MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Asseco Prokom rozstawał się z uznanymi zawodnikami

Paweł Durkiewicz
Trener Tomas Pacesas wymaga od swoich zawodników absolutnego zaangażowania
Trener Tomas Pacesas wymaga od swoich zawodników absolutnego zaangażowania Fot. P. Świderski
Trener koszykarzy Asseco Prokomu Gdynia Tomas Pacesas zawitał w Polsce już dość dawno, bo w 2001 roku i od początku pobytu w naszym kraju ma opinię człowieka równie ambitnego, co... wybuchowego. Początkowo jako zawodnik, a od ponad dwóch lat jako szkoleniowiec, popularny "Pacek" pod względem ogólnie pojętej impulsywności nie ma sobie równych.

Gdy któryś z jego podopiecznych złamie zagrywkę lub zrobi głupi błąd w obronie czy ataku, niemal zawsze (choć może z wyjątkiem Qyntela Woodsa) musi liczyć się z potężną "suszarką" od swojego bossa. W przypadku, gdy gracz kilkakrotnie naruszy reguły wprowadzone przez trenera i ma jeszcze ochotę na ten temat podyskutować, z pewnością czekają go ciężkie czasy lub... zwolnienie.

Wyrzucony niedawno z drużyny Pape Sow nie należał do zaufanych ludzi Pacesasa już w czasie swojego pierwszego pobytu w Trójmieście w drugiej połowie sezonu 2007/08. Trenerowi ówczesnego Prokomu Trefla Sopot zdarzało się wtedy otwarcie zarzucać swojemu środkowemu nieznajomość zagrywek lub rażąco głupie faule. Tym większym zaskoczeniem była letnia decyzja klubu o ponownym sprowadzeniu Senegalczyka do drużyny. O ile poprzedni kontrakt został wypełniony, tym razem Sow nie miał tyle szczęścia i musiał przedwcześnie opuścić zespół.

Tymczasem włoskie media spekulują już o możliwości zwolnienia przez Asseco Prokom kolejnego wysokiego gracza, tym razem Jana-Hendrika Jagli. Niemiecki skrzydłowy miałby wedle tych doniesień zasilić Lottomaticę Rzym, a o jego słabej pozycji w gdyńskim zespole miałyby świadczyć zaledwie 3 minuty na boisku w ligowym szlagierze w Zgorzelcu. Czyżby również Jagla nie potrafił spełnić wysokich wymagań swojego coacha?

Spójrzmy, jacy gracze i z jakich powodów musieli odejść z Asseco Prokomu za kadencji trenera Pacesasa. Bierzemy też pod uwagę krótki okres "asystentury" przy Eugeniuszu Kijewskim w sezonie 2007/08.

Sezon 2007/08
Travis Best

Amerykański rozgrywający mający na koncie 10 sezonów w NBA miał być w przepełnionej gwiazdami drużynie wymarzonym reżyserem gry. Niestety, pierwsze dwa miesiące sezonu ułożyły się dla Prokomu Trefla fatalnie, a jednym z kozłów ofiarnych został właśnie doświadczony playmaker. Sztab trenerski zarzucał mu przede wszystkim niskie zaangażowanie i awersję do twardej, fizycznej walki. Gdy Pacesas przejął po Kijewskim posadę pierwszego trenera, odsunięty od zespołu Best miał jeszcze ważny kontrakt i istniała opcja jego powrotu do drużyny. "Pacek" kategorycznie odrzucił taką możliwość i oznajmił jasno: "Sopot nie będzie już kurortem dla koszykarskich emerytów!"...

Ruben Wolkowyski

Podobny przebieg miała przygoda w Prokomie rutynowanego Argentyńczyka z polskim paszportem. Cała różnica polegała na tym, że o ile Best pod względem koszykarskim prezentował się w miarę przyzwoicie, Wolkowyski rozczarował wszystkich. Mistrz olimpijski z Aten (2004) miał być najlepszym centrem w historii klubu, okazał się jednak kompletnym niewypałem i stracił pracę w tym samym momencie, co Best. W czterech meczach ligi polskiej (razem 61 minut) były gracz Boston Celtics, CSKA Moskwa i Seattle SuperSonics zgromadził łącznie 12 punktów i 11 zbiórek przy skuteczności z gry rzędu 26 procent (!). Takie statystyki można śmiało nazwać kompromitującymi.

Dajuan Wagner
Amerykański snajper przyjeżdżał do Trójmiasta z opinią ogromnego talentu i z równie ogromnymi problemami zdrowotnymi. Drogę do wielkiej kariery w NBA zamknęły mu kontuzje pleców i coraz poważniejsze kłopoty z żołądkiem i jelitami. Prokom sięgnął po niego z inicjatywy Pacesasa, który miał nadzieję "odkryć" nową gwiazdę na skalę Euroligi. Mimo niezłych początków, już w niedługim czasie po rozpoczęciu sezonu do głosu doszło słabe zdrowie zawodnika, który opuszczał coraz więcej meczów. W grudniu wyjechał do USA - rzekomo w celu wyleczenia urazów. Więcej go w Sopocie nie widziano i kontrakt został rozwiązany.


Tomas van den Spiegel

Belgijski środkowy był bodaj jedynym obok Milana Gurovicia udanym transferem z lata 2007. Mimo dość "tyczkowatej" postury van den Spiegel imponował sprawnością, zaangażowaniem i efektownymi wsadami. Po jednym z meczów Euroligi został nawet uznany graczem kolejki. Dobrą formę Belga dostrzegli w połowie sezonu działacze moskiewskiego CSKA, które pilnie potrzebowało rezerwowego centra. Van den Spiegel pożegnał się z trójmiejskimi kibicami w sensacyjnie wygranym starciu z Olympiakosem Pireus. Moskwiczanie wykupili następnie jego kontrakt, a do Sopotu trafił w ramach "rekompensaty" wytransferowany z ligi włoskiej Pape Sow.


Sezon 2008/09
Aleksiej Nesović

Latem 2008 roku trener Pacesas miał już wolną rękę w budowie nowej drużyny. Pozycję zmiennika na pozycji rozgrywającego "Pacek" zarezerwował dla Alekseja Nesovicia. Atutami Bośniaka miały być cechy takie, jak nieustępliwość, agresywna obrona i boiskowa ambicja. Czego by nie mówić o waleczności "Aleksa", brakowało mu umiejętności kontrolowania tempa gry, a więc podstawowej umiejętności playmakera. Często zamiast realizować założenia taktyczne, wprowadzał na boisko chaos - zarówno w Eurolidze, jak i polskiej ekstraklasie notował więcej strat niż asyst, co jest dla boiskowej "jedynki" statystyką wyjątkowo bolesną. W połowie sezonu cierpliwość sztabu szkoleniowego dobiegła końca i Nesović musiał odejść (niemal od razu trafił do słoweńskiej Olimpii Lublana). W drużynie zastąpił go Tyrone Brazelton.

Koko Archibong

Nigeryjczyk Aniekan "Koko" Archibong przed przyjściem do Asseco Prokomu znany był głównie z niemieckiej Bundesligi, gdzie miał już od kilku lat opinię świetnego obrońcy i mistrza lotów nad obręczą. Niestety, w Sopocie nie potwierdził dobrych recenzji. W Eurolidze - ku wielkiemu rozczarowaniu trenera Pacesasa - nie potrafił spełniać roli defensywnego "plastra", w ataku z kolei był kompletnie niewidoczny. Wsady? Wszystkie, jakie wykonał w barwach Asseco Prokomu można by zliczyć na palcach jednej ręki. W styczniu Pacesas uznał, że przed fazą Top 16 zespół potrzebuje wzmocnienia na pozycję skrzydłowego. Wybór padł na Qyntela Woodsa i już po niedługim czasie Koko mógł pakować walizki.

Dlaczego musieli odejść?

Patrząc na listę zawodników, którzy musieli rozstać się z Trójmiastem za kadencji trenera Pacesasa, łatwo rozróżnić ich charakterystyki i możliwe motywy odejścia z klubu. Best i Wolkowyski byli swego rodzaju "reliktami" czasów Eugeniusza Kijewskiego - graczami doświadczonymi, którzy najlepsze lata i sukcesy mieli już za sobą i gra w Prokomie nie mogła oznaczać dla nich wielkiego wyzwania. W przeciwieństwie do swojego poprzednika, "Pacek" ani myślał trzymać w składzie tego typu koszykarzy. Jeszcze w poprzednim sezonie w składzie drużyny był 36-letni Irlandczyk Pat Burke, jemu jednak nie można było odmówić waleczności i zaangażowania w grę.

Van den Spiegel i Wagner opuścili Trójmiasto z powodów niezależnych od sztabu trenerskiego. Po Belga sięgnęli krezusi z Moskwy (efekt tzw. propozycji nie do odrzucenia), z kolei Wagner z powodów zdrowotnych nie jest zdolny do profesjonalnego uprawiania sportu i w Sopocie tylko to potwierdził. Obaj z pewnością prezentują wysoki poziom i w sprzyjających warunkach byliby mile widziani w składzie przez szkoleniowca Prokomu.

I wreszcie Nesović i Archibong - oni pożegnali się z Asseco Prokomem, ponieważ najzwyczajniej grali poniżej oczekiwań. Tak przynajmniej się wydaje. Nie trzeba jednak dodawać, że wskutek słabej postawy na parkiecie często zdarzały się obu panom cierpkie słowa z ust Pacesasa, który notabene sam podjął decyzję o sprowadzeniu obu koszykarzy w letnim okresie transferowym. Czyżby więc decydujący o zwolnieniu był ewentualny konflikt na linii gracze - szkoleniowiec? O tym wiedzą chyba tylko sami zainteresowani.

No i Pape Sow. Jedno jest pewne - tuż przed feralnym meczem z Anwilem Włocławek Senegalczyk nie wydawał się być kandydatem do zwolnienia. To właśnie czarnoskóry środkowy miał spory udział w historycznym zwycięstwie z Realem Madryt, po którym atmosfera w drużynie była wprost fantastyczna. Oficjalne tłumaczenie decyzji sztabu trenerskiego wskazywało na "kolejne naruszenia w regulaminie kontraktu przez zawodnika". Co przeskrobał sympatyczny koszykarz z Afryki, skoro musiało go zabraknąć w arcyważnym starciu z Armani Jeans? Zarówno trener Pacesas, jak i sam gracz postanowili pozostawić tę kwestię bez komentarza...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto