Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

24. Rocznica śmierci Nikodema Skotarczaka. Jak zginął Nikoś? Edyta Skotarczak przerwała milczenie

Agnieszka Kostuch
Agnieszka Kostuch
Śmierć Nikodema Skotarczaka miała miejsce 24 kwietnia 1998 roku. Tylko u nas, w przeddzień rocznicy, żona „Nikosia”, Edyta Skotarczak wróciła pamięcią do tego czasu i zdradziła skrywane dotąd szczegóły.

Śmierć Nikodema Skotarczaka. Okoliczności zdarzenia

Edyta Skotarczak ujawniła, że w przeddzień śmierci Nikodema, razem z mężem, wybrali się na imprezę imieninową do wspólnika i „przyjaciela” Wojciecha K. Wydarzenie odbywało się w jego restauracji Marco Polo w Gdyni.

- Dojechaliśmy na miejsce około godziny 18:00. Pozostali goście Wojtka dojeżdżali o różnych porach. Zabawa trwała do samego rana. Około godziny 5:00 wyszedł z restauracji szef kuchni, Bogdan. My w czwórkę – ja ze swoim mężem i Wojtek ze swoją żoną opuściliśmy lokal około godziny 6:00.

Zobacz także:Ruszyła przedsprzedaż książki o "Nikosiu". Data premiery, fragment, gdzie kupić? To jedna z najbardziej wyczekiwanych książek tego roku

Żona Nikodema Skotarczaka dodała, że z racji tego, że jako jedyna z towarzystwa nie piła alkoholu, mogła prowadzić samochód. Obok niej usiadł Nikodem, z tyłu Wojtek z żoną.

- Udaliśmy się w kierunku Wejherowa, aby odwieźć Wojtka i jego żonę Renatę, do ich rezydencji. W pewnym momencie Wojtek dostrzegł radiowóz policyjny, który stał po prawej stronie, za skrzyżowaniem. Powiedział, żebym skręciła w lewo i zawróciła, żeby nas nie kontrolowali. Mieliśmy pojechać inną drogą do ich domu. Dlatego zawróciłam na wysokości ul. Warszawskiej z powrotem na ul. Śląską. Pojechaliśmy przez ul. Witomińską w kierunku Obwodnicy Trójmiasta. Droga, którą wtedy jechaliśmy, była pusta i nikt za nami nie jechał.

Śmierć Nikodema Skotarczaka. Klub Las Vegas

Edyta Skotarczak wyjawiła, że w momencie, w którym dojeżdżali do obwodnicy, Nikodem zaproponował, by udać się jeszcze na drinka do lokalu Las Vegas, którego właścicielem był jego kolega, Marek.

- Kiedy podjechaliśmy przed klub, okazało się, że był zamknięty. Była tam tylko sprzątaczka, która nie chciała nas wpuścić, gdyż lokal był już zamknięty. Nikodem zadzwonił do właściciela i powiedział, żeby otworzył, bo chce wejść z Wojtkiem i napić się drinka. Po tym telefonie sprzątaczka otworzyła nam drzwi i zawołała barmana, który po chwili pojawił się i zrobił im drinki. Cały czas staliśmy przy barze.

Żona Nikosia dodała, że po pewnym czasie w lokalu zaczęło pojawiać się więcej osób.

- Zaczęli zjeżdżać się koledzy Wojtka i Nikodema. Przy okazji chciałabym zdementować nieprawdziwe informacje, że mój mąż miał rzekomo w tym czasie jakąś ochronę. Chłopacy, którzy pojawili się w lokalu, byli również gośćmi na imieninach solenizanta.

- Do około godziny 10:00 wszyscy spędzali czas przy barze, razem z nami. Atmosfera była wesoła. Towarzystwo, poza mną, dobrze się bawiło. Byłam zmęczona i chciałam wracać do domu. Nikodem co chwilę powtarzał do mnie: „kochana żoneczko, jeszcze chwilkę, zobacz, jak fajnie jest”. Widziałam, że jest szczęśliwy, więc cierpliwie czekałam, aż będzie chciał już jechać do domu.

Żona Nikodema dodała, że po godzinie 10:00 towarzystwo zaczęło się rozchodzić.

- Z racji tego, że Nikodem z Wojtkiem chcieli sobie jeszcze pogadać, gdyż byli w fazie tzw. „gadanego”, właściciel klubu udostępnił im swój mały gabinet, tuż za salą główną. W pomieszczeniu znajdowały się: skórzana kanapa, fotel, stolik kawowy, a także okno weneckie, przez które było widać salę główną. Siedzieliśmy tak sobie prawie do godziny 12:00. Potem razem z Nikodemem poszliśmy do toalety na dosłownie 3 minuty, Wojtek z Renatą zostali sami. Krótko po tym, jak do nich wróciliśmy, wszedł zabójca w kominiarce. Nikodem, jak go tylko zobaczył, od razu z miejsca „wystartował” do niego, mając zapewne nadzieję, że zdąży zareagować i wyrwać mu pistolet. Niestety wtedy padły śmiertelne strzały.

Kto zabił Nikodema Skotarczaka?

Edyta Skotarczak powiedziała, że nie wie, kto mógłby zabić jej męża, Nikodema Skotarczaka.

- Nie mam przypuszczeń, kto mógł to zrobić. Najistotniejsze jest, kto zlecił to zabójstwo i dlaczego. Czy tego się kiedyś dowiemy? Nie wiem… Dla mnie wygląda to tak, jakby przedstawiciele organów ścigania nie byli zainteresowani wyjaśnieniem tej sprawy, co de facto ma miejsce do dzisiaj. Krąg podejrzanych jest zamknięty, bo nikt za nami nie jechał do tego lokalu, więc na prostą logikę — informacja mogła pójść tylko od osób, które wiedziały, że tam właśnie jesteśmy.

Żona Nikosia dodała, że od początku było wiele nieprawidłowości.

- Dziwnym trafem zaraz po tym tragicznym zdarzeniu szybko wypłynęła kaseta z miejsca zbrodni, dowód ze sprawy i to już na samym wstępie śledztwa, a później ten film puszczano w telewizji. Moim zdaniem jest to skandal. Jako osoba pokrzywdzona nie dostałam ani jednego pisma w sprawie, co przez dwa lata działo się w śledztwie. Dostałam jedynie postanowienie o umorzeniu śledztwa.

Ostatnia żona Nikosia wyjawiła też, w jaki sposób potraktowano ją podczas jednego z przesłuchań.

- Sprawę od samego początku prowadzili znani obecnie z pierwszych stron gazet już byli prokuratorzy. Najpierw prokurator z Gdyni, a następnie jego kolega prokurator z Gdańska, który jak przyszłam do niego na przesłuchanie do prokuratury, miał na biurku otwarte akta, ze zdjęciami zmasakrowanego ciała mojego męża z sekcji zwłok. Tak mnie przywitał na przesłuchaniu, na dzień dobry mówiąc „że jak chce, to mogę sobie je obejrzeć”. Następnie przesłuchiwał mnie w taki sposób, jakbym była przestępcą, a nie pokrzywdzoną. Po wyjściu z prokuratury trzęsłam się z nerwów i całą drogę do domu płakałam, mając cały czas przed oczami drastyczny widok tych zdjęć z sekcji zwłok. Nie mogłam zrozumieć, jak można w ten sposób zachować się do osoby pokrzywdzonej.

Postanowieniem z dnia 30 maja 2000 r. umorzono śledztwo. Po kilku latach aktami zainteresował się prokurator z Katowic. Przeglądał je na okoliczność sprawy związanej z zabójstwem generała Marka Papały.

- Przesłuchał mnie i potem stwierdził, że po zapoznaniu się z aktami sprawy mojego męża, ma jeden wniosek. Zeznania świadków były ze sobą sprzeczne i wzajemnie się wykluczały. Na koniec prokurator powiedział, że „towarzystwo pani męża bardzo pani nie lubi… ale to akurat — dobrze o pani świadczy”. Zdziwiło mnie to, co powiedział. Nadal niezrozumiałe jest dla mnie to, jakie intencje mieli w tym, aby źle o mnie mówić. Zanim zginął mój mąż, wszyscy byli do mnie bardzo mili i uprzejmi.

- Około miesiąca po zabójstwie mojego męża przyjechał do mnie do domu ze zdjęciami operacyjnymi z pogrzebu jeden z gdańskich policjantów, który mówił, że jest w zespole śledczym mającym wyjaśnić to zabójstwo i zapytał, czy kogoś nietypowego rozpoznaje na tych zdjęciach. Powiedziałam, że nikogo takiego nie widzę. Wtedy on zaproponował, że jeśli będę czuła się zagrożona to mam mu o tym powiedzieć i otrzymam ochronę policyjną. Nie odzywałam się do niego. Po jakimś czasie znów zadzwonił do mnie pod pretekstem, że musi ze mną pojechać, aby zebrać odciski palców. Odpowiedziałam, że przecież były już robione w Gdyni zaraz po zdarzeniu, a on stwierdził, że trzeba jeszcze raz zrobić odciski palców w Gdańsku, bo tam jest inna technologia. Zdziwiłam się tym trochę, ale pomyślałam sobie, że skoro jest taka potrzeba dla dobra śledztwa, to trzeba to zrobić i z nim pojechałam. Ściągnięcie odcisków odbyło się niedaleko przy kościele Mariackim w Gdańsku.

Po tym odwiózł mnie do domu i pytał, czy mi nikt nie grozi i jeszcze raz zapytał, czy nie potrzebuje ochrony policyjnej. Powiedziałam, że nie ma takiej potrzeby. Po prawie dwóch miesiącach od tej rozmowy przyjechało do mnie pod dom jakiś dwóch nieznanych mi mężczyzn z żądaniem, abym zwróciła im Mercedesa Brabus, którego jedna z bliskich osób Nikodemowi, rozbiła parę miesięcy wcześniej. Mój mąż zapłacił właścicielowi za ten samochód, po czym go naprawił i wystawił do sprzedaży. Wiedziałam więc, że samochód był rozliczony i jest nasz. Panowie powiedzieli, że przyjechali ze Szczecina i zaczęli mnie straszyć, że jak im nie oddam samochodu, to razem z moimi dziećmi, poniesiemy tego konsekwencje. Bałam się, co może się stać, wydałam im samochód. Wiedziałam, że to jest sztucznie wykreowana przez kogoś sytuacja. Po tym zdarzeniu sama poprosiłam o ochronę policyjną tego policjanta, który wcześniej to sugerował.

Obecnie nawet Komenda Główna Policji nie chce potwierdzić, ani zaprzeczyć czy faktycznie była to ochrona policyjna, a dokumentacji potwierdzającej taką okoliczność przydzielonej ochrony policyjnej w ogóle nie otrzymałam. W tej sytuacji w mojej ocenie może okazać się, że była to tzw. „prywata” kilku już byłych funkcjonariuszy, co było dość popularne u niektórych osób pod koniec lat 90 ubiegłego wieku. Jeśli by się okazało, że byłam inwigilowana na czyjeś prywatne zamówienie, może to być ważny wątek do wyjaśnienia sprawy.

Ostatnia żona Nikosia dodała, że nie wierzy, że sprawa śmierci Nikodema Skotarczaka zostanie wyjaśniona.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że wiary w wyjaśnienie tej sprawy przez trójmiejskich przedstawicieli organów ścigania już dawno nie mam. Pozostaje mi tylko wiara w Boga. Jak czas pokazał, mój mąż był przyjacielem dla wielu osób, ale on prawdziwych przyjaciół niestety nie miał… Jak mówi as polskiego wywiadu Vincent V. Severski – „Jeśli ginie człowiek, to stoją za tym duże pieniądze”

Edyta Skotarczak: „Ruletka życia”. Kiedy premiera książki opowiadającej historię Nikodema Skotarczaka?

Edyta Skotarczak niedawno zdradziła nam, że przygotowuje się do premiery książki, w której opowie historię życia jej męża. Data premiery zostanie ujawniona w maju.

- W maju ogłoszę informację kiedy będzie premiera książki. Myślę, że warto cierpliwie na nią poczekać…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nakarm psiaka, zgarnij kwiatka: Rozmowa Adrianem Meyerem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto