- To nic nie da. Jeżeli oficjalnie dokument odmowy przekazuje się nam na ostatnią chwilę, a my złożymy odwołanie, wojewoda na wydanie decyzji ma siedem dni - czyli i tak już po ustalonej dacie manifestacji! - denerwuje się Roman Rutkowski, organizator głośno zapowiadanych strajków związkowców. I dodaje: - Tak będą postępować wszyscy wojewodowie czy prezydenci miast w stosunku do niewygodnych manifestacji czy pikiet - nie tylko związków zawodowych, ale nawet obywateli.
Czytaj też: Protest związkowców koncernu Energa. UM w Gdańsku nie daje zgody na manifestację związkowców
- Zawsze w takich wypadkach urząd odpowiada w terminie przewidzianym w ustawie - ucina Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta miasta Gdańska.
Rutkowski wyjaśnił, że "S" nie zamierza jednak zrezygnować z protestu. Jak zdradził w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim", związkowcy spotkają się w tej sprawie w najbliższy poniedziałek.
- Ustalimy dalsze działania. Tam najprawdopodobniej zapadnie decyzja o innym terminie manifestacji, już z inną trasą.
Manifestacja miała się odbyć 6 czerwca. Udział w niej zapowiedziało blisko 2,5 tysiąca pracowników Energi.
Tymczasem pod koniec maja, już po pozytywnym zaopiniowaniu pochodu przez policję, gdański magistrat nie wyraził zgody na marsz niezadowolonych pracowników koncernu.
Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?