„Ostoja” w Pomieczynie, w powiecie kartuskim, to jedyne takie miejsce w naszym regionie. Trafiają tu ranne i chore dzikie zwierzęta, m.in. bieliki, bociany, sowy, zające. W tym roku przyjęto już 1443 zwierzaki, czyli więcej niż przez cały poprzedni rok. [przycisk_galeria]
- Zwykle miasto wspierało nasze działania, niestety w tym roku jest inaczej – przyznają prowadzący ośrodek.
W 2017 roku otrzymali 105 tys. dofinansowania, a w tym – zaledwie 50 tys. zł.
- Ciężko to wygląda. Na razie mamy zarezerwowane środki jedynie na wypłaty dla pracowników w sierpniu. Istnieje ryzyko, że z końcem sierpnia nie będziemy już mogli przyjmować zwierząt, a 200 osobników, które mamy na stanie, trzeba będzie wypuścić na wolność – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Beata Rydelek, prezes „Ostoi”.
- Nie odbierzemy zwierząt z lecznic, nie nakarmimy, ani nie wyleczymy samymi dobrymi chęciami. Wszystko kosztuje. Dziękujemy wszystkim za wsparcie, dzięki niemu jesteśmy wstanie działać normalnie do końca sierpnia - dodają pracownicy i wolontariusze placówki.
A przecież połowa zwierząt trafia do „Ostoi” z Gdańska.
Przedstawiciele miasta i włodarze mają świadomość, że nie można dopuścić do zamknięcia tego szpitala dla zwierząt.
- Nie ma takiego drugiego ośrodka w regionie, dlatego uważamy, że musi on funkcjonować i warto go wspierać. Pomagamy i będziemy pomagać „Ostoi” - zapewnia Jędrzej Sieliwończyk z Referatu Prasowego gdańskiego magistratu.
Prezydent Paweł Adamowicz rozważa zwiększenie środków finansowych na pomoc zwierzętom w ramach posiadanego budżetu. Wprowadzono poprawkę budżetową, dzięki której rozpisany zostanie kolejny konkurs dotyczący edukacji w zakresie pomocy dzikim zwierzętom. W konkursie przewidziano kwotę 300 tys. zł na okres dwóch lat.
Prezydent Gdańska wysłał list do Ministra Środowiska. Poruszył w nim m.in. kwestie uregulowania kompetencji prawnych w zakresie pomocy dzikim zwierzętom, zwiększenia środków finansowych w narodowych i wojewódzkich funduszach, a także pomocy spółek Skarbu Państwo w ratowaniu dzikich zwierząt.
W „Ostoi” praktycznie nie ma dnia bez pojawienia się nowego pacjenta czy sygnału o rannym ssaku lub ptaku.
Niedawno trafił tu łabędź – ofiara kłusowników. Połknął haczyk na węgorze. Przeszkoda utkwiła mu głęboko w żołądku. Sama żyłka miała ok. 2 metrów i wystawała mu z dzioba.
Pracownicy ośrodka do dziś wspominają innego ptaka – bielika, któremu nadali imię Halina.
Halinka trafiła tu w agonalnym stanie. Po wykonaniu badań toksykologicznych okazało się, że zatruła się morbitalem przeznaczonym do eutanazji psów i kotów. Dwa miesiące trwało leczenie, rehabilitacja, podawanie kroplówek.
Czarny scenariusz?
- Dzikie zwierzęta zostaną bez pomocy – mówi Beata Rydelek.
ZOBACZ TAKŻE: Foki na poligonie. Rosjanie szkolą morskie ssaki na przyszłych żołnierzy
POLECAMY W NASZEMIASTO.PL:
Pomorze jest najpiękniejsze! Zobaczcie niesamowite zdjęcia!
TOP 10 najtańszych dzielnic Gdańska. Gdzie są najtańsze mieszkania?
TOP 5 najczystszych jezior na Pomorzu. Musisz tam pojechać!
Trójmiasto z lotu ptaka. Rozpoznasz te miejsca? Rozwiąż quiz!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?