Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ryszard Derdziński: Peter Jackson zasłużył na dobre słowo [rozmowa NaM]

Kinga Czernichowska
Z Ryszardem "Galadhornem" Derdzińskim, ekspertem w dziedzinie literatury Tolkiena, rozmawiamy o tym, jak kochają elfy i pytamy o błędy widoczne w filmie Jacksona.

Ryszard Derdziński to prawdziwy fan Tolkiena. Sprawnie posługuję się językiem elfów. Interesuje się nie tylko literaturą pisarza, którą ma w małym palcu. Jest także miłośnikiem opowieści o królu Arturze. Pracuje w biurze podróży Abraksas, które oferuje wycieczki śladami Tolkiena czy Szekspira. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.

Fani Hobbita przy każdej tego typu imprezie przebierają się. Pan ma już pomysł na strój?

Muszę panią rozczarować. Uwielbiam "Hobbita", ale na premierę wybiorę się prawdopodobnie w garniaku. Wydaje mi się, że na przebrania jestem już trochę za stary.

Oj, niekoniecznie, przecież "Hobbit" łączy pokolenia. Ale na pewno może pan doradzić, w co najlepiej się ubrać na premierę ostatniej części?

Koniecznie trzeba mieć elficki płaszcz i do tego broszkę. Poza tym tak naprawdę przebranie za elfa niewiele wymaga. Pod spód można założyć zwykłe spodnie i bluzkę, bo to właśnie płaszcz i broszka nadają uroku. Gdybym to ja miałbym się przebrać, to pewnie poprosiłbym jeszcze o wyhaftowanie na płaszczu herbu, bo przecież Tolkien obmyślił dla swoich postaci specjalną heraldykę. Kształt herbu zależy od płci. Kobiety miały herby w kształcie koła, mężczyźni w kształcie rombu. Co jeszcze elf mieć powinien? Przydałaby się replika miecza Dúnedain, ale akurat z mieczem nie radzę iść do kina.

Pan ma swój herb?

Tak, należę do społeczności Elendili (Przyjaciele Elfów), w domu mam ten herb w dwóch różnych miejscach, jestem do niego przywiązany.

Wielu krytykuje wizję Petera Jacksona. Najpoważniejszy zarzut to chyba rozbicie 234-stronicowej książki na trzyczęściowy film.

Co prawda należę do tolkienowskich purystów, ale z tego akurat nie czyniłbym Peterowi Jacksonowi zarzutu. Trzeba oddzielić świat filmowy od książkowego, język kina od języka literatury. Tolkienowski "Hobbit" był książką dla dzieci, film Petera Jacksona to niejako prequel "Władcy Pierścieni". Dowiadujemy się w nim wielu rzeczy o Pierścieniu Jedynym By Rządzić Wszystkimi. W książce nie są one jeszcze takie jasne. Oczywiście, gdyby Jackson nakręcił "Hobbita", trzymając się ściśle tego, o czym pisał J.R.R. Tolkien, to pewnie znalazłoby sie paru maniaków (na przykład ja), którzy poszliby na dwudziestogodzinny film, będący wierną adaptacją. Ale to nie byłby fenomen na skalę światową.

Na pewno są jednak rzeczy, które pana jako eksperta w dziedzinie twórczości Tolkiena, rażą.

Nie należę do osób lubiących wytykać czyjeś błędy. Uważam, że Peter Jackson uczynił dla tolkienowskiego świata naprawdę bardzo wiele. To dzięki niemu jest tylu fanów "Władcy Pierścieni", to dzięki niemu ludzie chętnie sięgają po książki mistrza. Dlatego nie mógłbym powiedzieć, że filmy Jacksona mi się nie podobają. Natomiast razi mnie trochę spłycenie postaci Radagasta i sądzę, że profesor Tolkien, gdyby obejrzał filmy Jacksona, nie byłby zadowolony, chociaż na pewno zachwyciłyby go nowozelandzkie krajobrazy.

Co pana razi w Jacksonowskim Radagaście?

U Petera Jacksona Radagast przypomina lumpa, któremu ptaszki robią na głowę i który pędzi saniami prowadzonymi przez gigantyczne króliki. Radagast nigdy taki nie był. W rzeczywistości to był czarodziej-hipis, kochający przyrodę i zwierzęta, tylko tyle i aż tyle.

Nie do końca jestem też przekonany do orków. Jackson wcześniej kręcił horrory i pewnie dlatego to są tak ohydne stworzenia. Zawsze muszę się dwa razy zastanowić zanim zdecyduję, czy pokazać ten film dzieciom. W jacksonowskim "Hobbicie" jest dużo okrucieństwa.

Przyznam, że znów mnie pan zaskoczył. Wspomina pan o Radagaście i orkach, ale ani słowem nie mówi pan o krasnoludach, a to drugi najczęściej spotykany zarzut pod adresem Jacksona.

W filmie krasnoludy wierne książce byłyby... nudne wizualnie. U Jacksona najbardziej krasnoludzki jest dla mnie Balin.

Thorin u Tolkiena miał dużo dłuższą brodę.

Umówmy się, Thorin w tym filmie ogóle nie wygląda jak krasnolud.

A wątek romansu Kiliego i Tauriel? Przecież Tauriel to postać, o której nie ma mowy u Tolkiena!

Z tym romansem też bym nie przesadzał. Oni na razie tylko ze sobą flirtują.

Zwiastun ostatniej części "Hobbita" wskazywał, że mogło to być coś więcej niż tylko zwykły flirt. Powstaje jednak pytanie, czy u Tolkiena miłość międzyrasowa była czymś powszechnym i akceptowalnym, tak jak akceptowalna jest w naszym świecie miłość pomiędzy czarnoskórym mężczyzną i białą kobietą?

Czy faktycznie będzie to coś więcej niż zwykły flirt? Cóż, przekonamy się. Natomiast uważam, że u Tolkiena miłość między krasnoludem i elfką nie mogłaby zaistnieć z powodów czysto praktycznych. Elfy i krasnoludy to dwie różne rasy. U Tolkiena miłość to nie tylko uczucie, ale też prokreacja. A nie ma pewności, czy Tauriel i Kili mogliby mieć dzieci.

Panu wątek miłosny między Kilim i Tauriel się nie podoba?

Przeciwnie - uważam, że to fajny motyw. Mówi o tolerancji, niesie ze sobą pewne przesłanie. W ujęciu filmowym jest na pewno ważny. Ale gdybyśmy sięgnęli np. do tekstu "Prawa i obyczaje pośród elfów", gdzie opisane zostały szczegółowo kwestie seksualności, to tam relacji między elfem i krasnoludem nie znajdziemy. Nie pojawia się również w żadnych innych tekstach Tolkiena.

Ale przecież zdarzała się miłość międzyrasowa.

Tak, ale bardzo rzadko. W całej historii opisanej przez Tolkiena miała ona miejsce trzykrotnie. Najpierw związali się Beren i Lúthien, potem w 503 roku Tuor poślibuł Idril i wreszcie mieliśmy miłość między Aragornem i Arweną, ale ten wątek znamy już też z filmowej trylogii. Poza tym miłość między ludźmi i elfami jest możliwa, ponieważ fizycznie są to podobne istoty. Od elfów różni nas tylko to, że po śmierci nasza dusza oddziela się od ciała. Elfy są nieśmiertelne.

Jak kochają elfy?

Elfy żyją w ścisłej monogamii. Jeżeli elf raz się zakocha, to będzie z partnerem na zawsze. Jest taki związek frazeologiczny "miłość aż po grób", ale w przypadku elfów nie miałby on racji bytu, bo przecież elfy żyją wiecznie, a więc jest to nieskończona miłość. Jeśli zakocha się

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto