Niemal trzy miliony więcej pasażerów w gdańskich autobusach i tramwajach

- Miasto Gdańsk kontynuuje politykę poprawiania oferty przewozowej, co w wymiarze liczby pasażerów przekłada się na tendencję wzrostową – powiedział Piotr Grzelak, wiceprezydent Gdańska.

– Mamy najnowocześniejszy tabor w Polsce, nasza taryfa jest atrakcyjna dla klientów, wciąż poszerzamy infrastrukturę. W kolejnym roku ta polityka będzie kontynuowana. Ukończonych zostanie kilka ważnych inwestycji, jak tramwaj na Piecki Migowo, przygotowujemy się też do realizacji kolejnych inwestycji, np. linii w ramach ulicy Nowej Bulońskiej Północnej.

Spadł procent wkładu finansowego kasy miejskiej w funkcjonowanie komunikacji publicznej. W minionym roku Gdańsk musiał „dołożyć” 50,78 procent łącznych kosztów utrzymania transportu miejskiego. W roku 2013 ten sam wskaźnik wyniósł 54,14 proc. Znacznie bardziej spektakularnie prezentują się konkretne sumy – o ile w 2013 r. na działalność ZTM przeznaczono 155 572 100 złotych, tak w zeszłym roku dopłata wyniosła już „tylko” 132 342 800 zł.

- W planie transportowym na lata 2014-2030 założyliśmy, że wskaźnik pokrycia kosztów dochodami własnymi będzie kształtował się na poziomie 46-50% rocznie, który jest wynikiem przewidywanej liczby pasażerów, kosztów inwestycyjnych i eksploatacyjnych – wyjaśnił Grzelak.

Dla pasażerów oznacza to, że ceny biletów nie ulegną zmianie.

- Nie sądzę, żeby była potrzeba podwyższać cen biletów - przyznał Jerzy Dobaczewski, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku. – Sytuacja jest stabilna, osiągnęliśmy już prawie 50-procentowy współczynnik wkładu finansowego miasta w funkcjonowanie SKM, dlatego nie pasażerowie nie mają powodów do obaw o podwyżki.

Przedstawiciele Urzędu Miejskiego i ZTM pochwaliły się też punktualnością środków komunikacji. W minionym roku tramwaje przyjeżdżały zgodnie z rozkładem w 91 procent kursów. Wpływ na taki wynik miał z pewnością fakt, że aż 90 procent torowisk jest wydzielone od dróg, co uniezależnia tramwaje od sytuacji drogowej. Autobusy wypadły gorzej – w ich wypadku wskaźnik wyniósł 72 proc.