MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

"Kiwi" kiwa czy mówi prawdę?

Janusz Woźniak
Kilka dni temu Prokom Arka Gdynia rozwiązała kontrakt z Aaranem Linesem. Piłkarz z Nowej Zelandii, stąd pewnie pseudonim "Kiwi", niczym się na boisku nie wyróżnił. Nikt więc za nim w Gdyni nie płacze.

Kilka dni temu Prokom Arka Gdynia rozwiązała kontrakt z Aaranem Linesem. Piłkarz z Nowej Zelandii, stąd pewnie pseudonim "Kiwi", niczym się na boisku nie wyróżnił. Nikt więc za nim w Gdyni nie płacze.

Tymczasem Lines postanowił zostać jednak bohaterem. Publikacji prasowej w "Fakcie". Na łamach tej gazety, już w trakcie pobytu w Niemczech, były już piłkarz żółto-niebieskich skarży się, że w Gdyni - ze swoich zarobków - musiał składać się na przekupywanie sędziów, na kupowanie meczów. Z polską piłką nie chcę mieć nic wspólnego - komunikuje za pomocą gazety. No to mamy skandal z Arką w tle!

- Ile pieniędzy ze swoich wypłat przekazywał pan na sędziów? - pytam bez ogródek Jarosława Krupskiego?
Musi minąć dłuższa chwila zanim bramkarz Arki rozumie sens pytania, a dodatkowo muszę jeszcze wyjaśniać skąd przyszło mi takie pytanie do głowy.

- Takie rzeczy opowiadał Lines? Gratuluje mu fantazji. Widać teraz każdą bzdurę w gazecie można wydrukować. Z moich wypłat w Arce nikt nie zabiera mi ani złotówki. My jesteśmy od grania, a wypowiedzi Aarana są może wynikiem frustracji, bo więcej w Gdyni leczył kontuzję niż grał - wypowiada swoją opinię o rewelacjach kolegi Krupski.

Nie płacił Krupski to może płacił Rafał Murawski?
- Nie - odpowiada stanowczo pomocnik Arki. Co w ogóle przyszło temu "Kiwiemu" do głowy? Lubiłem go, a teraz go nie rozumiem. Szkoda że zamiast błyszczeć na boisku, to teraz "błysnął" w prasie.

- Jestem zaszokowany - to już trener Piotr Mandrysz - tą wypowiedzią. Tym bardziej mi przykro, że to ja ściągałem go do Gdyni. Mągę zrozumieć jego frustrację, a nawet złość, ale dlaczego opowiada takie bzdury... Dla mnie to jakiś absurd.

Prezes Jacek Milewski zaczyna o Aaranie Linesie bardzo elegancko:
- Jeszcze nigdy nie rozstawałem się z żadnym piłkarzem w tak kulturalny sposób. Aaran nie miał żadnych dodatkowych żądań. Przesłaliśmy mu wszystkie należne pieniądze na konto i natychmiast wyjechał. Teraz zastanawiam się czy ten pośpiech nie był spowodowany tym, iż nigdy nie zamierzał się rozliczyć z polskim Urzędem Skarbowym. Kto, w tej sprawie, będzie go ścigał gdzieś po świecie? A jego wypowiedź dla "Faktu"? Dla mnie to stek bzdur i nie zamierzam ich komentować.

Zatem w Arce nikt nie przyznaje się do niecnego procederu, którego istnienie insynuuje Lines. "Kiwiemu" nie wychodziły kiwki na boisku, to teraz kiwa opinię publiczną.

Piszę o tym w nieco żartobliwym tonie, bo nie jestem przecież pierwszy naiwny, który bezgranicznie wierzy w czystość polskiego futbolu. Tego w Gdyni, Gdańsku, czy gdzie indziej. W naszym kraju kupuje się pewnie piłkarskich sędziów i mecze. Niestety. Tylko pewnie nie zbiera się na ten cel pieniędzy w tak naiwny sposób, jak sugeruje to w swojej wypowiedzi Aaran Lines. Papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie. Dziennikarze, przynajmniej niektórzy, dla taniej sensacji gotowi są zapomnieć do czego służy głowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Kiwi" kiwa czy mówi prawdę? - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto