Gruzja. Kraj kojarzony z wojnami, ZSRR i ulubionym winem Józefa Stalina. Przez wielu traktowany jako nic nie znaczące państewko, gdzieś na końcu Europy lub jako prowincja Rosji. Ile w tym prawdy? Niewiele. Tak naprawdę Gruzja należy do najpiękniejszych państw na Zakaukaziu.
Czytaj: W niedzielę rowerzyści opanują Gdańsk [program]
- Słyszeliśmy bardzo dużo dobrego o Gruzji - mówi Joanna Ilczyszyn, która razem z mężem Maciejem, na rowerze przejechała Gruzję wzdłuż i wszerz. - Wiedzieliśmy, że w Gruzji jest wiele otwartych ludzi, są piękne krajobrazy, dobre wino i jedzenie.
Gruzińska gościnność
Państwo Ilczyszynowie nad Morzem Czarnym spędzili w lipcu zeszłego roku. Przejechali łącznie ponad 750 km zwiedzając jednocześnie najpiękniejsze zakątki kraju - od lodowca Kazbek (5047 m.n.p.m.), po skalne miasto Upliscyche, miasto Stalina Gori i dawną stolicę kraju Mccheta.
- Od dawna marzyliśmy o podróży do Gruzji i postanowiliśmy włączyć w to kolarstwo, choć w samym kraju jazda na rowerze nie jest zbyt popularna - dodaje Joanna Ilczyszyn. - Przemierzając Gruzję na rowerze wzbudzaliśmy sporą sensację. Dzięki temu, że wzięliśmy ze sobą jednoślady mogliśmy dotrzeć do mniej znanych miejscowości.
Podróżnicy nocowali w namiocie lub u miejscowych. Bezpośredni kontakt z Gruzinami pozwolił Polakom na poznanie kultury oraz zwyczajów panujących na tamtych terenach.
- Zdarzało się, że rozbijaliśmy namiot na dziko, nad rzeką czy jeziorem. Ale gdy otrzymywaliśmy zaproszenia, to skrzętnie z nich korzystaliśmy - wspomina Joanna. - Raz spaliśmy w hostelu prowadzonym przez Irańczyków.
Para z Gruzinami kontaktowała się przede wszystkim w języku rosyjskim, choć to też przychodziło z trudem.
- Komunikacja w języku angielskim była niemożliwa. Zarówno starsi, jak i młodsi nie posługują się tym językiem - przyznaje pani Joanna. - Natomiast ze starszymi rozmawialiśmy po rosyjsku. Spędziłam trochę czasu w Rosji, uczyliśmy się również w domu. Trzeba było jakoś kombinować.
Od uzyskania przez Gruzję niepodległości w 1991 roku, językiem urzędowym jest gruziński, którym posługuje się 4,2 mln mieszkańców (93 proc.). Rosyjski pamiętają tylko ludzie starsi. Kuleje również nauka tak popularnego na Zachodzie języka angielskiego.
Kuchenka gazowa w sakwie
Państwo Ilczyszynowie do Gruzji dolecieli samolotem z Warszawy. Ich przygoda zaczęła się po wyjściu z lotniska w Tbilisi.
- Mieliśmy składane rowery z podwieszakami oraz sakwą na kierownicy. Zabraliśmy ze sobą sprzęt do reperacji roweru, zapasowe dętki, kosmetyki, ubrania, suchy prowiant i małą kuchenkę gazową - dodaje pani Joanna.
Dzięki takiemu zabezpieczeniu państwo Ilczyszynowie bez większych problemów wykonali swój plan: 751 km podzielonych na 18 etapów.
- Oczywiście trasę wytyczyliśmy z marginesem błędu. Gdy jednego dnia bardzo mocno padało, to przejechaliśmy mniej kilometrów skupiając się na podziwianiu widoków. Niemniej czasem pokonywaliśmy po 80-90 km przez trzy dni pod rząd - przyznaje gdańszczanka.
Gdańszczanie do wyprawy przygotowywali się przez kilka miesięcy. Dojeżdżali do pracy na rowerze oraz organizowali dłuższe wycieczki. Nie zabrakło również siłowni przygotowującej na wyzwania w gruzińskich łańcuchach górskich.
Joanna i Maciej o swoich wrażeniach opowiedzą w najbliższy poniedziałek 10 lutego w Gdańskim Archipelagu Górskim. Początek spotkania o godzinie 18:30. Na wszystkich zainteresowanych czekają niezwykłe zdjęcia, filmy oraz poczęstunek złożony z gruzińskich przysmaków. Przyjść warto, bo jak zapewnia pani Joanna: Gruzja to dopiero początek przygody.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?