Nie wszystkim podoba się plan "Nowego Wrzeszcza" przyjęty w styczniu przez Radę Miasta Gdańska. Wątpliwości budzi zarówno kwestia "zachowania charakteru dzielnicy", jak i sprawy bardziej prozaiczne - hałas i duży ruch samochodowy pod oknami.
Nakręć się na Wrzeszcz! Sprawdź nasz serwis o tej dzielnicy
- Kupując mieszkania, dokładnie sprawdzaliśmy miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego dla tej okolicy - mówi Monika Kosecka, mieszkanka ul. Nad Stawem. - Pod naszymi oknami przy nieuczęszczanej drodze dojazdowej miał powstać zielony skwerek. W ubiegłym roku dowiedzieliśmy się, że okolica na nowo trafiła na stoły kreślarskie planistów z Biura Rozwoju Gdańska. Dzwoniłam do nich w lipcu, próbowałam poznać szczegóły, usłyszałam, że to "etap koncepcyjny" i na konsultacje przyjdzie czas później. Bardzo aktywnie braliśmy w nich udział, byliśmy na wszystkich spotkaniach, zgłaszaliśmy uwagi. Nasz głos zignorowano, teraz będziemy mieć pod oknami drogę dojazdową do centrum handlowego, którą w godzinach szczytu przejeżdżać ma ponad tysiąc aut na godzinę.
Zmianom w planach nie przeczy Magdalena Koprowska z BRG. Tłumaczy jednak, że nowe rozwiązanie oznacza zastąpienie dwóch ulic lokalnych, równoległych do planowanej Drogi Czerwonej, jedną, co jest rozwiązaniem opłacalnym ze względów ekonomicznych, ale też wiąże się z korzyścią dla mieszkańców ulicy.
- Przyjmując argument, że ruch na samej ulicy Nad Stawem, w sytuacji, gdy jest ona powiązana z ul. Kościuszki, będzie większy, niż gdy jest zakończona zawrotką, należy jednocześnie podkreślić, że w dalszym ciągu będzie to ulica lokalna, a główne uciążliwości hałasowe dla tego terenu generowane są i będą od kolei i planowanej Drogi Czerwonej. Z naszych analiz akustycznych wynika, że zabudowa usługowa po drugiej stronie ul. Nad Stawem będzie spełniała funkcję ekranującą od projektowanej Drogi Czerwonej - podkreśla Koprowska.
Gdańsk: Tajemnicza Indiańska Wioska w centrum Wrzeszcza może niedługo zniknąć z mapy miasta
- Nie negujemy tego, że budynek rzeczywiście zabierze część tego hałasu, ale przypomnę, że rozmawiamy o sytuacji hipotetycznej, bo Droga Czerwona planowana jest za jakieś 25 lat. Nie wiadomo też, kiedy i czy w ogóle powstanie biurowiec, tymczasem nasza ulica już niebawem zmieni się w ruchliwą drogę dojazdową do centrum handlowego - denerwuje się pan Łukasz Skupny, mieszkaniec ul. Nad Stawem 12, współautor uwag, jakie mieszkańcy budynku zgłosili do planu. W oparciu o opinię BRG prezydent odrzucił je wszystkie, podobnie jak niemal trzydzieści innych zgłoszonych przez gdańszczan, lokalne stowarzyszenia i rady dzielnic.
- W projekcie planu starano się wyważyć interes zainteresowanych mieszkańców dzielnicy, interes ogólnomiejski oraz interes Gdańska jako części metropolii - podkreślił w podsumowaniu swojej decyzji o odrzuceniu uwag mieszkańców wiceprezydent Wiesław Bielawski. - Sporządzenie projektu planu i jego konsultacja społeczna nie oznaczają przyjęcia wszystkich zgłoszonych w procedurze uwag i postulatów, często wzajemnie sprzecznych. Ich rola wyraża się w możliwości wyrażenia opinii mających wpływ na kształt projektu w przypadku ich zasadności.
Niezmieniony plan zaakceptowała Rada Miasta, teraz czeka więc już tylko na realizację.
Prezydentowi rację przyznaje Małgorzata Chmiel, przewodnicząca Komisji Rozwoju Przestrzennego i Ochrony Środowiska Rady Miasta.
- Żadnym planem zagospodarowania nie da się usatysfakcjonować wszystkich - podkreśla. - Zawsze musimy widzieć pozytywy i negatywy, niestety, negatywnych konsekwencji dla niektórych mieszkańców nie da się uniknąć. Liczę jednak, że rozmowy z inwestorem są na tyle zaawansowane, że zadba on o odpowiednie warunki do życia lub zapewni mieszkania zastępcze. Miasto będzie też miało możliwość wpływu na jego działania, chociażby w momencie, kiedy będzie występował o pozwolenie na budowę.
Pytana o to, jak ograniczyć niedogodności dla mieszkańców ul. Nad Stawem, radna wskazuje na montaż progów zwalniających i ograniczenie prędkości.
- Takie rozwiązanie niewiele nam da. Samochody będą jeździły wolniej, ale nie będzie ich mniej, podobnie jak spalin - podkreśla pan Łukasz.
Mieszkańcy ulicy są zdesperowani.
- Mamy małe dzieci, nie chcemy, by dorastały w hałasie i spalinach. Nasz budynek pochodzi z lat trzydziestych, więc niewykluczone, że przeniesienie ruchu pod jego ściany może być groźne dla konstrukcji. Jeśli projekt rzeczywiście będzie realizowany, nie pozostanie nam nic innego, jak tylko iść do sądu i domagać się rekompensaty za drastyczne pogorszenie warunków życia - zapowiadają.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?