Aukcja rybna. Szczotka zamiast myjni

Jeżeli do 15 grudnia w Aukcji Rybnej w Ustce nie zostaną zainstalowane maszyny do mycia skrzynek po rybach, to Polska będzie musiała oddać 5 mln euro z unijnego funduszu pomocowego PHARE i dodatkowo zapłacić karę.

Przyszedł czas na rozliczenie się z Unią z wydatków na utworzenie oraz wyposażenie usteckiej aukcji i czterech centrów pierwszych sprzedaży ryb w innych małych portach. Wyposażenia jednak brakuje i łamane są unijne normy sanitarne. Tymczasem od czerwca maszyny do mycia skrzynek zalegają w magazynach ich producenta, czyli firmy Numafa Polska sp. z o.o. w Lęborku.
Maciej Dlouhy, prezes spółki Aukcji Rybnej w Ustce, podkreśla, że od lutego czeka ona na myjnię, bez której aukcja nie może normalnie funkcjonować. Obecnie skrzynki myje się ręcznie szczotkami pod kranem, co wymaga dużego nakładu pracy i jest niezgodne z unijnymi wymogami sanitarnymi. Maszyny, na które czeka aukcja, czyszczą skrzynki parą i wodą pod ciśnieniem.
- Jeżeli przy nabrzeżu zacumuje większa liczba kutrów z rybami, to nie będzie możliwości szybkiego umycia dużej liczby skrzynek po rybach i oddania ich rybakom. Aukcji brakuje także samych skrzynek, które miano dostarczyć w ramach jej wyposażenia - twierdzi Dlouhy.
Okazuje się, że maszyny są wciąż u producenta, który czeka na zapłatę.
W firmie Numafa powiedziano nam, że spółka otrzymała zamówienie na dostarczenie myjni centrom pierwszej sprzedaży ryb w Helu, Władysławowie, Ustce, Darłowie i Kołobrzegu. Pierwszą maszynę przekazano przedsiębiorstwu Szkuner we Władysławowie. Do dzisiaj nie wpłynęła jednak za nią należność. Dlatego też wstrzymano dostawy kolejnych myjni. Zmagazynowane maszyny obciążają jednak konto spółki, będącej małą firmą, zatrudniającą zaledwie 50 osób. Grozi jej poniesienie strat. Dlatego też zarząd spółki zastanawia się nad wystąpieniem do firmy zamawiającej o zapłacenie kary umownej.
Winnych zatorów płatniczych oczywiście brak.
- Za przeprowadzanie przetargów, płatności i dostawy wyposażenia odpowiada Jednostka Finansująco - Kontraktująca Fundacji Fundusz Współpracy (JFKFFW) - mówi Grzegorz Łukasiewicz, dyrektor Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - My jesteśmy tylko beneficjentem, czyli korzystającymi ze wsparcia z funduszu PHARE.
Według tłumaczeń Łukasiewicza wynika, że każdą z myjni należy oddzielnie dostosować do odmiennych warunków funkcjonowania w poszczególnych, lokalnych centrach sprzedaży, co wymagało czasu. Natomiast JFKFFW musi przestrzegać przepisów o zamówieniach publicznych, co wiąże się z długotrwałymi procedurami przetargowymi. Do tego, w wyposażaniu centrów w urządzenia pośredniczą aż cztery podmioty. Jednostka ogłasza przetarg i wybiera firmę, która jest ich dostawcą, a ta ma swoich podwykonawców.
- Wiemy, że wystąpiły duże opóźnienia, ale innej od wskazanej drogi korzystania z funduszu PHARE nie znamy - tłumaczy Łukasiewicz.
Dyrektor Łukasiewicz przyznaje, że centra w Helu, Władysławowie, Darłowie i Kołobrzegu, które powstają w ramach dostosowania naszego rybołówstwa do standardów Unii, powinny zacząć działać od 15 grudnia. Dzisiaj nie jest to takie pewne.