15 promili to wcale nie rekord

Jeśli wierzyć alkotestowi, który wykorzystuje do badań nietrzeźwych kierowców pomorska policja, nasz reporter powinien już nie żyć. Miał 7,28 miligrama alkoholu w wydychanym powietrzu. To jest prawie 15 promili! Warto zaznaczyć, że nie spożywał tego dnia alkoholu. Jak to jest więc możliwe?

Otóż kilkanaście sekund wcześniej skorzystał z odświeżacza w sprayu do ust, produkowanego na bazie alkoholu. Czy teraz każdy pijak, który siądzie po kilku głębszych za kierownicą, będzie miał w kieszeni marynarki taki odświeżacz?
- Może mieć nawet kilka, a i tak poniesie konsekwencje swojego czynu - stwierdza nadkomisarz Janusz Staniszewski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Pomiar zawartości alkoholu za pomocą alkotestów może dotyczyć wyłącznie analizy powietrza pochodzącego z pęcherzyków płucnych, bo tylko to powietrze ma stały kontakt z krwią. Powietrze pochodzące z jamy ustnej i górnych części dróg oddechowych nie jest brane pod uwagę.
W rzeczywistości polega to na tym, że w przypadku gdy wynik jest pozytywny (w wydychanym powietrzu są miligramy alkoholu), policjant po 15 minutach musi powtórzyć badanie. Wtedy okazuje się, czy kierowca pił alkohol, czy może zażył jakiś lek, np. amol, zjadł cukierka z rumem lub użył odświeżacza. Opary alkoholu z ust naszego reportera zniknęły już po pięciu minutach. Gdy dmuchnął po tym czasie, wyszło 0,0 promila. Dokonaliśmy jeszcze jednego eksperymentu. Dziennikarz zjadł dwa cukierki o wiele mówiącej nazwie ,wódka". Zaraz po tym miał ponad dwa promile alkoholu. W tym przypadku opary zniknęły po dwóch minutach.
- Nie ma sposobu, by w ten sposób ominąć prawo - podsumowuje nasze badania nadkomisarz Janusz Staniszewski. - Jakby był, to już by ktoś z niego korzystał. Teraz kierowcy mają więcej fantazji, przekonują policjantów, że nie pili, tylko nacierali się przed jazdą spirytusem.