Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Akcja „Nie kosimy z powodu suszy” w Gdańsku. Podsumowanie. Poprawa retencji, czy oszczędność i niedbanie o zieleń miejską? Są głosy krytyki

Rafał Mrowicki
Rafał Mrowicki
Grzegorz Mehring/Urząd Miejski w Gdańsku/materiał prasowy
Władze Gdańska podsumowały pierwszą edycję akcji „Nie kosimy z powodu suszy”, która trwała w sezonie wiosenno-letnim. Urzędnicy podkreślają takie efekty jak poprawa retencji czy bioróżnorodności, jednak ze strony radnych dzielnic czy opozycji w Radzie Miasta słychać głosy, że akcja była przeprowadzona w niewłaściwy sposób.

Akcja „Nie kosimy z powodu suszy” w Gdańsku. Podsumowanie

Wtorkowa (22.09.2020 r.) konferencja prasowa, na której podsumowano akcję, rozpoczęła się eksperymentem.

– Mamy przykłady dwóch szklanek. W jednej mieliśmy suchą ziemię, w drugiej ziemię mokrą. Ta mokra ziemia zdecydowanie lepiej retencjonuje wilgoć, o czym się przekonujemy podczas większego deszczu. Gdy mamy suchą ziemię, ten deszcz po prostu spływa po nawierzchni, która zachowuje się jak asfalt – mówił wiceprezydent Piotr Grzelak.

– Gdy przyszedł czas z jednej strony pandemii koronawirusa, z drugiej strony suszy, w miesiącach marzec-kwiecień zapadła decyzja, że trzeba podjąć radykalne kroki, które zwiększą również świadomość społeczną. Od wielu lat mówimy o tym, że retencja wokół naszych domostw, naszych sąsiedztw ma sens. Wspieramy takie działania Gdańskich Wód jak choćby ogrody deszczowe.

– Warto także podkreślić działania Gdańskich Nieruchomości, które przy zagospodarowaniu podwórek premiują te, które właśnie retencjonują wodę na swoim terenie. Ale też działania Wydziału Środowiska, który dofinansowuje przydomową retencję.

– Ważne, żeby wybrzmiało, że ta retencja ma sens w funkcjonowaniu całego miasta – stąd decyzja o ograniczeniu koszenia traw w mieście. Jesteśmy zadowoleni z efektów tych działań. Podjęlibyśmy jeszcze raz taką decyzję, zebraliśmy jednak doświadczenia, które przynoszą nam rekomendacje na przyszły rok – dodał.

Wiosenno-letnia akcja objęła parki, skwery, zieleńce, którymi administruje Gdański Zarząd Dróg i Zieleni, obszary przy zbiornikach retencyjnych, którymi zarządzają Gdańskie Wody, a także tereny mieszkalne należące do Gdańskich Nieruchomości. Pojawiały się tam tabliczki wyjaśniające powody ograniczenia koszenia traw.

Akcja „Nie kosimy z powodu suszy” w Gdańsku. Więcej zretencjonowanej wody

Jak szacują Gdańskie Wody, skoszony trawnik może przyjąć do 2 litrów opadów na m2. Ziemia mocno sucha i zbita może przyjmować wodę jak asfalt. Przy występowaniu wysokiej trawy, może przyjąć nawet 10 litrów wody na m2 i ziemia dłużej zachowuje wilgoć.

– Szacując ilość terenów, które objęła akcja związana z ograniczeniem koszenia, szacujemy, że przybył nam w Gdańsku dodatkowy zbiornik retencyjny wielkości zbiornika Jasień czy Srebrniki.

– Mamy dodatkowe 50 000 000 litrów wody zretencjonowanych w mieście, właśnie w wyniku tej akcji, przy jednorazowym opadzie – mówił szef Gdańskich Wód Ryszard Gajewski.

– Ta akcja i to ograniczenie mają wpływ na zatrzymywanie intensywnych opadów i również zatrzymują wodę na czas suszy. Pomagają walczyć ze zmianami klimatu, czyli suszą. Mamy zjawiska, w których coraz bardziej intensywne opady są przeplatane długoletnimi okresami suszy. Ze względu na zmiany klimatu, będziemy mieli coraz częściej do czynienia z tego typu zjawiskami. A działania takie jak ograniczenie koszenia są jak najbardziej wskazane – mówił.

Akcja „Nie kosimy z powodu suszy” w Gdańsku. Wnioski

– Po pierwszym, nagle ogłoszonym sezonie niekoszenia traw, musimy wyciągnąć wnioski na kolejny rok – mówił wicedyrektor Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni Michał Szymański. – Musieliśmy wyznaczyć nowe obszary, które wymagają koszenia w sposób regularny, i te, które będziemy kosić rzadziej i tam pozostawimy wysoką trawę. Mając okres zimowy przed sobą, jesteśmy w stanie przygotować się znacznie lepiej do przyszłego sezonu pod kątem zarządzania terenami zielonymi.

– Sezon zimowy wykorzystamy na jak najlepsze przygotowanie do przyszłej wiosny. Precyzyjnie wyznaczymy tereny, które będą koszone w sposób regularny, i te, które będą koszone znacznie rzadziej tj. 1, 2 razy w sezonie. Także wykonawcy będą mogli przygotować do pracy odpowiedni sprzęt, bo wysoką trawę kosi się inaczej niż niską – dodał.

Akcja „Nie kosimy z powodu suszy” w Gdańsku. Głosy krytyczne

Do akcji zastrzeżenia mają opozycja w Radzie Miasta oraz radni dzielnic.

Halina Królczyk, przewodnicząca zarządu dzielnicy Wrzeszcz Dolny

– Akcję niekoszenia trawników, jaka miała miejsce w Gdańsku w tym roku, oceniam negatywnie – komentuje Halina Królczyk, przewodnicząca zarządu dzielnicy Wrzeszcz Dolny. – Promowany cel tej akcji, czyli retencja, był bardzo dobry, ale sposób na jego osiągnięcie wybrano chyba bez wcześniejszego przemyślenia całego przedsięwzięcia. Efektem tej akcji było kompletnie zapuszczone miasto, które przerodziło się nie w kwietną łąkę, oj nie, tylko w jedno wielkie zaśmiecone chwastowisko.

– Rady dzielnic, reagując na głosy oburzenia dużej części mieszkańców, wnioskowały o koszenie trawników i odchwaszczanie zieleńców. Usłyszeliśmy, że miasto musi ograniczać koszty, bo epidemia ograniczyła istotnie przychody gminy. A więc powodem niekoszenia traw nie był jedynie cel ekologiczny.

– Jak można się było domyślić, planując tę akcję – bo miasto przecież ma w swoich szeregach specjalistów od planowania i utrzymania zieleni – skoszenie zapuszczonych i zachwaszczonych trawników będzie zdecydowanie bardziej czasochłonne i trudne niż regularne podkaszanie pielęgnowanych na bieżąco trawników. Ceny za wykonanie tej usługi pokazały to jednoznacznie – mówi.

Zdaniem Haliny Królczyk, miasto doprowadzając trawniki i zieleńce do tak „skandalicznego stanu”, uniemożliwiło mieszkańcom korzystanie z nich w sposób aktywny.

– Mam nadzieję, że w przyszłym roku nie będziemy doświadczać: chwastowisk, zarośniętych chodników, traw i chwastów przerastających przez ławki, zasłaniających widoczność na jezdniach i ścieżkach rowerowych, zarośniętych parków i placów zabaw, śmieci zalegających w wysokich trawach i chwastach. Miasto powinno pamiętać, że trawniki i zieleńce pełnią nie tylko funkcję retencyjną, ale też na co dzień rekreacyjną i użytkową dla mieszkańców.

– W miejscach turystycznych miasto było pięknie utrzymane, nawet zadbano o mini zielniki, donice z roślinami itp. W dzielnicach mniej turystycznych, czyli dla mieszkańców Gdańska, warunki były zupełnie inne – dodaje radna dzielnicy Wrzeszcz Dolny.

Agnieszka Bartków z Rady Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce

– Idea piękna, lecz wykonanie pozostawia sporo wątpliwości – komentuje Agnieszka Bartków z Rady Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce. – Szczerze, obawiam się po obecnym sezonie o zielone projekty w BO, ich utrzymywanie po wykonaniu w kolejnych latach. Miejskie łąki to nieliczne punkty w różnych zarządach np. GZDiZ, Gdańskich Nieruchomości, Gdańskich Wód. Jest mapa ich lokalizacji. Niestety w mojej ocenie najsłabiej wypadają łąki miejskie w zarządzie GN. Reszta zarośniętych obszarów to akcja #WysokieTrawy. Koszmar dla dzielnic z dużą ilością terenów gminnych – dodaje przewodnicząca zarządu Oruni.

Przemysław Malak, radny miejski Prawa i Sprawiedliwości, dawniej radny dzielnicy Piecki-Migowo

Krytycznie akcję ocenia również Przemysław Malak, radny miejski Prawa i Sprawiedliwości, dawniej radny dzielnicy Piecki-Migowo.

– Ogólnie, pozytywnie oceniam idee tworzenia łąk kwietnych – ale tych z prawdziwego zdarzenia, to znaczy odpowiednio zaplanowanych, zasilanych w sposób przemyślany – mówi Przemysław Malak. – Niestety w wielu przypadkach na terenie miasta sytuacja wymknęła się spod kontroli. Świadczą o tym liczne sygnały od mieszkańców czy radnych dzielnic. Tworzyły się miejsca pełne wielkich i brzydkich chwastów, przerośniętych traw i samosiewów. W pewnych miejscach wielkie trawy zaczęły ograniczać widoczność – a bezpieczeństwo jest w mojej opinii najważniejsze.

– Z powodu zbyt późno ogłoszonego przetargu przez GZDiZ, ceny zaproponowane przez wykonawców znacząco przekraczają zaplanowaną kwotę. To będzie skutkowało zapewne powtórzeniem przetargu i kolejnym opóźnieniem w wykaszaniu traw. To oczywiste, że tak zapuszczone haszczowiska i ogrom suchych traw trudniej będzie kosić – więc będzie to nas wszystkich więcej kosztować. Odnosząc się do efektów retencyjnych akcji urzędu miasta – to prostszym rozwiązaniem jest zaprzestanie ciągłego betonowania miasta, właściwie wszędzie, gdzie jest to możliwe – dodaje radny PiS.

JAK NIE SZKODZIĆ ZWIERZĘTOM?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto