafarski przyjechał do Henryka Kasperczaka prowadzącego Wisłę na staż. Teraz obaj panowie spotkali się ponownie. Szkoleniowiec Lechii chciał wydrzeć mistrzom Polski ligowe punkty, ale to się nie udało. I choć gdańszczanie w sobotę zagrali dobrze, to przegrali. We wtorek zemsta była słodka. I to Kafarski triumfował. Jego Lechia wygrała i zagra o finał Remes Pucharu Polski, który 3 maja zostanie rozegrany w Bydgoszczy.
Szkoleniowiec biało-zielonych nie zaskoczył składem. Na boisko wybiegła niemal ta sama jedenastka, która zagrała w pierwszym meczu pucharowym tych zespołów w Gdańsku. Jedynie na lewej obronie Rafała Kosznika zastąpił Arkadiusz Mysona, a na prawym ataku w miejsce Marcina Kaczmarka zagrał Piotr Wiśniewski, który zaliczył bardzo dobry występ w sobotnim spotkaniu ekstraklasy. Zresztą gdański trener ma szeroką i wyrównaną kadrę, więc mógł sobie wybierać z grona 19 piłkarzy.
Większy problem miał za to Henryk Kasperczak, szkoleniowiec mistrzów Polski. Na ławce rezerwowych zostawił tym razem Radosława Sobolewskiego i Pawła Brożka.
- Radek jest zmęczony, więc dałem mu odpocząć. Z kolei Paweł nie strzela bramek i chciałem, żeby popatrzył trochę z boku na grę zespołu - powiedział trener Kasperczak.
Jednak największy kłopot stanowiło zestawienie środka defensywy, bo za kartki nie mogli grać Arkadiusz Głowacki oraz Marcelo. Wydawało się, że w ich miejsce zagrają Mariusz Jop i Junior Diaz. Jednak partnerem Kostarykanina był młody Łukasz Burliga.
- To duże osłabienie Wisły. Postaramy się to szybko wykorzystać - mówił przed meczem trener Kafarski.
Jak mówił gdański szkoleniowiec, tak też się stało. Już w 45 sekundzie Burliga zbyt krótko wybił piłkę, a Łukasz Surma natychmiastowym strzałem z dystansu dał prowadzenie Lechii. To pierwszy gol Łukasza w tym sezonie. Wisła nie zdążyła się pozbierać, a w 10. minucie biało-zieloni zadali drugi cios. Tym razem lewą stronę popędził Tomasz Dawidowski. Gdański napastnik przerzucił piłkę nad Mariuszem Pawełkiem, futbolówkę próbował z linii wybić Junior Diaz, ale trafił w... Piotra Brożka i piłka wpadła do bramki. Później Wiśle pomógł sędzia, który podyktował bardzo wątpliwy rzut karny, który na gola zamienił Patryk Małecki. To Lechii nie podłamało. Jeszcze w pierwszej połowie najlepszy na boisku Ivans Lukjanovs wykorzystał sytuację sam na sam z Pawełkiem.
- Kontrolujemy sytuację. W drugiej połowie musimy być nadal konsekwentni - mówił w przerwie Dawidowski.
Wisła próbowała, ale gdańszczanie dobrze się bronili, a sami nie strzelili gola w świetnej sytuacji Pawła Nowaka. To jednak gdańszczanie cieszyli się po końcowym gwizdku.
- Mieliśmy zbyt dużo strat i dziurawą obronę - ocenił Kasperczak.
- Mecz ułożył się idealnie - cieszył się Kafarski.
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 1:3 (1:3)
Bramki: 0:1 Łukasz Surma (1), 0:2 Piotr Brożek (10-samobójcza), 1:2 Patryk Małecki (22-karny), 1:3 Ivans Lukjanovs (37).
Wisła: Pawełek - Pablo Alvarez, Burliga, Junior Diaz, Piotr Brożek - Łobodziński, Ba, Jirsak (46 Mączyński), Kirm (46 Paweł Brożek) - Boguski (62 Christow), Małecki.
Lechia: Kapsa - Bąk, Kożans, Wołąkiewicz, Mysona - Laizans, Surma, Nowak (81 Kaczmarek) - Wiśniewski (88 Buzała), Dawidowski (66 Pietrowski), Lukjanovs.
Żółte kartki: Burliga, Junior Diaz (Wisła) oraz Kożans, Wiśniewski (Lechia).
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 3500.
Pierwszy mecz: 0:0. Awans: Lechia.
http://ekstraklasa.net/news,27653,rpp__wisla_zagra_z_lechia___live_.htm
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?