Niestety otwarcie powiedzieć trzeba, że sytuacja kobiet w szesnasto- i siedemnastowiecznym Gdańsku nie była zbyt różowa. Wiele zależało oczywiście od statusu społecznego i majątkowego, ale, choć być może zabrzmi to zaskakująco, im był on wyższy, tym sytuacja kobiety była z dzisiejszego punktu widzenia gorsza.
Panny i mężatki
Należąca do patrycjatu - a więc miejskiej arystokracji - kobieta miała ściśle wyznaczone zadania w systemie gdańskiego społeczeństwa. Miała wnieść mężowi posag, urodzić mu następców (raczej męskich, bo z dziewczynkami zawsze był kłopot), prowadzić dom, towarzyszyć głowie rodziny w stosownych, publicznych okolicznościach i godnie uzupełniać wizerunek męża. W domu była panią, oczywiście pod warunkiem, że mąż był nieobecny, podlegała jej cała służba, kuchnia, wychowanie dzieci, miała klucze od spiżarni - ale nie wolno jej było w jakimkolwiek stopniu mieszać się do "męskich spraw” takich jak polityka czy interesy.
Żoną tego czy innego męża stawała się patrycjuszka, bez względu na własne uczucia i preferencje. Pewnego dnia komunikowano jej, którego kandydata do jej ręki wybrał ojciec. Mogła to zaakceptować lub nie - poddać się decyzji ojca musiała. Pół biedy, jeśli trafiał się jej narzeczony w zbliżonym wieku, co w tej sferze mogło się zdarzać całkiem często, gorzej jeśli dowiadywała się, że ma zostać żoną szanowanego, bogatego, statecznego... pięćdziesięciolatka, który mógłby być jej ojcem. A zdarzało się, że różnica wieku była jeszcze większa. To jednak nie miało najmniejszego znaczenia - liczyła się jakość kontraktu małżeńskiego, wysokość posagu, rodzinne koneksje i wpływy.
W średniej klasie gdańskiego społeczeństwa, tzw. pospólstwie, sytuacja kobiet była nieco tylko lepsza. Tu majątki były mniejsze, polityką zajmowali się nieliczni. Nie oznacza to oczywiście, że kobieta mogła sobie wybrać męża. I tutaj decydował ojciec, i tutaj zdarzały się zupełnie niedopasowane wiekiem pary. W tej sferze małżeństwa starszych mężczyzn z młodymi kobietami była w pewnym sensie regułą, bowiem by móc założyć rodzinę musieli oni legitymować się materialną samowystarczalnością, której osiągnięcie zajmowało sporo czasu. Presja bogactwa i wpływów nie była jednak tak wielka jak wśród patrycjatu, dlatego też być może istniała możliwość większego wpływu dziewczyny na ojcowską decyzję.
Cykl felietonów historycznych: Miasto wczoraj i dziś |
Największą swobodą - choć daleką od minimum akceptowalnego przez dzisiejsze kobiety - cieszyły się dziewczęta z plebsu, najniższej warstwy gdańskiego społeczeństwa. Tutaj mogły się naprawdę zdarzać przypadki małżeństw z miłości i kierowania się przez ojca uczuciami córki przy wyborze jej życiowego partnera. Tutaj, wobec braku problemów majątkowych, na wybór mogła wpływać opinia. I wpływała.
Wdowy
Nie jest prawdą powtarzany tu i ówdzie mit, jakoby kobieta osiągała niezależność doczekawszy się wdowieństwa, co przy olbrzymiej różnicy wieku między mężem a żoną nie było takie trudne. Owszem - stawała się wówczas formalnie właścicielką odziedziczonego po mężu majątku, ale z dysponowaniem nim bywały poważne problemy. Jeśli należała do patrycjatu, wracała niejako do puli "panien z odzysku" i ponownie stawała się obiektem negocjacji przed kolejnym wydaniem za mąż. Tym razem jednak podlegała władzy rodziny męża.
Wdowa z pospólstwa, właścicielka odziedziczonego warsztatu rzemieślniczego, nie miała również możliwości swobodnego kontynuowania działalności "rodzinnej firmy”. Cech zgadzał się przeważnie na kilkuletnie prowadzenie warsztatu, przeważnie z zastrzeżeniem zakazu zatrudniania uczniów i czeladników i ograniczeniem zakresu produkcji. Czasami zezwalano na prowadzenie warsztatu przez kobietę do czasu osiągnięcia pełnoletności przez jej syna, czasem tylko do powtórnego zamążpójścia, które, jeśliby nie nastąpiło - zmuszało wdowę do sprzedaży warsztatu mężczyźnie.
Handlowe kontrakty przed ołtarzem
Kobieta należąca do patrycjatu była dodatkiem do swojego męża. Zanim jednak owym dodatkiem się stawała, była własnością ojca, a w jego braku, krewnych, którzy sprawowali nad nią opiekę. Męskich krewnych, rzecz jasna. Podstawowym ogniwem społeczeństwa, podobnie jak przez wiele wieków od początku świata, była w Gdańsku rodzina. A rodzina zaczynała się od małżeństwa. O tym jak wyglądały zaręczyny, ślub i wesele, opowiem następnym razem.
Cykl felietonów: Kobieta w dawnym Gdańsku |
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?