Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Źródło nerwicy tkwi w emocjach

Katarzyna Rożko
Spotkanie Medyczne poświęcone nerwicom wzbudziło duże zainteresowanie u Czytelników DZ. Przybyli na nie tłumnie i nie wstydzili się dzielić się własnymi doświadczeniami związanymi z lękami, fobiami, kłopotami ze snem i ...

Spotkanie Medyczne poświęcone nerwicom wzbudziło duże zainteresowanie u Czytelników DZ. Przybyli na nie tłumnie i nie wstydzili się dzielić się własnymi doświadczeniami związanymi z lękami, fobiami, kłopotami ze snem i cierpieniami duszy. Atmosferze rozmowy na trudne tematy sprzyjał z pewnością sam gość - dr Jakub Paliga, psychiatra, który cierpliwie odpowiadał na liczne pytania Czytelników, ale też obalał stereotypy dotyczące nerwicy.

Nasz gość, który kieruje Oddziałem Leczenia Nerwic w Klinice Psychiatrii i Psychoterapii w Katowicach-Ochojcu przede wszystkim wyraźnie podkreślił, że nerwica nie jest chorobą psychiczną. - W chorobach psychicznych chory ma zniekształcone przeżywanie rzeczywistości, halucynacje, urojenia. Pacjent cierpiący z powodu nerwicy żyje z poczuciem wielkiego problemu wewnątrz psychicznego, czy zdrowotnego, cierpi, ale dokładnie ma świadomość tego co się dzieje - podkreślił psychiatra.

Objawami nerwicowymi są m.in. bóle w klatce piersiowej, zaburzenia oddychania, duszności, drżenie rąk, uczucie napięcia, niepokoju psychicznego, lęk. Każdemu z nas lub naszych bliskich, zdarza się je odczuwać. Kiedy więc powinny nas niepokoić? - Jeśli są to objawy przelotne i mijają wraz z sytuacją, która je wywołuje, np. wraz ze zdanym egazminem, czy innym stresem, to zwykle nie ma potrzeby szukania pomocy u lekarza, czy u psychologa - tłumaczył dr Paliga. - Jeśli jednak objawy te utrudniają funkcjonowanie w świecie, powodują duży dyskomfort i cierpienie, powinniśmy szukać pomocy. Niekoniecznie u lekarza, ale u psychologa, który spróbuje pomóc w zrozumieniu tych objawów - dodał nasz gość.

Nerwicę najczęściej kojarzymy z lękami, fobiami. - Fobia to taki rodzaj zaburzenia, w którym nie tylko obawiamy się danej sytuacji, ale też samo myślenie o niej napawa nas lękiem i w sposób czasami nieracjonalny staramy się jej uniknąć - wyjaśniał dr Jakub Paliga. Czytelnicy DZ przyznali się do panicznego lęku przed, m.in. żabami, ćmami, nocą, zasypianiem, a nawet zjeżdżaniem schodami ruchomymi w dół. Wielu z nich radzi sobie z fobiami po prostu unikając sytuacji, w których mogli by się spotkać z tym, co ich tak przeraża. Co jednak, gdy nie sposób ich pominąć? - Jeżeli można z fobią żyć, nie ma sensu przełamywać jej na siłę, ale jeśli utrudnia ona życie, to warto pokonać ten lęk. Nie jest to takie trudne jak się wydaje. Nie wymaga długiej terapii, często wystarczy jedno spotkanie - zapewniał dr Paliga.


Rozmowa z dr Jakubem Paligą, psychiatrą

Anna Kidawa: Co to jest nerwica?

dr Jakub Paliga: Jest wiele definicji nerwicy. Jedna z nich mówi, że jest to choroba emocji. Słowo choroba jest jednak nie do końca właściwe. Właściwszym określeniem jest zaburzenie. Można powiedzieć, że jest to zaburzenie emocjonalne, które powoduje, że osoba reaguje nieadekwatnie do sytuacji, ma utrudnione funkcjonowanie w świecie, odczuwa cierpienie. Nerwica to zaburzenie psychiczne, chociaż często przejawia się w postaci somatycznej, więc dolegliwości dotyczą głównie ciała, jednak ich źródło nie tkwi w ciele, a w psychice człowieka. Lekarze mówią też, że nerwice to zaburzenia czynnościowe. W tym znaczeniu, że nie znajdujemy w takich przypadkach żadnej biologicznej podstawy danej dolegliwości. Ktoś zgłasza się do lekarze z bolącym sercem, wykonuje mu się wszelkie możliwe badania i okazuje się, że w sercu wszystko jest w porządku. Lekarz mówi: jest pani właściwie zdrowa, ale serce dalej boli. W takich sytuacjach mówimy, że są to dolegliwości czynnościowe, nie wynikają z uszkodzenia danego narządu, zmian w jego budowie czy w pracy. Ich źródło jest gdzie indziej - w emocjach.

AK: Słyszy się, że ktoś ma nerwicę żołądka, nerwicę jelit. Czy to jest ta sama nerwica o której mówimy?

JP: Tak się mówi, ale trudno, żeby żołądek miał nerwicę. Nerwica jest zaburzeniem natury emocjonalnej, a emocji nie przeżywamy w żołądku. Żołądek jest tylko miejscem, które najbardziej cierpi. Czegoś takiego jak nerwica żołądka, nerwica wegetatywna, nerwica jelit nie ma. Takie są główne objawy, ale takie choroby nie istnieją.

AK: Czy nerwica to choroba psychiczna? Czy to w ogóle jest choroba?

JP: Współczesna klasyfikacja zaburzeń psychicznych rzadko używa słowa choroba, dlatego, że choroba powinna mieć swoje jasno określone przyczyny, źródło, a w przypadku zaburzeń psychicznych często jest to trudne do określenia. Natomiast bardzo wyraźnie nerwicę odróżnia się od chorób psychicznych. W chorobach psychicznych pacjent ma zniekształcone przeżywanie rzeczywistości. Ma halucynacje, urojenia, czyli w choćby niewielkim stopniu zerwany kontakt z rzeczywistością. Tymczasem pacjent cierpiący z powodu nerwicy, ma dokładnie świadomość tego co się dzieje, ma wielkie poczucie problemu wewnątrz psychicznego czy zdrowotnego, ale nie ma zerwanego kontaktu z rzeczywistością.

AK: Czy nerwica może przejść w chorobę psychiczną?

JP: Jedno z drugim nie ma żadnego bezpośredniego związku. Nerwica jest zupełnie odrębna od chorób psychicznych, choć u jednej osoby może występować i nerwica, i choroba psychiczna.

AK: Co się dzieje z osobą, która ma nerwicę?

JP: Każdy pacjent choruje inaczej. Na pewno cierpi. To jest podstawowe i zauważalne dla każdego. Bóle w klatce piersiowej, zaburzenia oddychania, duszności, drżenie rąk, uczucie napięcia, niepokoju psychicznego, lęk, dolegliwości żołądkowe, zaparcia, biegunki, także niektóre zmiany skórne, to są objawy nerwicowe. Również zmiany egzematyczne mogą mieć swoje źródło w emocjach.

AK: Objawy, które pan doktor wymienił występują chyba u każdego człowieka.

JP: Objawy nerwicy nie są specyficzne. Prawie każdy kto stawał przed egzaminem, czy trudną rozmową, mógł mieć objawy nerwicowe. Trzęsę się, bo mam egzamin, nie mogę się zabrać do życia, bo zmarł mi ktoś bliski. Jeśli są to objawy przelotne i mijają wraz z sytuacją, która je wywołuje, to zwykle nie ma potrzeby szukania pomocy u lekarza, czy u psychologa. O nerwicy możemy mówić, kiedy pacjent sam nie potrafi powiązać tego z emocjami. Boli go serce, czuje lęk, ale nie potrafi sobie wytłumaczyć co jest problemem. To utrudnia mu funkcjonowanie w świecie, powoduje duży dyskomfort i cierpienie.

AK: Czy to znaczy, że to zaburzenie jest tak silne, że nie możemy pracować?

JP: To są silne emocje, a ich przejawy: ból serca, niepokój, drżenie rąk, nawracające natrętne myśli, które czasami zupełnie wykluczają możliwość skupienia - uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.

AK: Czy z nerwicą jest tak, jak z innymi zaburzeniami - im wcześniej poddamy się leczeniu, tym mniejsze spustoszenie poczyni choroba?

JP: Czy łatwiej poddamy się leczeniu, to trudno powiedzieć, bo do leczenia potrzebna jest silna motywacja. Natomiast z całą pewnością można powiedzieć, że im wcześniej się leczy jakiekolwiek zaburzenie, tym mniej ono czyni spustoszeń. Trudności narastające przez wiele lat powodują poważne kłopoty życiowe. Często doprowadzają do utraty pracy, do zaburzeń w relacjach z innymi ludźmi, szczególnie ze swoją najbliższa rodziną. W efekcie ten pacjent radzi sobie w życiu coraz gorzej, jest mu trudniej, a im więcej ma problemów, tym dłuższego czasu będzie wymagało ich rozwikłanie.

AK: Czy lęki i fobie mają związek z nerwicą?

JP: Lęk jest podstawowym objawem nerwicy. Występuje praktycznie w każdej nerwicy. Zdarza się, że pacjent nie umie tego nazwać lękiem, a nazywa dolegliwość bólem brzucha - choć źródło takiego stanu jest w lęku. Fobia jest specyficzną postacią nerwicy. W obecnej klasyfikacji zaburzeń psychicznych, nie ma w ogóle pojęcia nerwica. Są pojęcia fobii, zaburzeń lękowych, obsesyjno-kompulsywnych, adaptacyjnych i ostrej reakcji na stres, są zaburzenia somatyzacyjne, w których pacjent nie przeżywa lęku, natomiast ma różnego rodzaju objawy somatyczne. Fobia jest to rodzaj zaburzenia, w którym przeżywamy lęk w konkretnej sytuacji. Np. arachnofobia, czyli lęk przed pająkami. Należy zaznaczyć, że to, że czegoś nie lubimy, czy trochę się obawiamy, to nie jest jeszcze fobia. Fobia to jest taki rodzaj zaburzenia, w którym nie tylko się obawiamy danej sytuacji, ale też samo myślenie o niej napawa nas lękiem i w sposób czasami nieracjonalny staramy się jej uniknąć. Najczęstszą postacią fobii jest agorafobia, czyli lęk przed otwartą przestrzenią czy też przed wychodzeniem z domu. Pacjent nie jest w stanie wyjść bez opieki poza swoje cztery ściany. Tak opieka często może być iluzoryczna. "Opiekunem" może być dziecko, ale pacjent nie idzie sam. Gdyby miał wyjść z domu sam, to napawałoby go takim przerażeniem, że nie byłby w stanie podejść do drzwi.

AK: Kiedy powinniśmy zareagować i zwrócić się o pomoc do fachowca?

JP: Tą granicą jest to, na ile my sami potrafimy zrozumieć te objawy i kontrolować emocje. Jeśli sobie nie radzimy z napięciem, trzeba udać się po pomoc. Pierwszą osobą do której się udamy może być psycholog, nie lekarz, a ponieważ osoba cierpiąca na nerwicę jest z medycznego punktu widzenia właściwie zdrowa. Nie zawsze potrzebuje pomocy lekarskiej, pomoc psychiatry zapisującego leki też może być w niewielkim stopniu potrzebna, ale bywa czasami szkodliwa, poprzez zbędną medykalizację. Dobrym rozwiązaniem jest pójście do psychologa, który spróbuje pomóc w zrozumieniu tych objawów, w wytłumaczeniu ich.

AK: Jak powinni się zachować bliscy?

JP: Osoba cierpiąca na nerwicę często jest nieznośna dla swojego otoczenia, wydaje się dziecinna, drażniąca, agresywna. Ważne, żeby w takiej sytuacji próbować dostrzec jej cierpienie. Nikt z nas nie pójdzie do lekarza jeśli usłyszy: ty nas wszystkich denerwujesz, idź do psychiatry. Taka osoba odbierze to jako odrzucenie i chęć pozbycia się jej z domu. Ale gdy powiemy: widzę jak się męczysz i nie umiesz sobie z tym poradzić - są znacznie większe szanse, że przyjmie ona do siebie taki komunikat i skorzysta z pomocy.

AK: Skoro nerwica to nie choroba, można jej nie leczyć? Może wystarczy odrobina wyciszenia, jakiś urlop?

JP: Zwykle tak jest, że nowa sytuacja wpływa na objawy nerwicy i one ustępują, ale to czy ktoś ma nerwicę czy nie, w wielkiej mierze zależy też od cech jego charakteru, a charakter zabieramy wszędzie ze sobą. Czy jesteśmy w domu, czy na urlopie, charakter mamy ten sam. Po pewnym okresie poprawy objawy wrócą. Dlatego lepiej udać się po pomoc. Jest ona uzależniona m.in. od wieku pacjenta. U osoby młodej można myśleć o czymś takim, jak przebudowa osobowości i takie jej przekształceniu, żeby reakcje nie były tak silne. Z wiekiem możliwość takiej zmiany kurczy się. W pewnym momencie myślimy już nie o przebudowywaniu charakteru, tylko o wzmocnieniu dobrych, mocnych stron pacjenta pracą terapeutyczną. To pomaga, a często też rozwiązuje problem.

AK: Dla przeciętnego człowieka różnica między psychologiem, a psychiatrą jest niewielka albo żadna. Wydaje się, że zajmują się tym samym.

JP: To powszechny błąd. Psycholog ma wykształcenie humanistyczne i nie jest lekarzem. On się zajmuje zdrowiem, a lekarz się zajmuje chorobą. Jako lekarz psychiatra patrzę pod tym kątem, czy można u człowieka znaleźć coś nieprawidłowego. Psycholog będzie patrzył z odwrotnej strony, co jest zdrowego. Wadą lekarza jest to, że może nie dostrzegać tych mocnych stron pacjenta, wadą psychologa to, że może nie zauważyć poważnych zaburzeń.

AK: Kto trafia na kierowany przez pana doktora Oddział Leczenia Nerwic w Katowicach-Ochojcu?

JP: Oddział funkcjonuje od października ubiegłego roku. Jest to pierwszy w strukturach klinicznych oddział leczenia nerwic na Śląsku. Do tej pory nie było w pionie akademickim oddziału nerwic typowo nastawionego na psychoterapię.

AK: Gdzie zatem trafiali chorzy z nerwicami?

JP: Zazwyczaj pacjenci z nerwicą nie wymagają całodobowego pobytu w szpitalu. W większości korzystali z pomocy ambulatoryjnie: w poradniach zdrowia psychicznego, prywatnych gabinetach psychoterapeutycznych, czy w kilku oddziałach leczenia nerwic, które są m.in. w Siemianowicach Śląskich, Gliwicach, Zabrzu, Sosnowcu. Tych oddziałów jest sporo, ale wszystko są to oddziały dzienne, a więc takie, do których pacjent przychodzi tylko na kilka godzin terapii dziennie, a później wraca do domu na noc. One mniej utrudniają pacjentowi życie, ale i też powodują, że pacjent musi być przez te kilka miesięcy leczenia na zwolnieniu lekarskim.

AK: Kilka miesięcy leczenia?

JP: NFZ określił, że będą to trzy miesiące. To krótko.

AK: Trzy miesiące to krótko? W tych czasach wydaje się, że to bardzo długi okres.

JP: Jeśli pomyśleć o czasach i pracy, jest to faktycznie długo, ale jeśli pomyśleć o szansach na rozwiązanie jakiegoś problemu, to bardzo krótki okres czasu. Trudno wyobrazić sobie, że człowiek całkowicie się zmieni w trzy miesiące.

AK: Co czeka pacjenta w okresie tych trzech miesięcy?

JP: Podstawowym leczeniem nerwic jest psychoterapia. Dzielimy ją na indywidualną i grupową. Pierwsza jest bardziej dostępna, bo łatwiej ją dostosować do możliwości pacjenta, do jego czasu pracy. Spotyka się on z terapeutą raz lub dwa razy w tygodniu na 45 minut i łatwiej mu wykroić taki czas. Indywidualna terapia trwa jednak z reguły długo. Kilka miesięcy, a często rok i dłużej. Natomiast terapia grupowa przez to, że jest bardziej skoncentrowana może być krótsza.

AK: Mogłoby się wydawać, że jest odwrotnie, że sam na sam z terapeutą, który jest ukierunkowany tylko na jedną osobę będzie silniejsze.

JP: W grupie działa kilkunastu innych terapeutów. Są nimi inni pacjenci.

AK: Jak dobierani są pacjenci, którzy tworzą jedną grupę?

JP: Jest to grupa otwarta. Pacjenci są przyjmowani w miarę, gdy inni są wypisywani. Grupa liczy maksymalnie 12 osób. Nie dokonujemy restrykcyjnego doboru ze względu na objawy, ale na pewno pacjenci muszą spełniać kryteria rozpoznania nerwicy. Ważny jest też czas trwania nerwicy. Nie może być to nerwica, która trwa krótko, bo taki pacjent często nie wymaga intensywnej terapii, być może wystarczą mu dwa-trzy spotkania z psychoterapeutą i nie będzie potrzebował trzech miesięcy bardzo ciężkiej pracy nad sobą. Nie może to też być osoba, która zdradza objawy choroby psychicznej. Pacjent musi być też na tyle zdrowy fizycznie, by dochodzić codziennie na zajęcia i móc w nich uczestniczyć.

AK: Jak wygląda takie spotkanie? Czy tak, jak to widzimy na filmach, siedzi się w kółku i mówi o swoich problemach?

JP: Siadamy w kółeczku, ale to co się potem dzieje trudno opisać. Nie ze względu na tajemnicę, ale to zależy do pacjentów. Oni tworzą grupę, a więc i temat, który jest poruszany. Zwykle po kilku dniach pobytu, objawy typowo nerwicowe ustępują miejsca zainteresowaniu samą grupą. Pacjent staje się częścią grupy i w niej przeżywa najróżniejsze emocje, i sytuacje. To podlega analizowaniu. Zastanawiamy się, co prowadzi do takich reakcji u danej osoby, co jest źródłem emocji.

AK: Działanie takiej grupy jest niesamowite, skoro mówi pan doktor, że po kilku dniach ustępują objawy...

JP: Ustępują objawy, ale nie to z czym przyszli, czyli np. problem z przeżywaniem samotności. Jeśli ktoś przyjdzie z bólem serca, to objaw minie po kilku dniach, natomiast problem z samotnością będzie miał nadal. I nad tym trwa praca przez pozostałe dwa i pół miesiąca.

AK: Jaka jest rola terapeutów?

JP: Praca terapeuty w grupie polega głównie na komentowaniu i interpretowaniu tego, co się dzieje. Nie staramy się zbytnio ingerować w sam przebieg dialogu, który się toczy między pacjentami.

AK: Kto kieruje na oddział leczenia nerwic?

JP: Skierowanie do psychiatry nie jest niezbędne. Droga na nasz oddział prowadzi przez przykliniczną przychodnię, w której prowadzimy kwalifikację. Prowadzimy terapię psychodynamiczną, a ona zakłada głębokie zmiany w osobowości, w charakterze. Kryterium przyjęcia jest także wiek powyżej 18, a poniżej 55 lat.

AK: Dlaczego?

JP: Psychoterapia, jak każde leczenie ma swoje wskazania i przeciwwskazania. To nie jest miła rozmowa. W czasie terapii prawie wszyscy pacjenci przechodzą taki etap, że czują się rozbici. Im człowiek młodszy, tym większe możliwości ma "poskładania się" z powrotem. Starszy człowiek może sobie nie poradzić z poczuciem straty, będzie miał większą trudność z odzyskaniem równowagi. Osoby starsze wymagają innego rodzaju psychoterapii.

AK: Co się dzieje, gdy po trzech miesiącach grupa przestaje istnieć? Czy ta sytuacja nie jest dla pacjenta nowym źródłem smutku?

JP: Smutek jest jak najbardziej naturalny. Rozstajemy się z ludźmi, którzy przez trzy miesiące stają się nam bardzo bliscy. Ale pacjenci doskonale wiedzą, że terapia będzie trwać trzy miesiące. Często kontynuują leczenie w formie indywidualnej terapii, częstokroć umawiają się już na kolejne przyjęcie za jakiś czas. Będą już w innej grupie, z innymi pacjentami, ale terapię można kontynuować. Te trzy miesiące są tylko takim zaczynem, który nie znika z pamięci tego pacjenta i który powoduje, że wprowadza on zmiany w swoje życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto