Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Właścicielom sklepików szkolnych postawiono ultimatum: albo zdrowe jedzenie albo koniec działalności

Anna Mizera-Nowicka, kp, kg
Dyrekcje trójmiejskich szkół już wprowadziły zasady dotyczące produktów w sklepikach
Dyrekcje trójmiejskich szkół już wprowadziły zasady dotyczące produktów w sklepikach Przemek Świderski
Szkolne sklepiki trzeba oczyścić z chipsów, napojów gazowanych i fast foodów - zarządzili posłowie i przygotowali tzw. ustawę o zdrowej żywności. Gdyby dziś weszła w życie i konieczne okazałoby się wyeliminowanie niezdrowych smakołyków na półkach, z wielu trójmiejskich szkolnych sklepików nie zostałoby prawie nic.

Na szczęście nie brakuje podstawówek, gdzie już teraz właścicielom sklepików postawiono ultimatum - albo usuną z asortymentu fast foody, albo muszą zwinąć interes.

Winne złe nawyki

W Gdyni problemów z kupnem słodyczy czy słonych chrupek w szkolnych sklepikach uczniowie nie mają. Do rzadkich widoków nie należą też automaty z batonami czy napojami gazowanymi. Część zapytanych przez nas przedstawicieli szkół twierdzi, że przyczyną problemów zdrowotnych dzieci nie jest wcale dostępność słodyczy, ale brak dobrych nawyków.

- Powiedzmy sobie szczerze - nie ma niezdrowego jedzenia. Niezdrowe staje się wtedy, kiedy jest nadużywane - mówi Marek Prusak, dyrektor Zespołu Sportowych Szkół Ogólnokształcących. - U nas w sklepiku można kupić słodycze. Jeżeli zakazałbym ich sprzedaży, dzieci kupiłyby je w okolicznym sklepie.

Władze Gdyni pomysł zakazu sprzedaży słodyczy w szkołach uważają za akcję medialną. - W naszych szkołach obowiązuje zasada, że dyrektor placówki asortyment sklepiku musi uzgodnić z rodzicami. Co więcej, w skali roku wydajemy około 50 tysięcy złotych na programy dotyczące zdrowego żywienia - mówi Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni.

W Sopocie ekologicznie

W sklepikach sopockich podstawówek czekoladowych batonów ani gazowanych, słodzonych napojów uczniowie nie kupią. Ziemniaczanych chipsów też już dawno nikt tu nie widział. Dominują chrupki kukurydziane, suszone owoce oraz wafelki ryżowe. Waldemar Tumin, który od siedmiu lat prowadzi sklepik w SP nr 8 w Sopocie, przyznaje, że wytyczne dotyczące tego, co może sprzedawać w tej szkole dostał, kiedy podpisał pierwszą umowę. - Nigdy nie oferowałem chipsów czy batonów. Nie mam też świeżych owoców, bo dzieci i tak dostają je tutaj za darmo - przyznaje.

Nie popijaj chipsów colą

Ultimatum dostała też właścicielka sklepiku w SP nr 35 w Gdańsku. Choć jak przyznaje, na początku zalecenia dyrekcji nie przypadły jej do gustu, dziś ma satysfakcję ze zmian, jakie wprowadziła. Hitem są wymyślone przez nią jogo-owoce i sałatki. Czekając w kolejce do sklepiku, można przeczytać, dlaczego nie warto pić coca-coli.
- Oczywiście, nie jest jeszcze idealnie. Dzieci mogą kupić batoniki, ale głównie zbożowe - mówi Grażyna Kroczka, pedagog i koordynator projektu na rzecz zdrowego żywienia w SP 35. - Ale za pół roku będzie już wzorowo. Wiosną uczniowie zasadzą przed szkołą poziomki i borówki. Młodsi zadbają o ziołowy ogród.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto