Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adamowiczowi puściły nerwy na spotkaniu z mieszkańcami

Ewelina Oleksy
G. Mehring
Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, spotkał się z mieszkańcami Jelitkowa w sprawie wykupu mieszkań komunalnych. Atmosfera od początku była nerwowa. Ale gdy goście zarzucili go pytaniami prezydentowi puściły nerwy.

Gorącą wymianę zdań mieszkańcy nagrali na dyktafon. Potem przekazali materiał członkom grupy "Nic o nas bez nas", którzy opublikowali go na swojej stronie internetowej. Możesz odsłuchać je także u nas (niżej w artykule).

Na nagraniu słychać, jak prezydent podniesionym głosem poucza mieszkańców, żeby mu nie przerywali, gdy mówi.

- Pan uwielbia przerywać. Za chwilę nie będę przepraszał, tylko skończymy spotkanie. Ja jestem przyzwyczajony do pewnych form minimalnej kultury - Adamowicz podniesionym głosem zwraca się do jednej z osób.

Gdy tłumaczy, że podpis pod dokumentem z 1996 r., popierającym wniosek dotyczący wykupu mieszkań przy ul. Bałtyckiej, nie należy do niego, atmosfera się zagęszcza. Mieszkańcy najpierw słyszą, że prezydent nie przypomina sobie, by coś takiego podpisywał. A później: - Podpisałem się pod tym pismem w sensie czysto protokolarnym. Poza tym, to nie jest mój podpis, tylko Tadeusza Glajnerta, wiceprzewodniczącego rady - tłumaczy Adamowicz. Jego cierpliwość kończy się, gdy na stole zauważa dyktafon. W stronę mieszkańców padają złośliwości, że to zachowania przypominające działania członków PiS. Dochodzi też do ostrej wymiany zdań.

- A czy pan wiedział, co pan robił 12 lat temu w piątek, 25 kwietnia o godz. 12?! No to jest tego typu rozmowa - odcina się mieszkańcowi Adamowicz. - Nie wiedziałem o tym podpisie, nie musiałem wiedzieć, bo jest podział pracy między przewodniczącymi i wiceprzewodniczącymi - wyjaśnia dalej. Gdy mieszkańcy zarzucają mu, że w jego urzędzie każdy może pisać i podpisywać co chce, prezydent ucina. - To wniosek skrajnie fałszywy, amen, koniec.

Materiały z nagranej dyskusji możesz odsłuchać tutaj:

część 2:

Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta, staje w obronie swojego szefa.
- Nie odnoszę wrażenia, by prezydenta poniosły nerwy. Jeżeli mieszkańcy przychodzą na spotkanie z prezydentem, to obie strony muszą mieć szansę przedstawić swoje racje - mówi. - A jeden z dyskutantów bez przerwy prezydentowi przerywał, wchodził w zdanie, to nie jest rozmowa, to monolog.

Antoni Pawlak podkreśla, że praktycznie żadne spotkanie prezydenta z mieszkańcami nie kończy się ostrą wymianą zdań.

- Temperatura spotkań jest uzależniona od tego, jak zachowują się ich uczestnicy. Jeżeli są agresywni i nie chcą słuchać, atmosfera siłą rzeczy gęstnieje - wyjaśnia rzecznik. - Poza tym jeden z tych mieszkańców położył na stole dyktafon, ale nie poinformował, że będzie rozmowę nagrywał. To jest nie w porządku - wskazuje Pawlak.

Tomasz Pajdziński, autor nagrania, zapewnia, że prezydent wiedział, że jest nagrywany. - Nie zrobiłem nic niezgodnego z prawem, nie schowałem dyktafonu, położyłem go na stole - zaznacza.

Zdaniem Łukasza Muzioła z grupy NONBN, przebieg spotkania świadczy nie o braku kultury mieszkańców, a prezydenta.

- Szkoda, że książę Karol, u którego pan Adamowicz ostatnio gościł, nie nauczył go choć odrobiny savoir-vivre - komentuje Muzioł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto