Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ania Feliks wyrusza do Zabrza po szansę na życie

Dorota Abramowicz
FOT. ANNA ARENT
FOT. ANNA ARENT
Przez ostatnie miesiące Ania czuła się jak na huśtawce. Wzlatywała w górę, gdy pojawiała się nadzieja na operację. Spadała w dół, gdy słyszała, że nadal toczą się urzędnicze spory o to, kto zapłaci za zabieg.

Przez ostatnie miesiące Ania czuła się jak na huśtawce. Wzlatywała w górę, gdy pojawiała się nadzieja na operację. Spadała w dół, gdy słyszała, że nadal toczą się urzędnicze spory o to, kto zapłaci za zabieg. W ostatnią środę huśtawka wzniosła się wysoko. Bardzo wysoko.
- Jedziesz w najbliższym tygodniu do Zabrza - zadzwoniłam do Ani. W słuchawce zapadła cisza.
- Będę żyła - usłyszałam wreszcie cichy głos. - Będę chodzić...

O walce o życie Ani ze wsi Grabiny Zameczek piszemy od lata ubiegłego roku. Ania Feliks ma 26 lat, 147 centymetrów wzrostu i waży 214 kilogramów. Nie ze swojej winy - przyczyną monstrualnej otyłości 27-letniej kobiety jest rzadka choroba genetyczna. Ania mając 2 lata ważyła już 42 kg, a w dziewiątym roku życia - 109 kg. Ostatnio choroba spowodowała zaburzenia w oddychaniu, trzeba było kupić Ani aparat tlenowy.
Anię uratuje dopiero operacja w Klinice Otyłości w Zabrzu. Zabieg - według ostatniej wyceny kosztujący ok. 60 tys. zł - powinien odbyć się jeszcze w 2007 r. I chociaż pomorski NFZ obiecał zapłacić za operację "swojej" pacjentki na Śląsku, dyrektor śląskiego oddziału funduszu nie gwarantowała zwrotu kosztów zabiegu klinice w Zabrzu.
Każdy dzień oczekiwania zabijał Anię. Przed tygodniem zapytaliśmy na łamach naszej gazety: Kto poniesie konsekwencje, jeśli Ania nie doczeka się operacji?
- Wasze pytanie zadziałało, jak czarodziejska różdżka - mówi dr Mariusz Wyleżoł, który ma operować Anię. - Dyrektor kliniki po wizycie w NFZ w Katowicach poinformowała, że możemy od razu przyjąć pacjentkę.
Nieoficjalnie wiadomo, że w ostatni poniedziałek o problemie Ani rozmawiali przedstawiciele pomorskiego NFZ z prezesem Jackiem Paszkiewiczem. Prawdopodobnie to jego interwencja sprawiła, że udało się wreszcie doprowadzić do porozumienia między szpitalem a śląskim NFZ.
- Po waszej interwencji Ania odżyła - cieszy się Magda Szulc, która o roku wspiera chorą dziewczynę. - Teraz trzeba będzie załatwiać transport. Prawdopodobnie będzie to bus Caritasu, którym Ania podróżuje na warsztaty plastyczne w domu środowiskowym w Krzywym Kole.
W Zabrzu dziewczyna z Pomorza spędzi wiele miesięcy. Musi przejść kompleksowe badania i stracić co najmniej 30 kilogramówi. - To niezbędne - tłumaczy dr Wyleżoł. - Operacja w obecnym stanie skazywałaby pacjentkę na pewną zapaść. Te 30 kilogramów mniej nie wyeliminuje ryzyka, ale je ograniczy. Z drugiej strony brak zabiegu oznacza najgorsze. My zrobimy co w naszej mocy, a przyjaciołom Ani radzę, by się za nią pomodlili.

Trzeba wiedzieć, jak jeść
Z dr. Mariuszem Wyleżołem z Kliniki Leczenia Otyłości w Zabrzu rozmawia Dorota Abramowicz
- Na świecie żyją jeszcze tężsi ludzie, niż Ania... Dlaczego w jej przypadku mówi się o śmiertelnym zagrożeniu?

- Musimy jednak zwrócić uwagę na wzrost Ani. Jej BMI, czyli wynik podziału masy ciała przez kwadrat wysokości podanej w metrach wynosi 99. To już otyłość śmiertelna. Ile ma pani wzrostu?
- 1,57 metra.
- To proszę sobie wyobrazić, że waży pani 240 kilogramów.
- Straszne... Czy można było wcześniej zapobiec powiększaniu się ciała Ani?
- Uważam, że tak. Trzeba było ją skierować do specjalisty, gdy ważyła 120-130 kilogramów.
- Kiedy powinno zapalać się "czerwone światło"?
- Prawidłowy indeks masy ciała wynosi 20 -25. Jeśli BMI przekracza 30, potrzebna jest pomoc. Niestety, lekarze rodzinni często przechodzą obojętnie obok problemu otyłości, prawie wcale nie ważą pacjentów. Leczą skutki, np.cukrzycę, nadciśnienie i sugerują, że warto się odchudzić. A to nie jest takie proste.
- Trzeba jeść mniej...
- Trzeba wiedzieć, jak jeść. Specjalista od otyłości musi sporządzić indywidualny bilans energetyczny pacjenta. Ostatnio poradziłem pacjentowi, by zmniejszył o 50 dobową dawkę kilokalorii. Oznacza to np. 12 g cukru, czyli dwie łyżeczki dziennie mniej.
- Wystarczy?
- W jego przypadku tak, pod warunkiem, że będzie konsekwentny. Jeśli ktoś przytył 10 kg w ciągu roku, to oznacza 70 tys. kcal rocznie, czyli 6 tys. miesięcznie, czyli 200 na dobę. Ograniczając dawkę z 2 tysięcy do 1800 kcal zatrzymamy przyrost wagi. A potem nastąpi jej redukcja.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto