MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Prabucki: Do końca życia będzie mi żal Vikinga

Paweł Rydzyński
Fot. T. Bołt
Fot. T. Bołt
Z Adamem Prabuckim, nowym trenerem koszykarzy Polpharmy Starogard Gdański, rozmawia Paweł Rydzyński - Czemu zrezygnował Pan z prowadzenia kobiecej drużyny Katarzynek Toruń i zdecydował się na podjęcie pracy z ...

Z Adamem Prabuckim, nowym trenerem koszykarzy Polpharmy Starogard Gdański, rozmawia Paweł Rydzyński

- Czemu zrezygnował Pan z prowadzenia kobiecej drużyny Katarzynek Toruń i zdecydował się na podjęcie pracy z przedostatnią Dominet Bank Ekstraligi?

- Muszę być bliżej domu. Mam skomplikowaną sytuację rodzinną (choroba matki - przyp. red.) która sprawia, że i tak prędzej czy później odszedłbym z Torunia. Nie mogłem sobie pozwolić na przyjeżdżanie do Trójmiasta na dzień czy półtora. Oferta z Polpharmy pojawiła się tuż po Świętach. Dziękuję zarządowi klubu z Torunia, który ze zrozumieniem przyjął moją rezygnację. Zrobiłem zresztą wszystko, by w Toruniu nie zostawić po sobie spalonej ziemi. Dołożyłem wszelkich starań, by znaleźć następcę (został nim Piotr Błajet, pracownik naukowy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, trener toruńskiego zespołu w latach 1992-2000 - przyp. red.), za mojej bytności w Toruniu zakontraktowano zawodniczkę na pozycję nr 1, testowaliśmy dziewczynę na pozycje 4-5. W dalszym ciągu służę i będę służyć Katarzynkom radą.

- Po co to Panu? Po co podejmować pracę w klubie, który zajmuje przedostatnie miejsce w Dominet Bank Ekstralidze i niemal przez wszystkich jest traktowany jako murowany kandydat do spadku?

- Po pierwsze praca w męskiej ekstraklasie to zawsze jest zaszczyt. Po drugie sprawa jest prozaiczna - muszę z czegoś żyć, muszę gdzieś zarabiać. Zdaję sobie sprawę, że zadanie jest karkołomne, ale ktoś musiał zaryzykować. Oczywiście zarząd klubu nie stawiał przede mną żadnych innych wymagań poza utrzymaniem. W takiej, realistycznej atmosferze podpisałem kontrakt do końca sezonu.

- Po raz drugi w niedługim ostępie czasu jest Pan strażakiem. Pierwszego pożaru nie udało się ugasić. Viking Gdynia spłonął doszczętnie.

- Praca mnie lubi, może wszystko dlatego tak właśnie się toczy. Teraz będę miał o tyle wygodniej, że w Vikingu byłem i trenerem, i prezesem. A tu odpowiadam tylko za sprawy szkoleniowe. Potrzebne są wzmocnienia, przedsezonowe transfery były nieudane, zawodnicy poodchodzili. Wzmocnień wymagają w zasadzie wszystkie pozycje. Nie mamy dobrego zawodnika podkoszowego, solidnego gracza na obwodzie, nie ma alternatywy dla Daniela Copelanda. Wiedząc jednak, z jakimi problemami borykają się inne drużyny chcące w trakcie sezonu dokonać wzmocnień, wiem że także w tym względzie, delikatnie mówiąc, łatwo nie będzie.

- W sobotę gracie arcytrudny mecz z Anwilem Włocławek. Macie jakieś szanse?

- Sport jest dlatego piękny, że zdarzają się cuda... Nie mam już czasu popracować nad czymkolwiek poza motywacją. Sytuacja jest o tyle trudniejsza, że dopiero w piątek z długiego urlopu wraca Copeland i nie wiadomo, w jakiej jest dyspozycji. Dla mnie ten mecz ma znaczenie kontrolne: chcę zobaczyć co poszczególni zawodnicy sobą reprezentują, jak reagują na parkiecie. Później czeka nas dwutygodniowa przerwa, podczas której wyjedziemy na obóz do Bornego Sulinowa. Dopiero tam będę miał czas żeby poważnie popracować z nowymi podopiecznymi.

Nie żal Panu Vikinga?

- Do końca życia będzie mi żal, Viking był, jak moje dziecko. Ale zacząłem siłą rzeczy nowy etap w życiu i teraz myślę tylko o tym, żeby wykonać dobrze swoją pracę w Starogardzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto