Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pavels Steinbors, bramkarz reprezentacji Łotwy: Co wy jeszcze chcecie? Wygraliście z nami 2:0. Może chcieliście 5:0?

Rafał Rusiecki
Pavels Steinbors i jego koledzy z reprezentacji Łotwy nie zatrzymali w niedzielę Roberta Lewandowskiego
Pavels Steinbors i jego koledzy z reprezentacji Łotwy nie zatrzymali w niedzielę Roberta Lewandowskiego Szymon Starnawski
Z Pavelsem Steinborsem, bramkarzem reprezentacji Łotwy i Arki Gdynia, rozmawialiśmy po meczu eliminacji Euro 2020 na PGE Narodowym w Warszawie. Łotysze przegrali 0:2, ale do 76 minuty potrafili się skutecznie przeciwstawiać biało-czerwonym. O wyniku zaważyły indywidualne umiejętności gwiazd reprezentacji Polski.

Jak już na chłodno, dzień po meczu, odbieracie swój występ na stadionie w Warszawie?
Uważam, że to wyglądało nieźle, w porównaniu z naszymi ostatnimi meczami. Pokazaliśmy charakter, walkę i myślę, że pierwsza połowa, w ogóle, w naszym wykonaniu była niezła. Wiadomo, że później zabrakło nam sił. Jakość polskiej drużyny dała o sobie znać.

Myślę, że do 76 minuty prezentowaliście się bardzo dobrze. Remis 0:0 by was satysfakcjonował?
Oczywiście. Każdy w naszym zespole mówił, że remis wziąłbym w ciemno. Każdy by to brał. Nie wytrzymaliśmy jednak. Ale, jak to powiedział nasz trener, nie jest źle. Na tej zasadzie, że to, co pokazaliśmy, to można opierać na tym budowę nowej kadry Łotwy.

Przez długi czas wydawało się, że to będzie mecz Szczęsny – Steinbors. Obaj musieliście się wykazać i robiliście to bardzo dobrze.
Tylko, że po meczu Szczęsny ma zero, a Steinbors minus dwa. To jest ta różnica. Szczęsny obronił kilka świetnych akcji. Nie pozwolił nam zdobyć bramki. Dlatego on gra na najwyższym poziomie, w Juventusie Turyn. Ale w ogóle cały zespół reprezentacji Polski składa się z topowych piłkarzy. Dla nas, jako piłkarzy reprezentacji Łotwy, grać z takimi rywalami, na takim boisku, przy takiej publiczności, to jest święto. Bez dwóch zdań.

A ta nieudana kontra Artursa Karasauskasa będzie się wam długo śnić?
(śmiech). Wiadomo, że mieliśmy takie fajne momenty, takie akcje. Może nie stuprocentowe, ale coś mieliśmy. I wiadomo, że mogliśmy to troszeczkę lepiej wykonać. Niestety, nie wyszło.

Ta konkretna była wyborna, bo udało się całą linię obrony Polski złapać na waszej połowie…
No, tak. Czekaliśmy na te kontry właśnie. Arturs ma tę szybkość, ale – wiadomo – grać przeciwko takim stoperom nie jest łatwo. Dlatego nie skończyliśmy tej akcji bramką.

W Polsce cieszymy się z wyników w Wiedniu i Warszawie, ale ze stylu już nie. Wspomniał pan o różnicy poziomów zawodników reprezentacji. Jak to oceniać? Czy nasza drużyna narodowa jest w przebudowie ciągle, czy to wam tak dobrze wyszedł niedzielny mecz?
Ja uważam, że Polska ma 6 punktów po dwóch meczach. Co wy jeszcze chcecie? Ja nie wiem. Nie możecie tak… Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie.

Po prostu dla naszej reprezentacji celem nie są eliminacje, a turniej finałowy mistrzowskiej imprezy. A tam poziom jest już o niebo wyższy.
Myślę, że zagracie w turnieju finałowym.

Odbiera pan to jako narzekanie?
Ja myślę, że tak. Kiedy cała drużyna broni, tak jak robiliśmy to w Warszawie, to nie jest łatwo strzelić bramkę. A wy macie wynik 2:0. Co może być lepiej? Może chcieliście 5:0? Nie wiem. W dwóch meczach eliminacyjnych Polska nie straciła bramki. Myślę, że to jest dobry wynik.

A jak z waszej perspektywy wygląda przyszłość? Razem z Austrią Łotwa na końcu tabeli grupowej.
Nasz trener (Słoweniec Slaviša Stojanovič – przyp. red.) powiedział, że będzie budował nowy skład. Według swojej filozofii gry. Zobaczymy, jak mu się to uda zrobić. Na razie nie miał za dużo czasu, aby z nami więcej potrenować. Przed meczem z Macedonią mieliśmy dwa dni, a później praktycznie od razu był mecz z Polską. Trener poznaje nas powoli. Na następne zgrupowanie reprezentacji ma być więcej konkretów. Nie jest łatwo, bo wszyscy wiemy, że trener zawsze potrzebuje troszeczkę czasu do zbudowania składu, żeby wszystko szło tak, jak on chce. Myślę, że będzie wszystko dobrze.

To o ekstraklasę jeszcze zahaczmy. Wraca pan do Gdyni, a tutaj podobna sytuacja. Też trzeba z Arką wyjść z dołka.
Tak, trzeba walczyć. Dużo pracy przed nami, ale myślę, że wszystko będzie dobrze.

Już w sobotę w Gdyni stawi się Śląsk Wrocław. Tracicie do niego punkt w tabeli. Myślę, że tu bez względu na styl trzeba po prostu wygrać. Zgadza się?
Ma pan rację. Sam pan odpowiedział na pytanie.

To źle zrobiłem. Śląsk jest nierówny. Potrafi zaskoczyć i wysoko wygrać. Tak samo w drugą stronę. Jaka recepta na ten zespół?
Uważam, że trzeba coś strzelić i jednocześnie nie stracić bramki. Wtedy wygramy. Ostatnie mecze graliśmy nieźle, ale zawsze przegrywaliśmy. Ostatnio nie zaprezentowaliśmy się dobrze, ale zdobyliśmy punkt na wyjeździe z ciężkim rywalem (0:0 w Lubinie z Zagłębiem – przyp. red.). Zobaczymy. Musimy poczekać na pomysł trenera.

Kamil Glik po meczu Polska - Łotwa: Mamy wiele do poprawy
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto