MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Aris Saloniki - Prokom Trefl Sopot 84:83

Kuba Staszkiewicz
Aris Saloniki został zdobywcą koszykarskiego Pucharu Mistrzów FIBA. W finałowym spotkaniu Grecy pokonali Prokom Trefl Sopot 84:83. Wszystko zadecydowało się w ostatnich sekundach.

Aris Saloniki został zdobywcą koszykarskiego Pucharu Mistrzów FIBA. W finałowym spotkaniu Grecy pokonali Prokom Trefl Sopot 84:83. Wszystko zadecydowało się w ostatnich sekundach. Na niespełna dwie przed końcem kluczowe punkty zdobył Miroslav Rajcevic, dobijając piłkę do kosza po niecelnym rzucie wolnym Willa Solomona. Wtedy w hali wybuchł prawdziwy szal radości. Fanatyczni, bardzo głośni kibice Arisu wpadli na parkiet i zaczęli się cieszyć wspólnie ze swoimi zawodnikami.

Ale to wcale nie był jeszcze koniec. Po interwencji przy stoliku, arbitrzy zdecydowali się kontynuować grę jeszcze przez 1,38 sekundy, chociaż powinno być tego dwa razy więcej. Najlepszy zawodnik Prokomu w tym meczu, Dragan Markovic podał przez cale boisko do Tomasa Masiulisa. Litwin wyszedł w górę i na pewno był faulowany. Stronniczy sędziowie oczywiście tego nie zauważyli. Zresztą nikt z polskiej strony się tego nie spodziewał. W czwartej kwarcie żal było momentami patrzeć na to, co wyczyniali arbitrzy.
- Na neutralnym terenie ten mecz zakończyłby się naszym wysokim zwycięstwem - przyznał wyraźnie poirytowany Goran Jagodnik.

Niemniej jednak szczęście było naprawdę blisko, gdyż praktycznie przez cały mecz sopocianie prowadzili. W pierwszej kwarcie kapitalnie spisywał się Masiulis, który rządził pod tablicami (siedem zbiorek w tym okresie gry). W ogóle nasi bardzo dobrze bronili.

W drugiej kwarcie Prokom Trefl dzięki świetnej końcówce prowadził już 40:32. Grecy - po rzutach Rajcevica oraz Ryana Stacka zmniejszyli jednak przewagę do czterech "oczek".
Po przerwie doping się wzmógł, ale bardzo zdeterminowani sopocianie nic sobie z tego nie robili. Aris wprawdzie wyrównał na 44:44, lecz wtedy nastąpił wręcz szaleńczy okres gry podopiecznych Eugeniusza Kijewskiego, którzy grając z trzema wysokimi graczami w piątce, trafiali jak na zawołanie. Dziesięć punktów z rzędu spowodowało, ze prowadziliśmy 54:44, a później - po trojce Markovica - najwyżej w tym meczu - 57:46. Wtedy właśnie zaczął się "popis" panów z gwizdkami. Faul na Markovicu nie został odgwizdany jako przewinienie umyślnie. W końcówce trzeciej kwarty trafil Ivan Grgat I wtedy wygrywaliśmy 63:57.

Prawdziwe emocje zaczęły się dopiero w ostatniej kwarcie. Rozszalał się Solomon (aż czternaście punktów w tej odsłonie meczu). To wlaśnie Amerykanin - po łatwych stratach sopocian - spowodował, ze Aris w 37 min prowadził 72:71. Trwała szalona walka, lecz nasi zaczęli opuszczać parkiet za piec przewinień (Drew Barry, Josip Vrankovic I Goran Jagodnik).
Po kolejnej "trojce" Solomona przegrywaliśmy 73:77. Wydawało się, ze jest po meczu, lecz doskonały Markovic wyrównał na 80:80. Za chwile Stack trafil jednego wolnego, ale Darius Maskoliunas odpowiedział "trojka". To było coś wspaniałego.
- W tym momencie myślałem, ze wygracie - przyznał po meczu szkoleniowiec Arisu, Vangelis Alexandris.

Ale to nie był koniec. Masiulis sfaulował Solomona. Ten trafil tylko raz. Jednak po niecelnym drugim rzucie skuteczna dobitka popisal się Rajcevic. Późniejsza akcja rozpaczy sopocian nic nie dala, bo nie pozwolili na to sędziowie.
Cala hale ogarnął szal. To dwudziesty tytuł Arisu (dziesięć razy mistrzostwo Grecji, siedem krajowych pucharów, Puchar Europy, Puchar Koracza I teraz Puchar Mistrzów FIBA.
- Nie ma co dyskutować na temat sędziów - przyznał Joe McNaull. - Przegraliśmy ten mecz, bo ktoś musiał. Taki jest sport.

- Mieliśmy wygrany mecz, ale błędy w końcówce zdecydowały o naszej porażce - dodał Drew Barry. - Gdyby to nam udało się zebrać piłkę po niecelnym wolnym Solomona, wówczas cieszylibyśmy się ze zdobycia pucharu. Szkoda, bo szczeście było naprawdę blisko. Tym bardziej, ze rozegraliśmy przyzwoite zawody.

Nie ma co mieć pretensji do koszykarzy Prokomu, którzy zrobili w Salonikach wielki wynik. Gdyby nie pech, to puchar odbierałby Joe McNaull, a tak zrobił to Giannis Lappas. Na oczach rozentuzjazmowanego tłumu, wśród którego znajdował się legendarny koszykarz Arisu I reprezentacji Grecji, Nikos Galis. Doczekał się godnych swoich następców.

Eugeniusz Kijewski

trener Prokomu

Wszyscy widzieliśmy kawałek znakomitego basketu. Zabrakło nam troszkę szczęścia pod koniec spotkania, ale nie mam pretensji do zawodników. Wszyscy zagrali bardzo dobrze. Nie wiem, czy Tomas Masiulis był faulowany w ostatniej akcji. Faul jest, gdy sędziowie gwiżdżą i nie ma co teraz spekulować.

Tadeusz Szelągowski

prezes Prokomu Trefla

- Oczywiście czuję niedosyt bo przegraliśmy, ale przede wszystkim czuję radość z bardzo dobrego występu w finale europejskich rozgrywek. Cieszę się, że tak dobrze zaprezentowaliśmy się na europejskiej arenie. Na pewno nie byliśmy gorsi od rywali. Wierzyłem w sukces do ostatnich sekund, nawet wtedy gdy zegar cofnięto tylko na 1,48 sek. Ostatecznie nadzieje rozwiał nieodgwizdany faul na Masiulisie w ostatniej akcji meczu.

Prokom Trefl - Aris Saloniki 83:84 (20:18, 20:18, 23:21, 20:27)

Prokom: Markovic 25, McNaull 13, Jagodnik 10, Vrankovic 10, Barry 7, Maskoliunas 6, Zidek 5, Krzykała 3, Masiulis 3, Fuller 1.

Aris: Solomon 32, Stack 14, Gagaloudis 12, Rajcevic 9, Licholitow 6, Lappas 5, Grgat 3, Angelow 2, Nikolaidis 1.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto