Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Małysz królem Zakopanego - korespondencja własna

Paweł Stankiewicz
Adam Małysz był niekwestionowanym królem konkursów Pucharu Świata w Zakopanem. Dwukrotnie stanął na najwyższym stopniu podium, czym uszczęśliwił rzesze fanów, najbliższych i oczywiście samego siebie.

Adam Małysz był niekwestionowanym królem konkursów Pucharu Świata w Zakopanem. Dwukrotnie stanął na najwyższym stopniu podium, czym uszczęśliwił rzesze fanów, najbliższych i oczywiście samego siebie.

Po tym występie na Wielkiej Krokwi Polak awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale do prowadzącego Janne Ahonena z Finlandii traci aż 532 punkty.

- To były nadzwyczaj udane konkursy. Najlepsze w tym sezonie.
- Zgadza się. Z wyników jestem bardzo zadowolony. Skoki jeszcze nie wszystkie były idealne. Zresztą takich chyba nie da się oddać. Zawsze znajdzie się jakiś błąd. Ale to dobrze, przynajmniej jest co poprawiać.
- O swoich skokach w Zakopanem możesz powiedzieć, że były bliskie ideału?
- Nie wszystkie. Na pewno nie do końca jestem zadowolony z mojego drugiego skoku w konkursie niedzielnym. Cieszę się jednak, że wystarczył do wygrania konkursu. Nie lubię skakać ostatni. Z drugiej strony spiker wiele razy powtarzał, że dwa lata temu byłem dwa razy trzeci, przed rokiem dwa razy drugi i teraz czas na dwa zwycięstwa. To mnie bardzo motywowało.
- Które zawody były trudniejsze?
- W obydwu konkursach musiałem się ciężko napracować, żeby wygrać. Bardzo trudna na pewno była rywalizacja w sobotę. Zajmowałem jednak drugie miejsce, najlepsze do ataku. Po sobotnim sukcesie, nie spodziewałem się zwycięstwa w niedzielę, ale liczyłem na nie.
- Sędziowie rozpoczynali konkurs z niskiego rozbiegu. Czy to dla korzystna sytuacja?
- Zdecydowanie tak. I tak osiągam mniejsze prędkości na progu od moich przeciwników. Przy krótszym rozbiegu różnice są znacznie mniejsze.
- Publiczność ci pomagała?
- Wygrałem dwa razy, więc na pewno tak. Doping, wiara to na pewno mobilizuje i pomaga w oddawaniu lepszych skoków. Takich kibiców nie ma nigdzie indziej. Atmosfera jest wspaniała, a zawody niepowtarzalne. Podobnego zdania są też zawodnicy zagraniczni.
- Nie odczuwałeś stresu przed decydującymi rundami?
- Muszę przyznać, że nie. W poprzednich konkursach było różnie, ale na Wielkiej Krokwi czułem się bardzo dobrze, pewnie i spokojnie. Wiedziałem, że stać mnie na dobre i dalekie skoki. Czułem, że mogę wygrać.
- Pamiętasz taką sytuację, żeby dwóch skoczków zajęło pierwsze miejsce?
- Szczerze mówiąc, to nie. To była wyjątkowa sytuacja, ale dzięki temu rywalizacja była bardziej pasjonująca dla kibiców.
- Jak ważne są zwycięstwa w Zakopanem?
- To był jeden z celów w tym sezonie. Pucharu Świata już nie wygram, w Turnieju Czterech Skoczni też nie zwyciężyłem. Przede mną jeszcze mistrzostwa świata. Zawody pucharowe w Zakopanem też były na liście najważniejszych imprez, więc to są obecnie moje największe sukcesy w tym sezonie.
- Obecność żony na zawodach pomaga?
- Oczywiście. To świetna sytuacja, kiedy wiem, że mam najbliższych przy sobie.
- Kiedy usłyszymy, że jesteś już w szczytowej formie?
- Trudno powiedzieć. Może w ogóle. Na pewno jeszcze nie teraz. Wciąż popełniam błędy. Może one nie są zbyt duże, wręcz minimalne, ale jednak są. Na pewno będę pracował, żeby je wyeliminować.
- Ale z twoją formą jest teraz całkiem dobrze.
- Na pewno idzie w górę. To widać... Skaczę coraz lepiej i dalej, ale stać mnie wciąż na jeszcze więcej.
- W sobotnich zawodach miałeś spore problemy z ustaniem drugiego skoku. Z czego to wynikało?
- Wcześniej upadł Norweg Bjoern Einar Romoeren. Po tej sytuacji został dołek i ja w niego wpadłem. Nie mogłem nic zrobić. Całe szczęście, że uratowałem się przed upadkiem i ustałem ten skok.
- Co byś powiedział o pracy firmy ochroniarskiej w Zakopanem?
- Na pewno pracownicy tej agencji byli nadgorliwi. Jednak z tego co słyszałem, ta firma po raz pierwszy obsługiwała imprezę. Mam nadzieję, że na przyszłość wyciągnie wnioski. Mogę mówić o sytuacjach, w których uczestniczyłem. Na przykład zupełnie niepotrzebna była mi ochrona, kiedy dookoła nie było kibiców. Dochodziło jednak do zupełnie niepotrzebnych przepychanek. Sytuację uratowali Edie Federer i Rafał Kot. Słyszałem też, że osoby z akredytacjami też nie były wpuszczane do wydzielonych stref.
- Awansowałeś już na drugie miejsce w Pucharze Świata. Nie żałujesz, że nie jedziesz do Sapporo, gdzie zabraknie Janne Ahonena? Sporo punktów mógłbyś odrobić.
- Takie były wcześniejsze ustalenia. Może i mógłbym odrobić jakieś punkty, ale strata i tak jest spora. Teraz najważniejsze jest dla mnie przygotowanie do mistrzostw świata. Zresztą skaczę od początku sezonu we wszystkich zawodach, biorę udział w treningach i też już czuję się zmęczony. Potrzebuję trochę odpoczynku.
- Jesteś ty, przyzwoicie skacze Robert Mateja. Kto może uzupełnić reprezentację?
- Są Długopolski, Rutkowski, Stoch, Bachleda, Pochwała, Śliż i inni zawodnicy. A kto pojedzie na mistrzostwa? To pytanie nie do mnie. Ja się nie zajmuję budowaniem reprezentacji.
- Kto będzie twoim najgroźniejszym rywalem na mistrzostwach świata?
- Trudno powiedzieć. Jest wielu skoczków, którzy mogą walczyć o medale. Wymienianie wszystkich nazwisk nie ma sensu.
- Testowałeś ostatnio różny sprzęt. W czym wystąpisz na mistrzostwach świata?
- Skakałem cały czas w butach firmy Jalas, ale wydawały mi się za twarde. na mistrzostwach Polski w Szczyrku testowałem buty Adidasa i... zostanę jednak przy tych pierwszych. Na kombinezony narzekać nie mogę, ale przed mistrzostwami świata mamy dostać nowe.
- Kiedy zamierzasz odpocząć?
- Zaraz wsiadam do samochodu i chyba będę miał chwilę wolnego czasu.
- Jak byś porównał pracę w poprzednim sezonie, kiedy mówiło się o nieporozumieniach z trenerem Apoloniuszem Tajnerem, a obecnie?
- Powiem krótko. Było dobrze, jest lepiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto