Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afera korupcyjna w gdańskim magistracie. Podejrzanych jest 37 osób - śledztwo na finiszu

Szymon Zięba
P.Świderski
Analiza dokumentów przez biegłego potwierdziła podejrzenia prokuratury, a część osób, które miały być zamieszane w domniemaną aferę korupcyjną w gdańskim magistracie, złożyła wnioski o samoukaranie.

Śledczy z pomorskiego wydziału Prokuratury Krajowej w Gdańsku do końca czerwca planują zakończyć głośną sprawę dotyczącą rzekomych przekrętów przy przyznawaniu mieszkań komunalnych w stolicy Pomorza.

Postępowanie w tej sprawie prokuratorzy wszczęli 4 marca 2013 roku, a przedłużono je do końca czerwca tego roku. Śledczy badali wątki podejrzeń łapownictwa biernego i czynnego (czyli branie i dawanie łapówek), płatnej protekcji, fałszowania dokumentów, a nawet posługiwania się podrobionymi lub przerobionymi dokumentami.

- Z naszych ustaleń wynika, że od 2007 roku do 2011 roku byłe już urzędniczki Urzędu Miejskiego w Gdańsku przyjmowały łapówki za przyznawanie mieszkań komunalnych nieuprawnionym osobom. Łapówki brały także osoby, które powoływały się na wpływy i na możliwość załatwienia sprawy w Urzędzie Miejskim w Gdańsku - wymienia w rozmowie z naszą redakcją prokurator Mariusz Marciniak z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej.

W sumie w sprawie podejrzanych jest 37 osób, a śledczy jeszcze w styczniu informowali, że zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej usłyszały cztery osoby - w tym dwóch pośredników i dwie byłe urzędniczki gdańskiego magistratu.

Śledztwo pierwotnie planowano zakończyć w pierwszym kwartale 2016 roku, ostatecznie jednak prokuratura zdecydowała się na zasięgnięcie opinii biegłego z zakresu pisma ręcznego.

- Analiza biegłego jest niezbędna, aby już przed sądem nikt nie mógł podważać autentyczności podpisów pod zabezpieczonymi jako dowód dokumentami, domagając się np. takiej opinii w warunkach procesu, przedłużając tym samym postępowanie - mówi prokurator Mariusz Marciniak.

- Zabezpieczone materiały zostały zbadane przez biegłego, potwierdził on nasze ustalenia. Podpisy, które znajdują się na dokumentach zostały złożone przez podejrzane w sprawie osoby - dodaje.

To jednak nie wszystko. Jak udało nam się dowiedzieć, niektóre z zamieszanych w sprawę osób zdecydowały się złożyć wnioski o samoukaranie.

- Prokurator te wnioski uwzględni, oznacza to, że przed sądem zgodzi się na proponowany przez te osoby wymiar kary, a sąd może wydać wyrok bez rozprawy - mówi prok. Marciniak. Zaznacza przy tym, że w tej sytuacji nie chodzi o głównych podejrzanych. - W stosunku do tych osób taki wniosek nie jest możliwy - zaznacza prokurator z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej.

Co ważne, na razie śledczy jednak nie chcą mówić o wymiarze kar, które proponowali dla siebie zamieszani w sprawę.
- Najpierw musi to zostać ogłoszone przed sądem, na pewno to jednak korzystniejsze warunki i dla podejrzanych, i dla samego procesu, który dzięki wnioskom o samoukaranie zakończy się szybciej i taniej - podsumowuje śledczy z pomorskiego wydziału Prokuratury Krajowej.

Afera korupcyjna w Gdańsku. CZYTAJ więcej!

O komentarz do ustaleń śledczych poprosiliśmy mec. Borysa Laskowskiego, trójmiejskiego adwokata.

- Opinia biegłego z zakresu badania pisma ręcznego mimo że jest dowodem dla sądu, jak każdy inny w praktyce ma kluczowe znaczenie. Opinię taką obronie jest ciężko wzruszyć. Procedura karna nie pozwala na składanie prywatnych opinii, zaś samo zadawanie pytań biegłemu niewiele da - podsumowuje w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” trójmiejski prawnik.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto