21 tys. złotych dla dyrektorów gdańskich instytucji. Zarządzenie wydała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz

W 2016 roku śp. prezydent Paweł Adamowicz wyceniał pracę dyrektorów na 16 tys. zł. W ciągu sześciu kolejnych lat ich pensja wzrosła o 5 tysięcy złotych. Nie da się ukryć, że są to pokaźne sumy, tym bardziej, gdy zestawimy to z zarobkami innych urzędników sprawujących najwyższe funkcję państwowe, którzy zarabiają podobnie, a często dużo mniej od dyrektorów instytucji gminnych w Gdańsku.

Pytaliśmy o zdanie w sprawie podwyżek kilku radnych Wszystko dla Gdańska i Koalicji Obywatelskiej, lecz nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Radni Beata Dunajewska i Krystian Kłos mówią, że nie mają zdania na ten temat. Natomiast Andrzej Kowalczys podkreśla, że chciałby, aby podwyżki otrzymali także dyrektorzy i nauczyciele gdańskich szkół, którzy w okresie pandemii mieli wiele nowych zadań, a obecnie muszą umożliwić dostęp do edukacji dzieciom z Ukrainy. Liczy również na stronę rządową w kwestii przeznaczenia środków na te podwyżki.

- Uważam, że to są bardzo wysokie pensje, ale również wydaję mi się, że samorządowcy dostają bardzo małe pieniądze - mówi Beata Maciejewska, posłanka Lewicy.

Dodaje również, że takie niskie stawki, jakie otrzymują osoby pracujące w urzędach, nie zachęcają młodych ludzi do rozpoczęcia pracy, a często jest to dla nich demotywujące i jest przyczyną odejścia. Kazimierz Koralewski, szef klubu radnych PiS, uważa, że tak wysokie pensje zastępców prezydent Dulkiewicz są nadużyciem zaufania wyborców, ponieważ prezydent Gdańska nie może przekazywać całej odpowiedzialności na urzędników niższego szczebla.

Ponadto nawet w dochodowych przedsiębiorstwach w przemyśle nie wynagradza się zastępców tak wysokimi benefitami, które co najmniej dwukrotnie przekraczają standardy - mówi Kazimierz Koralewski.