Popularność jeszcze im nie ciąży, wspólnie po prostu kochają muzykę a łączy ich jeszcze nie przyjaźń, a coś w rodzaju "dobrej znajomości".
Na sopockim "monciaku" wczoraj było jeszcze tłoczniej niż zwykle. Okazja też była nie byle jaka, bo na płytach, plakatach, i częściach ciała autografy składali finaliści programu "Idol".
Przed "Empikiem" zjawiła się czwórka z dziesięciu najlepszych, którzy pokonali prawie 5 tysięcy konkurentów i właśnie wyśpiewują sobie popularność i sławę.
- Jeszcze nam palma nie odbiła - twierdzili Alicja Janosz, Ewelina Flinta i Tomek Makowiecki. - Panujemy nad tym, co robimy.
Czwarty z idoli Szymon Wydra, mocno zaaferowany, co chwilę znikał na zapleczu sklepu.
Prośbami o autograf jeszcze wydawali się nieco speszeni. Bez kolejki i ścisku na podpisy mieli szansę najsprytniejsi fani, którzy przed spotkaniem zajrzeli w najbliższą za "Empikiem" bramę. Idole stali na podwórzu bez ochroniarzy, można było się fotografować i porozmawiać.
- Moje życie jest teraz naprawdę zakręcone - wyznaje Alicja, zwyciężczyni całego programu. - Od trzech miesięcy w domu byłam dwa razy.
- A ja nadal jeżdżę autobusami, czasem mnie w nocnym rozpoznają - mówi Tomek.
- Niedługo przesiądziesz się do porsche - wtrąca Ewelina.
Opowiadają, że jednak kasa nie jest szczytem ich marzeń. Zresztą smaku tych prawdziwych, ,wielkich" pieniędzy, jeszcze nie poczuli. Popularność jeszcze im nie ciąży, wspólnie po prostu kochają muzykę a łączy ich jeszcze nie przyjaźń, a coś w rodzaju "dobrej znajomości".
- "Idol", to nie był reality show, w ktorym musieliśmy się wzajemnie wygryzać właśnie zamiłowanie do śpiewania sprawiło, że nie musieliśmy ze sobą walczyć - twierdzi Tomek.
Polubili nawet swoich katów, czyli "idolowych" jurorów. Często przed telewizory widzów przyciągały nie tylko wokalne umiejętności kandydatów na gwiazdy, ale i bezlitosne, sarkastyczne i do bólu szczere komentarze, w których celowali zwłaszcza Robert Leszczyński i Kuba Wojewódzki.
- Prywatnie to są naprawdę bardzo sympatyczni ludzie - zapewnia Alicja. - Oczywiście ,że byli subiektywni, jednak naprawdę przeżywali porażki niektórych uczestników.
Zdaniem Alicji, bezlitosnym recenzentom zdarzało się nawet uronić łezkę, gdy odpadał ktoś, na kogo jury liczyło i obdarzało łaskawszym niż innych okiem.
Tuż przed godziną osiemnastą pojawiają się pierwsi ochroniarze. - Nie idźcie przez bramę, bo was zjedzą - krzyczy jeden z nich.
- Będzie ok, już raz się podpisałem na brzuchach całej kolonii letniej - opowiada Tomek.
Autografów na garderobie już nie liczą. Ewelina przypomina sobie, że uwieczniła się już w dowodzie osobistym, a od Szymona Wydry niedawno dwóch łysych gentelmanów zażądało podpisów na czole.
Punktualnie o osiemnastej idole ruszyli zdobywać Sopot. Zaczął się kolejny epizod życia gwiazd, czyli napierający fani, krzyki, piski i błyski fleszy.
- Nie ma drogi do szczęścia, ale to szczęście jest drogą - rzuca na koniec Alicja i choć najmniejsza, śmiało pierwsza rusza w tłum.
- A jak zaczniesz robić to, co lubisz, to już ani godziny nie popracujesz - Ewelina też wtrąca filozoficzną uwagę.
Nowi idole niebawem ruszają w trasę koncertową. W jakich miastach zaśpiewają, jeszcze nie wiadomo. A szykują się już następcy świeżych gwiazd. Niedługo rusza kolejna edycja "Idola". Trójmiejskie eliminacje odbędą się już dziś w Hotelu Nadmorskim w Gdyni.
Rusza 61. Festiwal w Opolu. Znamy szczegóły
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?