Arka (na razie) nie opanuje Gdyni

Podczas letniego zamieszania związanego z rozłamem w trójmiejskiej koszykówce mężczyzn niewiele osób zwróciło uwagę na fakt, że nowo powstały klub Asseco Prokom Gdynia jako spółka nosi nazwę Arka Gdynia. Ten fakt zrodził domysły o tym, że niebawem wszystkie drużyny w Gdyni będą zmuszone podczas spotkań posługiwać się nazwą Arka.

- Udało się nam na razie bezszelestnie zintegrować barwy klubów, które są aktualnie żółto-niebieskie - mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. - To zdecydowanie ułatwia promocję oraz identyfikację kibiców wszystkich drużyn z miastem. Nie ukrywam, że pojawił się również pomysł ujednolicenia nazwy.

Kluby miałyby funkcjonować osobno, ale pod jednym szyldem lub przynajmniej logotypem prezentować się na krajowej i międzynarodowej arenie. Jednym z ojców pomysłu jest sam prezydent.

- Krok po kroku chcemy dążyć do tego, ale bez określania konkretnych terminów - tłumaczy Szczurek. - Pomysł narodził się, gdy byłem z synami na meczu piłkarzy Barcelony. Tam kibice przemieszczają się z jednej imprezy sportowej na drugą przyodziani w barwy klubowe i flagi, co pokazuje więź z klubami, ale też z miastem.

Na razie jednak w Gdyni rewolucji nie będzie, a najważniejszy według władz miasta cel, czyli ujednolicenie barw i tak został osiągnięty. Jak zapowiada prezydent, przy dalszych rozmowach najistotniejsza będzie zgoda wszystkich klubów. Całość ma być ustalana podczas rozmów z drużynami. Nikt na kluby nie ma jednak wywierać presji.

Obawy mogą budzić ewentualne reakcje sponsorów na pomysł ujednolicania nazw, którzy reklamują swoje produkty poprzez kluby, mając dzięki nim wypracowaną określoną markę.

- Na pewno nie będziemy czynili nic wbrew sponsorom i bez uzgodnień z nimi. Nie chcemy zaniedbać tych najcenniejszych i włączymy ich do dyskusji - zapewnia Szczurek.