Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mężowie zaufania Grzegorza Brauna mieli zakłócać prace w komisjach wyborczych. Kandydat na prezydenta Gdańska: - Wybory są matactwem

Redakcja
Przemyslaw Swiderski
O około 50 sygnałach, dotyczących zakłóceń prac w obwodowych komisjach wyborczych na terenie Gdańska, mówi sędzia Marek Jasiński, komisarz wyborczy w Gdańsku. Jak informuje, związane były z działalnością mężów zaufania Komitetu Wyborczego Wyborców Grzegorza Brauna. Tymczasem kandydat na prezydenta Gdańska zorganizował w poniedziałek 4.03. specjalną konferencję. - Wybory gdańskie są jednym wielkim matactwem - stwierdził Grzegorz Braun.

- Mężowie zaufania KWW Grzegorza Brauna wykraczali poza kompetencje przyznane tej funkcji przez Kodeks Wyborczy. Mężowie zaufania mają bowiem prawo wyłącznie obserwować działania komisji i ewentualnie zgłaszać swoje zastrzeżenia do protokołu. Natomiast w niedzielę próbowali oni ingerować w prace komisji i zakłócać je, na przykład poprzez próby ingerencji w proces pieczętowania kart wyborczych - wskazuje sędzia Jasiński.

W kilku przypadkach niezbędna była interwencja policji.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Grzegorzem Braunem. Ten nie odniósł się do sprawy, zapraszając na konferencję prasową.

Grzegorz Braun: Tylko temu, że trzymaliśmy rękę na pulsie, zawdzięczamy fakt, że te wyniki w ogóle nie są zdjęte z sufitu.

- Wybory gdańskie są jednym wielkim matactwem, które nie doprowadziło do całkowitego skasowania mojej kandydatury, wyłącznie dzięki dzielnej postawie, asertywności moich mężów zaufania, delegowanych przez KWW Grzegorza Brauna do komisji obwodowych; wyłącznie dlatego, że udało nam się trzymać rękę na pulsie w mniej więcej w połowie komisji, po tym jak z niektórych, tych największych obwodów, nasi mężowie zaufania zostali wyrzuceni, jeszcze z użyciem przymusu policyjnego - powiedział na konferencji Grzegorz Braun.

I dodał: - Tylko temu, że trzymaliśmy rękę na pulsie, zawdzięczamy fakt, że te wyniki w ogóle nie są zdjęte z sufitu.

Przypomnijmy, oficjalnie frekwencja w wyborach uzupełniających wyniosła 48,67 proc. Aleksandra Dulkiewicz, która pełniła obowiązki prezydenta Gdańska po tragicznej śmierci Pawła Adamowicza, uzyskała 82,22 proc. głosów, Grzegorz Braun 11,86 proc., a Marek Skiba 5,92 proc. Głosowało 170 028 gdańszczanek i gdańszczan.

Do przebiegu głosowania zastrzeżenia miał jednak Grzegorz Braun.

- Procedura demokratyczna i zdrowy rozsądek w Gdańsku w ogóle nie są respektowane. Z wszystkich komisji, do których mieliśmy dostęp, z których mieliśmy dane, 1/3 nagminnie i bezczelnie i ostentacyjnie łamała Kodeks Wyborczy - mówił na konferencji Braun.

Jako przykład podał rzekome przechowywanie kart do głosowania poza polem widzenia komisji wyborczej, oraz to, że karty do głosowania miały być wynoszone razem z pieczęciami do innych pomieszczeń, które nie są częścią lokalu wyborczego.

Inne rzekome nieprawidłowości, o których Braun mówił podczas konferencji dotyczyły:

  • Braku kabin do głosowania,
  • Wskazywał na to, że wyborcy zmuszeni mieli być do głosowania za kotarkami, niezapewniającymi anonimowości,
  • Wskazywał na brak lub niedostateczne oznaczenie lokalu komisji wyborczej.

Jego zdaniem odmówiono także powtórnego liczenia kart wyborczych w dniu wyborów. - Naszemu mężowi zaufania, który przybył pierwszy do lokalu wyborczego, o 5 rano, żeby się nie spóźnić, komunikuje się, że te karty już zostały policzone w przeddzień i nie będzie się ich teraz liczyć drugi raz - stwierdził Grzegorz Braun.

Dodał też m.in., że jego banery miały być wcześniej zdzierane i były rozwieszane przez anonimowe osoby po zapadnięciu ciszy wyborczej.

Przytoczył także, że do jednego z lokali wtargnąć miała kobieta, która rozrzuciła ulotki (których nakład miał się wyczerpać przed tygodniem). - Zostały rozrzucone na stole, ze wskazaniem palcem naszego męża zaufania, który miał się dopuścić rzekomo zakłócenia ciszy wyborczej. Prowokacja nie wypaliła, ponieważ wszyscy pozostali członkowie komisji świetnie widzieli, że nasz mąż zaufania od rana aż do chwili, w której to się wydarzyło nie opuszczał pomieszczenia - mówił Braun.

Policja potwierdziła 13 zgłoszeń

O to, w jakiej atmosferze przebiegało niedzielne głosowanie, zapytaliśmy także policjantów. Aspirant sztabowy Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku wskazał, że policjanci odebrali 18 zgłoszeń z czego 13 potwierdzili.

- Zgłoszenia dotyczyły drobnych incydentów w lokalach wyborczych oraz zakłóceń pracy komisji wyborczych. Incydenty polegały m. in. na usiłowaniu podmieniania przez mężów zaufania tuszu na inny kolor niż ten, którego komisja używała do stemplowania kart wyborczych, próbie rozdania wyborcom własnych długopisów przez jednego z mężów zaufania - wylicza asp. sztab. Chrzanowski.

Tymczasem dużo więcej problemów sprawić mógł sygnał, który odebrano w niedzielę około godziny 18.00, a który dotyczył informacji, że w jednym z lokali wyborczych wybuchnie bomba. Na szczęście okazał się fałszywy.

- Po odebraniu tego zgłoszenia wszystkie lokale wyborcze zostały sprawdzone, policyjny pirotechnicy przy użyciu psów do wyszukiwania materiałów wybuchowych sprawdzili miejsca organizowanych spotkań przez kandydatów na prezydenta Gdańska. W trakcie czynności policjanci nie ujawnili niebezpiecznych przedmiotów. W sprawie fałszywego alarmu bombowego funkcjonariusze z komendy miejskiej prowadzą pod nadzorem prokuratora postępowanie. Za to przestępstwo grozi kara do 8 lat więzienia - podsumowuje asp. Chrzanowski.

Wybory w Gdańsku 3.03.2019. Grzegorz Braun na wieczorze wyborczym: "Olbrzymi sukces, mimo manipulacji". Zapowiedział liczne skargi [zdjęcia]

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Mężowie zaufania Grzegorza Brauna mieli zakłócać prace w komisjach wyborczych. Kandydat na prezydenta Gdańska: - Wybory są matactwem - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto