Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

<b> Wymieniamy poglądy z burmistrzem Chojnic. Przeczytaj koniecznie!</b>

(red.)
Co wolno burmistrzowi, a co dziennikarzowi? Na to pytanie próbujemy odpowiedzieć sobie od tygodnia, bowiem tydzień temu opublikowaliśmy w "Wieczorze" artykuł na temat pewnej dość niewiarygodnej przygody burmistrza ...

Co wolno burmistrzowi, a co dziennikarzowi? Na to pytanie próbujemy odpowiedzieć sobie od tygodnia, bowiem tydzień temu opublikowaliśmy w "Wieczorze" artykuł na temat pewnej dość niewiarygodnej przygody burmistrza Chojnic, Arseniusza Finstera. I zaczęło się... A właściwie coś się skończyło, można by pomyśleć - jak w małżenstwie jakimś. Małżeństwie władzy z dziennikarzami? Koniec-końców, burmistrz Finster się obraził. Na dziennikarzy "Dziennika Bałtyckiego", a właściwie na jedną dziennikarkę, autorkę wspomnianego wyżej tekstu, zatytułowanego "Przykry koniec zabawy VIP-ów w kręgielni". O czym było. A o tym, że samochód prowadzony przez prezesa chojnickiej spółki, Romana G., którego burmistrz był pasażerem nie zatrzymał się do kontroli policyjnej i policjanci ruszyli w pościg. Auto zatrzymali. A myśmy to opisali. Bo pikanterii sprawie dodał fakt, że policjanci wyczuli od kierowcy woń alkoholu.
Burmistrz Finster w przesłanych do redakcji pismach zarzucił nam jednak kłamstwo i zażądał przeprosin. Dziś, na łamach gazety, postanowiliśmy wymienić poglądy na ten temat.
Mamy za sobą gorący tydzień wyjaśnień i spotkań z burmistrzem, bo mimo iż to pan G. prowadził auto, nie on, lecz burmistrz zjawił się w chojnickiej redakcji "Dziennika", aby wytłumaczyć zachowanie kolegi. Choć, jak twierdzi burmistrz, był tylko świadkiem, a nie uczestnikiem opisanych w naszym artykule zdarzeń - jeszcze przed publikacją tekstu zadzwonił na prywatny numer autorki, Moniki Smól i powiedział, że jeśli dziennikarka napisze o pościgu i nie da mu przeczytać całego tekstu przed publikacją, to "jest to, k... nasza ostatnia rozmowa".
Artykuł się jednak ukazał. I rozmów też było więcej. Oto w dniu publikacji artykułu w "WW" Monika Niemczyk, szefowa oddziału "Dziennika" w Chojnicach, odebrała telefon. Dzwonił burmistrz z siedziby chojnickiej policji. Przesądzając o tym, co zrobi teraz komendant, obrzucił dziennikarzy niewybrednym słownictwem. W chojnickim wydaniu "Dziennika" opublikowaliśmy zatem drugi tekst o tym, że burmistrz Chojnic próbował wpłynąć na dziennikarzy i policję. Burmistrz znów zadzwonił. Monika Niemczyk dowiedziała się, że jest niezwykle mściwą kobietą, bo ujawniła treść rozmowy z Arseniuszem Finsterem. Burmistrz stwierdził też, że autorka artykułu - znów chodzi o Monikę Smól - dla niego nie istnieje i nie odpowie na żadne jej pytanie. Nigdy. Zarówno autorka, jak i Monika Niemczyk mogą wymazać jego telefon ze swoich komórek.
Pisma z oświadczeniem i wyjaśnieniami burmistrza Finstera trafiły do redakcji w Gdańsku (zgodnie z prawem prasowym, co podkreśla wielokrotnie sam burmistrz). Publikujemy je zatem. Na marginesie tylko przypominając burmistrzowi o ustawie o dostępie do informacji publicznych. Nie znależliśmy w niej bowiem artykułu o możliwości obrażenia się na dziennikarza, wymazywaniu numerów telefonu i mściwości.

Rozmowa. Ciąg dalszy podróży VIP-ów z kręgielni

Prawda sama się obroni

Z Tomaszem Kąkolewskim, oficerem prasowym KPP w Chojnicach, rozmawia Monika Smól

- Czy samochodem, który ścigała 9 października około godziny 23 policja jechały trzy osoby?

- Tak.

- Czy seat cordoba, który prowadził G. nie zatrzymał się na dwukrotne sygnały policji?

- Tak.

- Czy w związku z tym policjanci drogówki włączyli sygnalizację świetlną i podjęli czynności zmierzające do zatrzymania kierującego nim, zwane w nomenklaturze policyjnej pościgiem?

- Tak.

- Czy prawdą jest, że niezależnie od prędkości jazdy po tym, jak kierowca nie zatrzyma się do kontroli, policjanci ruszają w pościg?

- Tak.

- Czy proponowanie kierowcy poddania się badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu lub we krwi jest rutynową czynnością?

- Nie.

- Czy policjanci wyczuli od Romana G. woń alkoholu?

- Tak.

- Czy G. poniesie odpowiedzialność karną za to, że nie zatrzymał się do kontroli?

- Tak.

- Czy prawdą jest, że bezpośrednio po spożyciu alkoholu stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu jest wyższe niż we krwi?

- Tak.

- Czy G. grozi utrata prawa jazdy do 10 lat i kara pozbawienia wolności do lat 2, jeśli badanie wykaże, że zawartość alkoholu we krwi G. wynosi powyżej 0,5 promila?

- Tak.

- Podczas piątkowej konferencji prasowej burmistrz Chojnic, Arseniusz Finster odczytał pana odpowiedź na swój list. Czy wiedział pan o tym, że burmistrz zamierza upubliczniać pańskie słowa?

- Nie.

- Nawet nie zapytał o zgodę?

- Nie.

- Czy list ten był tylko odpowiedzią urzędnika na list urzędnika?

- Tak.

- Policja zatem nie zamierza włączać się w polemikę między burmistrzem a gazetą?

- Nie.

- Czy policja chce prostować jakiekolwiek informacje zawarte w naszych artykułach dotyczących tej sprawy?

- Nie.

- Czy to, że w artykule pojawiły się wypowiedzi nieautoryzowane oznacza, że są one nieprawdziwe?

- Nie.

- Czy dziennikarz ma prawo prowadzić własne śledztwo dziennikarskie?

- Tak.

Reakcja redakcji

W Chojnicach zaszło niebywałe zjawisko okulistyczne. Pasażerowie samochodu nie widzieli, że kierowca, któremu powierzyli życie, zdrowie i opinie - nie widzi tej odpowiedzialności. Kierowca nie widział, że pasażerowie nie widzą, a pasażerowie nie widzieli, że kierowca nie widzi w ciemności intensywnego czerwonego światła, którym wywijali policjanci. Pasażerowie też go nie widzieli, choć wszyscy razem widzieli (chyba) drogę przed sobą. I kierowca i pasażerowie nie widzieli, że ruszył za nimi radiowóz i to nie widzieli przez półtora kilometra. W trójkę nie widzieli też migających niebieskich świateł w trzech lusterkach, choć widzieli strzałkę szybkościomierza, wskazującego 40 kilometrów na godzinę. Za to, że nie widzieli, czują się dotknięci i znieważeni, nadal nie widząc śmieszności tej sytuacji.

Maciej Siembieda

OŚWIADCZENIA BURMISTRZA

• 12 pażdziernika 2004 r.

Redaktor Naczelny
"Dziennika Bałtyckiego"

W związku z zamieszczeniem w "Dzienniku Bałtyckim" - dodatek "Wieczór Wybrzeża" w dniu 12.10.2004 artykułu autorstwa Moniki Smól pt. "Przykry koniec zabawy VIP - ów w kręgielni" - "Policjanci ścigają prezesa, burmistrza i biznesmena" na podstawie art. 31 Prawa prasowego wnoszę o sprostowanie nieprawdziwych wiadomości. (...)
Pani Monika Smól bez mojej wiedzy, zgody i akceptacji, wbrew treści art. 13 ust.2 Prawa prasowego opublikowała moje dane osobowe jako świadka zdarzenia drogowego (o którym do dziś nie wiadomo czy jest przestępstwem czy wykroczeniem) i to w dodatku w takim kontekście, który sugeruje mój współudział w popełnieniu co najmniej wykroczenia, jak nie przestępstwa. Podtytuł artykułu "Policjanci ścigają prezesa, burmistrza i biznesmena" sugeruje, że uciekałem przed Policją, co nie miało miejsca w przedmiotowej sprawie. Użycie takiego tytułu stanowi rażące naruszenie moich dóbr osobistych, a szczególnie mojego dobrego imienia. Prawo prasowe stanowi, iż zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu (...)
Monika Smól samym tytułem artykułu uchybiła zarówno etyce zawodowej, jak i zasadzie rzetelności. Takie stanowisko znajduje pokrycie m.in. w Rezolucji 1003 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z dnia 1lipca 1993 roku w sprawie etyki dziennikarskiej (publikacja: ?Zeszyty Prasoznawcze? 1994 r. Z XXXVI, nr 3-4 (14)). Pani Monika Smól wbrew faktom (bo przecież samochód nie miał trzech kierownic) wyraźnie zmierzała do zniszczenia pozytywnej sylwetki Burmistrza, przez co narusza moje dobra osobiste w postaci prawa do dobrego imienia (art. 23 i 24 par. 1 kc). Pomijam fakt, że kierujący pojazdem również nie uciekał przed Policją, prowadzone jest postępowanie przez Komendę Powiatową Policji w Chojnicach czy popełnił on wykroczenie czy nie, czy może też dopuścił się przestępstwa. Ja byłem jedynie świadkiem zdarzenia. Tak więc publikacja moich danych osobowych bez mojej zgody jest niedopuszczalna. Nadto przedmiotowy artykuł narusza moje dobra osobiste chronione art. 23 kc, takie jak cześć, godność, dobre imię. Z treści artykułu wynika, iż po zdarzeniu i interwencji Policji wsiadłem do samochodu z osobą podejrzaną o kierowanie pojazdu pod wpływem lub po użyciu alkoholu i udałem się z nią do domu. Autorka artykułu nie tylko posądza mnie o brak roztropności, lecz także wkłada w moje usta niewypowiedziane przeze mnie słowa. Umieszczenie mojej osoby w takim kontekście aprobaty, wiedzy i zgody na łamanie prawa jest daleko idącym przekroczeniem obowiązków dziennikarza wyrażonych w art.12 Prawa prasowego, jak również rażąco dotyka wskazanych powyżej moich dóbr osobistych.
W związku z powyższym domagam się przeproszenia za insynuacje zawarte w artykule z podkreśleniem, iż Policja nigdy nie ścigała Burmistrza, zaś w całej sprawie był on jedynie świadkiem, a nie uczestnikiem zdarzeń. (...)

Burmistrz dr Arseniusz Finster

• 13 pażdziernika 2004 r.

Redaktor Naczelny
"Dziennika Bałtyckiego"

W związku z artykułem Moniki Smól pt. "Przykry koniec zabawy VIP-ów w kręgielni" -"Policjanci ścigają prezesa, burmistrza i biznesmena" prostuję nieprawdziwe i nierzetelne informacje zawarte w tymże artykule.
Faktem pozostaje okoliczność, iż w sobotę ok. godz. 23.00 wracałem samochodem Cordoba jako pasażer z otwarcia nowej kręgielni w Chojnicach. Faktem jest okoliczność, iż kierujący pojazdem nie zauważył dających sygnały do zatrzymania pojazdu policjantów. Również jako pasażer nie widziałem funkcjonariuszy, którzy, jak się okazało później ustawili radiowóz przy ścianie lasu. Użyty w artykule termin "pościg",w który mieli rzekomo ruszyć funkcjonariusze sprowadza się do okoliczności, iż nasz samochód poruszał z prędkością 40-50 km/godz., przed nami z podobną prędkością jechało inne auto zaś policjanci pojechali za nami z podobną prędkością i zatrzymali nas dopiero na parkingu przy skrzyżowaniu ulicy Kościerskiej i Gdańskiej. Tam też podjęte zostały czynności służbowe. Stanowczo dementuję enuncjacje gazety, że Policja ścigała burmistrza. Samochód był jeden, nie ja go prowadziłem, przed nikim nie uciekałem. Policjanci wbrew twierdzeniom p.redaktor nie okazywali zdziwienia, zaproponowali badanie na zawartość alkoholu w jego organizmie bądź w formie alkomatu, bądź badanie krwi.Kierujący wybrał tę drugą formę. Twierdzenie o odmowie dmuchania w alkomat jest przekroczeniem dozwolonej interpretacji faktów.
Nie jest prawdą, jakoby kierujący pojazdem po przeprowadzonych badaniach odwoził mnie do domu, gdzie wróciłem taksówką.
Jako zwykłe pomówienie traktuję zawarte w artykule twierdzenie o moim braku roztropności. Podkreślam, iż byłem świadkiem a nie sprawcą.
Przedstawianie mojej osoby w takim kontekście jest brakiem rzetelności dziennikarskiej, złej woli i zwykłej niewiedzy.

Burmistrz dr Arseniusz Finster

•13 października 2004 r.

Do Redaktora Naczelnego

"Dziennika Bałtyckiego"

W związku z artykułem zamieszczonym w "Dzienniku Bałtyckim" - dodatek Kaszuby z dnia 13 października 2004 roku pt. (FIN)STERUJE podtytuł "Burmistrz chciał wpłynąć na dziennikarzy i policjantów" na podstawie art. 31 Prawa prasowego wnoszę o zamieszczenie poniższego sprostowania nierzetelnych i nieprawdziwych informacji zawartych w tymże artykule.
"Dziennik Bałtycki", w związku z zatrzymaniem do kontroli drogowej prezesa jednej ze spółek miejskich, wystosował dwa artykuły w dniu 12 i 13 października br, w których to, manipulując faktami dziennikarz gazety p. Monika Smól, uczyniła ze mnie Burmistrza Miasta Chojnice będącego świadkiem zdarzenia sprawcę wykroczeń i przestępstw.
Nie jest prawdą, jak twierdzi gazeta, iż chciałem wpłynąć na dziennikarzy i policjantów. Jedyny fakt, który miał miejsce to okoliczność, iż p. Smól zadzwoniła do mnie z pytaniem "Dlaczego jechał pan z pijanym kierowcą?". Oświadczyła także, że zamierza napisać na ten temat artykuł. Wówczas udałem się do redakcji "Dziennika Bałtyckiego", gdzie w obecności co najmniej czterech osób będących pracownikami "Dziennika" zdałem relacje z przebiegu wydarzeń, jednocześnie zastrzegając, iż nie wyrażam zgody na publikowanie moich danych jako świadka zdarzenia w myśl art. 13 ust. 2 prawa prasowego.
O ile w obecności tak licznego grona rzeczowe przedstawienie przebiegu wydarzeń można nazwać próbą wpływu na kształt tekstu reportera, to wpływ ten ograniczał się jedynie do żądania napisania prawdy, a nie życzeń reportera. Zarówno z treści artykułu z dnia 12.10.2004 jak i z dnia 13.10.2004, wynika, iż prawda i rzeczywisty przebieg zdarzeń stanowią jedynie niepotrzebny balast co najmniej nie na miejscu.
Miałem ustawowe prawo, aby nie wyrażać zgody na publikowanie moich danych jako świadka zdarzenia. Prawa tego nie przekreśla sprawowanie funkcji publicznej, gdyż zdarzenie z tego dnia i moja przy nich obecność nie mają nic wspólnego z obowiązkami Burmistrza.
Wymysłem p. redaktor są również twierdzenia o rzekomym straszeniu jej. Znając jej uprzedzenia do mojej osoby apelowałem jedynie o rzetelność w konstruowaniu wniosków i przedstawianiu faktów do czego i tak jestem zobowiązany na mocy art.12 prawa prasowego. Jeżeli p. redaktor Smól czuje się zastraszona przeze mnie to powinna podjąć stosowne kroki prawne z powiadomieniem organów ścigania włącznie.
O nierzetelności i manipulacji faktami świadczy twierdzenie p. Smól, podszyte dużą dozą sensacji, iż reporterzy "Dziennika" dowiedzieli się, że w chwili zatrzymania auta Burmistrz wykonał telefon do komendanta policji.
Dziwi mnie bardzo słaba pamięć p. redaktor, gdyż o tym fakcie dowiedziała się osobiście ode mnie. Jednakże podanie tej okoliczności było dla niej niewygodne.
Prawdą jest, iż w związku z licznymi przekłamaniami we wtorek 12.10.2004 udałem się do Komendanta Policji ze skargą i prośbą o wyjaśnienie rzekomo użytych przez rzecznika prasowego komendy słów opublikowanych przez p. Smól jako jego wypowiedzi. Zyskałem wówczas wyjaśnienie, iż rzecznik prasowy nie wypowiedział się w sposób jaki podała w artykule dziennikarka "Dziennika Bałtyckiego".
Notabene w tejże sprawie skierowałem stosowne pismo na ręce komendanta policji.
Obydwa artykuły traktuję jako poszukiwanie taniej sensacji podszyte osobistymi animozjami p. Smól w stosunku do mnie. Fakt, iż ukazały się one dzień po dniu świadczy jedynie o chęci zdyskredytowania mojej osoby w oczach opinii publicznej. Bez wątpienia w zakresie dóbr osobistych podlegających ochronie wchodzi moje dobre imię. Naruszając je dziennikarz nie może skutecznie powoływać się na swoje uprawnienia z art. 1 Prawa prasowego. Okoliczność, iż sprawuję funkcję publiczną zwiększa tolerancję dla ostrych ocen i reakcji ze strony mediów, nie otwiera jednak drogi do bezkarnego naruszania dóbr osobistych, zwłaszcza jeżeli następuje ono przez publikowanie nieprawdy bądź nierzetelne wykorzystywanie materiałów prasowych.
Zamieszczone sprostowanie nie wyklucza podjęcia stosownych kroków prawnych związanych z ochroną moich dóbr osobistych.

Burmistrz dr Arseniusz Finster

Przeczytaj artykuł

Przeczytaj także

Czekamy na Państwa opinie!

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: <b> Wymieniamy poglądy z burmistrzem Chojnic. Przeczytaj koniecznie!</b> - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto