MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nietypowe wakacje w Trójmieście - Prawdziwa wojna na laserowe kule

Michał Kowal
G. Mehring
Kamizelka, karabin i scenografia jak z filmu katastroficznego - oto cała zabawa w elektronicznego paintballa

Jesteśmy ubrani w czarne kamizelki. Na plecach, piersiach, barkach i głowie świecą się nam kolorowe lampki. W rękach trzymamy duże karabiny.

Adrian, podobnie jak ja, na laserowego paintballa przyszedł pierwszy raz. - Wyglądamy jak żołnierze z kiepskich filmów science fiction z lat 80. - zauważa. To porównanie jest bardzo trafne. Zresztą podobnie jak na tych filmach czeka nas odprawa przed misją. Jest krótka. Dowiadujemy się, jak strzelać, w jaki sposób przełączyć broń z karabinu maszynowego na snajperski, gdzie sprawdzić nasze życie i co zrobić jak skończy się amunicja. - Karabinem snajperskim zabijasz jednym strzałem. Ma on jednak tylko pięć pocisków w magazynku i strzela z prędkością jednego pocisku na sekundę - dowiaduję się z briefingu prowadzonego przez Krzysztofa Łukowicza z Areny Lasertag w Gdańsku.
Pozostało jeszcze podzielić się na dwie drużyny. Jest nas dziesięcioro, więc nie jest to trudne. Ja trafiam do czerwonych. Adrian trafia do niebieskich. Czas zaczynać!

Wchodzimy na ciemną arenę pełną migoczących lampek, labiryntów i schodów. Jest tam nawet zdezelowany wrak malucha. Nie mamy jednak czasu zajmować się podziwianiem widoków. Razem z drużyną zajmujemy pierwsze piętro. Nasi przeciwnicy ufortyfikowali się w piwnicy. Pora zacząć strzelać! Spokojnie, to tylko zabawa...

Laserowe wojny
Ta zabawa to elektroniczny paintball. Swoimi korzeniami sięga lat 80. i pochodzi z USA. Na początku jej twórcy inspirowali się królującymi w kinach "Gwiezdnymi wojnami". Pomysł był prosty - stworzyć grę, w której uczestnicy będą do siebie strzelać niegroźnymi, laserowymi karabinami i w ten sposób zdobywać punkty. Na Pomorze ta zabawa dotarła ponad dwadzieścia lat później, w nowszej, udoskonalonej formie.

- Stworzyliśmy pierwszy polski system do gry w elektroniczny paintball sześć lat temu, w Gdyni jesteśmy od trzech lat - mówi Jarosław Jezusek, twórca systemu Zoltar.

Rozgrywki w elektronicznego paintballa odbywają się na zamkniętych arenach. W przeciwieństwie do klasycznego paintballa tutaj trafienie nic nie boli. Wszystko dlatego, że nie walczymy kulkami z farbą, a nieszkodliwą wiązką niewidzialnego lasera.

Jak to działa?
Każdy uczestnik zabawy posiada broń i kamizelkę z czujnikami świecącymi w kolorze swojej drużyny. Celować trzeba właśnie w te lampki na ciele przeciwników. Nad całym przebiegiem zabawy czuwa komputer. Zlicza, ile wystrzeliliśmy pocisków, ile mamy życia i ile razy trafiliśmy w naszego przeciwnika. System jest bardzo ciężki do oszukania. - Tu nie ma miejsca na dowolną interpretację. Nasz system wychwyci, czy było trafienie, czy nie - chwali się Jarosław Jezusek.

Na wyświetlaczu umieszczonym na broni można sprawdzić liczbę pozostałych pocisków i punktów życia. Gdy wskaźnik dojdzie do zera - zostaliśmy pokonani. Lampki na naszej kamizelce gasną, a my dostajemy kilkadziesiąt sekund, aby schować się przed przeciwnikiem, po czym wracamy do walki.
Zabawa z elektronicznym paintballem przypomina popularne gry komputerowe.

- Przychodzą do nas dorośli i dzieciaki, które na co dzień spędzają czas przy grach - zdradza Krzysztof Łukowicz.- Tu mogą pograć w to samo, ale przy tym się poruszać!

Zresztą Krzysztof przekonuje, że to gra dla każdego. Podobno na poważniejszych symulacjach ćwiczyli tu nawet policjanci z Trójmiasta. - Przychodzą różni ludzie. Dzieci z rodzicami, 60-latkowie, dziewczyny i chłopacy - wymienia Łukowicz . - To świetny sposób na aktywny wypoczynek i nie ma wielu ograniczeń.

Powrót na arenę
Na polu walki jest ciemno. Z głośników leci głośna muzyka. Skutecznie pompuje adrenalinę do krwiobiegu graczy. Kolorowe lampki przy suficie bezczelnie świecą kolorami drużyny naszych przeciwników, mylą oczy i zmuszają do błędu. Do tego dochodzi stroboskop, w jego błyszczącym, białym świetle cały świat zwalnia. Ukrywam się za skrzynią. Niepewnie wychylam się celując w plecy Adriana. Nie widzi mnie. Naciskam spust.

Nagle wszystko milknie. Koniec pierwszej rundy. Wychodzimy. Cała dziesiątka ocieka potem, ale też i satysfakcją.

Wymieniamy wspomnienia z walki - kto trafił kogo i w jaki sposób. Potem rzut oka na statystyki. Okazuje się, że prowadzę... Niestety, w tak zwanych friendly fire, czyli omyłkowych strzałach do swoich towarzyszy broni. Przecieramy pot i wracamy na arenę. Pora na rewanż!

Gdzie i za ile można pograć?

Zoltar, Gdynia,
PitStop Centrum Rozrywki Ul. Węglowa 22 (Dawny Ośrodek Egzaminowania Kierowców).

To najstarszy system w Polsce. Od 3 lat można pograć w Gdyni. Obecnie na 240 m kw. pełnych korytarzy i labiryntów.

Ceny: godzinna rezerwacja labiryntu - 30 zł od osoby (pon.-czw.); 35 zł (pt.-nd.); możliwość grupowej rezerwacji całej nocy (od 21 do 3) za 800 zł (od grupy w pon.-czw) i 1000 zł (w pt.-nd.)

http://www.pitstop-gdynia.pl

Arena Lasertag, Gdańsk,

ul. Garncarska 18/20 (budynek Rudego Kota).

Arena oferuje trzy piętra do walki, pełne korytarzy i miejsc do ukrycia.

Ceny: 30 min - 20 zł od osoby; 1 godz. - 30 zł od osoby; 2 godz. - 50 zł od osoby
maraton nocny (od 22 do 4) - 800 zł dla grupy do 12 osób i 1200 zł dla grupy od 12 do 18 osób; minimaratony nocne (od 22 do 2) - 500 zł

http://www.arena.rudykot.pl

od 7 lat
Wideo

Polacy badają kosmos

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto