Gdańsk: Żelbetonowe "grzyby" straszą w mieście. Gdzie znajdziesz awaryjne włazy schronów?
Schrony w piwnicach domów na terenie historycznego, gdańskiego Śródmieścia, zaczęto budować w czasach "zimnej wojny". Propaganda komunistycznych władz PRL przekonywała wtedy, że grozi nam wybuch trzeciej wojny światowej i bombardowania miast przez lotnictwo zachodnich państw "imperialistycznych". Dziś "grzyby", niskie czworokątne "domki" ze spadzistymi daszkami i skorodowanymi klapami stalowych włazów, często zaśmiecone, stoją w odległości kilkudziesięciu metrów od fasad domów. Chodziło o umożliwienie wyjścia ze schronów mieszkańcom kamieniczek, gdyby się zawaliły. - Obecnie w naszej ewidencji znajduje się 300 schronów przeciwlotniczych, które mogą pomieścić łącznie około 30 tysięcy osób, a więc zaledwie 10 procent mieszkańców miasta - wyjaśnia Mirosław Redak, inspektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Są to cztery duże obiekty miejskie, z których dwa zostały wydzierżawione, w tym wielki schron przy ulicy Olejarnia, użytkowany przez klub spółki "Bukier". Natomiast schronami pod kamieniczkami na historycznym obszarze miasta zarządzają dziś wspólnoty mieszkaniowe. Jeśli je zagospodarowują, to nie mogą naruszać sprawnych jeszcze systemów filtro-termo-wentylacyjnych czy wejść ze stalowymi lub żelbetonowymi, szczelnymi drzwiami.